XXI

728 44 27
                                    

Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentowaniu!
Jeśli macie czas, zachęcam do przeczytania całego tekstu znajdującego się na smaym końcu rozdziału. Może wzbudzi w was jakieś refleksje?

Obudziłam się po ósmej.
Tej nocy w końcu, jako tako, się wyspałam i mało się budziłam.

Po porannym prysznicu, przebraniu się i pielęgnacji, zeszłam na dół.
Na śniadanie miałam zamiar zjeść jogurt z owocami. Albo chociaż jego połowę.

- Kurwa przestań! - usłyszałam krzyk z salonu.

Odwróciłam głowę w tamtą stronę, ujrzałam bliźniaków z padami w ręce. Wywróciłam oczami.

- Ale to ty nie umiesz grać! Pogódź się z tym! - okrzyknął Tony.

- Jesteś pieprzonym cheaterem!

- Naucz się grać!

- Chuj ci w dupę!

- Zamknij cipsko!

Zdziwiłam się, że naprawdę o tak wczesnej porze mieli siły na takie sprzeczki.
Wyjęłam z lodówki jogurt i wzięłam łyżeczkę.

- Słownictwo! - krzyknął Will.

- Nie drzyj ryja! - odpowiedział Shane.

- Sam to robisz, poza tym, Hailie jest w kuchni. Nie przeklinajcie. - powiedział starszy idąc w moją stronę.

- O! Siema młoda! - krzyknął bliźniak.

Posłałam mu uśmiech.

- Hej.

- Ale respawn jebłaś. - powiedział bardziej wytatuowany - Siema.

- Taaa. Cześć.

- Jak się czujesz? - Will podszedł bliżej i usiadł przy stole.

Oczekiwał tego też ode mnie, więc usiadłam obok.

- Dobrze, dzięki.

- NIE DRZYJCIE MORDY Z RANA! KTOŚ PRÓBUJE ĆWICZYĆ W SPOKOJU! - Dylan wparował do salonu.

Bliźniacy wzruszyli ramionami i grali dalej.

- O, cześć dziewczynko. Co tam? - podszedł brat i odstawił swój bidon z jakimś białkiem.

- Cześć, wszystko okej.

Między salonem a kuchnią, stanął najstarszy z braci. On to dopiero się respawnuje.

- Prosiłbym o ciszę, lub choćby przyzwoite słownictwo podczas krzyków. - zwrócił się do bliźniaków. - Dzień dobry, Shane, Tony, Dylan, Will. Dzień dobry, Hailie.

- Cześć Vince. - odpowiedzieliśmy wszyscy w tym samym czasie.

Otworzyłam jogurt i zaczęłam go jeść. Najstarszy zaparzył sobie kawę i usiadł przy stole z laptopem.

Dylan otworzył lodówkę, rozejrzał się po czym spojrzał na mnie.

- Jesz mój jogurt? - zapytał podejrzliwie.

- Nie. To mój.

Spojrzał na opakowanie.

- SHANE? - poszedł w stronę salonu.

- NO PRZEPRASZAM, BYŁEM GŁODNY!

- W takim razie od teraz sam wracasz z imprez!

Wywróciłam oczami.

Czułam się naprawdę dobrze. Nawet nie wiem kiedy zjadłam całe opakowanie jogurtu.

Teraz czułam się tak jak powinnam. Tak, jakbym od zawsze wychowała się z tymi ludźmi. Tak, jakbyśmy byli najlepszym i najnormalniejszym na świecie rodzeństwem. Tylko tego potrzebowałam.
Tylko i aż tego.

Rodzina Monet- historia Hailie.Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ