- Będę się już zbierać. - oznajmiłam chowając talerz do zmywarki.

- Już?

- Mhm. Bracia nie byli zadowoleni gdy dowiedzieli się, że zostaję na noc, więc powinnam iść.

Szatyn umieścił swoje dłonie na moich biodrach.

- Mus to mus. Ktoś po ciebie przyjedzie?

- Nie. Przejdę się do parku, a tam zamówię taksówkę.

- Mogę cię odwieźć albo poproś braci aby...

- Adrien, spokojnie. Nic się nie stanie. Chcę się przejść.

Westchnął.

- Napisz gdy będziesz wsiadała do taksówki i gdy będziesz w domu.

- Jasne. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Wzięłam swoją torebkę i wyszłam z mieszkania.

Zjeżdżając windą, jedyne i czym myślałam to to, aby bracia jakimś cudem nie zauważyli malinek. Powinnam wziąć ze sobą korektor, byłoby po sprawie.

Nie spieszyłam się. Szłam wolnym tempem przed siebie. Dawno nie miałam okazji do spaceru, a naprawdę bardzo to lubiłam. Szczególnie gdy pogoda była ładna, a dziś świeciło słońce i było coś koło dwudziestu trzech stopni.

- Cześć, jak masz na imię? - usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Zignorowałam to i szłam przed siebie. Nie miałam pewności czy to do mnie.

- Halo, halo, mówię do ciebie. - wyższy ode mnie blondyn podbiegł do mnie i zaczął iść ze mną.

Spięłam się.

- Nie chcę rozmawiać. Mógłbyś odejść? - zapytałam uprzejmie.

- A co jak nie? Nie bądź taka sztywna.

Sztywne było wczoraj coś innego. Może dlatego jestem sztywna?

- Nie mam ochoty na rozmowy. - mruknęłam.

- Ty no lala weź. Przecież spoko jest. Idziemy na jakąś kawę czy coś?

- Nie, dziękuję. - zaczęłam iść szybciej. Czułam się strasznie niekomfortowo.

- Odrazu wolisz iść na całość? Fajnie, lubie takie.

- Nie chcę nigdzie iść.

Blondyn złapał mnie za ramię.

Ulicy były puste. Dlaczego teraz?

Coraz bardziej panikowałam.

- Zostaw mnie. - próbowałam się wyrwać.

- Co ty taka niecierpliwa? No chodź, będzie fajnie. - zaczął ciągnąć mnie powoli za najbliższy budynek.

- Odejdź. - starałam się brzmieć stanowczo, ale głos coraz bardziej mi się łamał.

Rodzina Monet- historia Hailie.Where stories live. Discover now