Rozdział XLVIII

75 0 1
                                    

Pov. Elizabeth.
- Więc opowiadaj czego twoja dusza potrzebuje - powiedziałam patrząc na Mikaelson, przy okazji zaczynając robić fryzurę Parkerowi. Podeszłam szybko do szafki gdzie były kable i wyjęłam przedłużacz, a nastenie podpiełam do gniazdka. Podłączyłam suszarkę i prostownice.
- Wiec fryzurą to twoja sprawa, makijaż też, a co do stroju to mam ale jeśli znajdziesz coś lepszego to idę w twoich rzeczach - wytłumaczyłam.
- Dobra czyli już wiem na czym stoimy - zaczęłam myśleć - Jeśli chces leć na górę poszukaj jakiś rzeczy w garderobie albo siedz tutaj i zacznij się malować w sensie początek bo resztę ogarnę ja - wytłumaczyłam.
- Nie będę Ci grzebać po rzeczach - rzekła.
- Bez problemu nic tam nie mam do ukrycia - zaśmiałyśmy się.
- Podkład twój czy mój - rzekła po czym wyjęła dwa z torebki, a nawet podeszła do mnie.
- Użyj mojego będziesz bladsza, a potem to oganiemy. Lecz na samym początku weź sobie opaskę na włosy i zrob najprostszego koka lub kitkę - rzekłam.
- Przypadkiem nie jest tak że najpierw fryzurą, a potem makijaż - wtrącił się Kai.
- Tak, ale robimy inaczej. Dodatkowo pomyśleć się bo jeszcze powinno być uduszenie Malachaia Parkera. Ja nie wiem czemu wy wszyscy chcecie ginąc śmiercią tragiczną dzięki mnie - zaczęłam się śmiać i pozostali też w tym właśnie wychodzacy Kol łazienki.
- Gotowe - rzekła dziewczyna.
- Dobra to teraz nałóż bazę masz trzy do wyboru. Nałóż na całą twarz i rozsmaruj, za to ty siadaj - rzekłam.
Czas minął nam bardzo szybko skończyłam robić Parkerowi fryzurę. Kol miał w połowie, a Rebekah miała 1/5 może nawet 1/4 makijażu gotową. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Za chwilkę wrócę - rzuciłam po czym odłożyłam grzebień i prostownice.
Podeszłam do drzwi, spodziewałam się Damona i Stefana więc bez odrazu wiedziałam kto to jest.
Otwarłam drzwi, no nie powiem zaszokowało mnie widok. Tak jak wcześniej spodziewałam się byli moi bracia ale nie sami. Bo razem z nimi były jeszcze dziewczyny i Jeremy, Matt, a nawet Tyler.
- Zapraszam - powiedziałam wpuszczając ich do środka - Przepraszam za to że wszystko jest tu porozrzucane ale to przez to że nie tylko wam pomagam. Chcecie coś do picia - zapytałam.
Po chwili razem z Eleną nosiłam zamówione napoje.
- Dajcie mi trzy minuty i skończę Kola, następna jest Rebekah. Za to możecie zacząć mówić co kto chce albo potrzebuje - poinformowała, a nastenie wróciłam do robienia fryzury.
- Za nim kto kolwiek zacznie mówić to Lexi będzie tu za 5 minut - poinformował nas Damon.
- Nie że coś Kai ale nie wiem czy chcesz żeby twoja kobitka widziała Cię teraz, a nie kiedy po nią przyjedziesz - spojrzałam na niego.
- Dzięki za pomoc siemka - szybko wyszedł przez co się zaśmialiśmy.
- Gotowe, wracając - wzięłam łyk picia - Widzę dziewczyny nie umalowane więc chodźcie tutaj to wam podyktuje co i jak macie robić, a następnie dokończę sama. Fryzury to pikuś wyrobimy się ale w czym mogę pomóc wam - spojrzałam na chłopaków. Rebekah chodź - przysunęłam tak krzesła by stały na przeciwko siebie o zaczęłam robić makijaż.
- Więc fryzury - rzekł Damon.
- Zaraz zaraz żyliście w tamtych czasach i nie robicie siebie sami - spojrzałam na braci.
- Racja ale chcemy żeby przetrwała cała noc dodatkowo nie idziesz więc przyszliśmy Cię trochę podenerwować i patrzeć jak się baby pindrzą - wytłumaczył najstraszniej Salvatore.
- Szczere aż do bólu - dopowiedziałam.
Czas minęła nam bardzo radośnie. Jednak czas wyjścia się zbliżał.
- W razie czego piszcie, paaa - pożegnałam się z nimi stojąc w wejściu do mojego domu. Ci również odpowiedzieli. Nie czekając aż odjadą weszłam do środka by ogarnąć tem bajzel. Najpierw zaniosłam rzeczy do zmywarki i wróciłam do salonu. Wzięłam większość kosmetyków bo było ich tyle że nie dałabym rady ich zanieść za jednym razem. Zeszłam na dół, w głównym pokoju stał Nik. Po prostu Niklaus Mikaelson z bukietem kwitów.
- Witaj kochanie - przywitał się.
Podeszłam do niego.
- A dzień dobry - powiedziałam.
- Mam coś dla ciebie - dał mi kwiaty.
- Dziękuję piękne są - odrzekłam.
Nic więcej nie mówiąc pocałowałam go.
Nie należał do krótkich wręcz przeciwnie był to jedyne z dużych bo przyniósł się do sypialni. Właśnie leżę na barku Klausa w mojej sypialni.
- Czyli oficjalnie mogę stwierdzić że zdobyłem twoje serce - rzekł mężczyzna przerywając ciszę. Na jego słowa cicho się zaśmiałam.
- No nie wiem nie wiem. Jakbyś się lepiej po... - Moje słowa przerwał dzwoniący telefon. Okazało się że to mój wiec sięgnęłam po niego z niechęcią.
- Halo - powiedziałam, wracając do poprzedniej pozycji, co za tym idzie do przytulania Nika.
- Hejka, zdaje sobie sprawę że dużo od ciebie dzisiaj chcemy ale mogłabyś przyjechać do szkoły. Potrzebujemy pomocy - odrzekł mój brat Stefan.
- No nie mówi że Klaus coś znów kąbinuje - mówiąc to patrzyłam w oczy Mikaelsonowi, na co ten tylko się zaczął szczerzyć.
- Bardziej możliwe ale nie o to chodzi. Przyjedziesz - spytał. Usłyszałam jak meski głos rzekł ,,daj to". Po czym zdałam sobie sprawę kto to.
- Witam moją kochana siostrzyczko. Ja i cały gank świerzaków prosimy cię żebyś nam pomogła. Wiesz fajnie jakbyś się ładnie ubrała i do nas przyjechała - stwierdził, zapadła po między nami cisza - Nie słyszę żadnego sprzeciwu więc do zobaczenia całuski - pożegnał się i rozłączyła się.
- Dureń - wyszeptałam, na co hybryda się zaśmiała - te nie śmiej się tylko skończ kąbinować - odłożyłam telefon po czym wtuliłam się w niego.
- Nie lecisz do nich na ratunek - spytał.
- Aż tak bardzo masz mnie dość że mnie już wyganiasz - podniosłam wzrok na jego twarz.
- Wręcz przeciwnie ale myślałem że jako super siostra polecisz im pomagać - wytłumaczył.
- Przypominam że to ja jestem najmłodsza z rodzeństwa i to ja powinnam odwalać, a oni mi pomagać itp więc niech pokażą teraz że umią coś robić sami. Pojadą racja ale teraz mam czas dla siebie a nie dla Salvatore, Forebs, Gilbertów, Lockwooda, Donovan czy też Bennett. Cały poranek dobra może trochę później siedziałam przy nich robiąc im wszystkim fryzury i nie tylko. No w sumie Rebekah oraz Parker też się niby w to wliczają ale oni przynajmniej cały czas ode mnie nic nie chcą - Stwierdziłam - Widzisz zachowuje się podobnie do ciebie - rzekłam.
- Strach się bać co będzie później - Zaśmialiśmy się.



Other creature // Klaus MikealsonWhere stories live. Discover now