Rozdział XXIX

200 7 0
                                    

Pov. Elizabeth.
- Jeju Elena wszystko okej, naprawdę - posłałam jej uśmiech - no może jest mi trochę zimno ale to inna sprawa - przeniosłam wzrok na Klausa - a ty mogłeś się postarać, żebym nie skończyła cała ubrudzona we krwi - wysyczałam. Dobrze wiedziałam że nie do kończą miał jak panować nad tym, ale chciałam zobaczyć jego minę.
Podszedł do mnie Damon i odchylił moją głowę tak by mógł zobaczyć cała moją szyje.
- Czemu rana tak powoli Ci się goi - zaczął się zastanawiać - piłaś krew Klausa co nie - zapytał, wstał.
- Tak, daj spokój, kiedyś się zagoi - powiedziałam. Podniosłam się z materaca przez co stałam w oko oko z moim starszym bratem - Co wy odwalacie - rzekłam i spojrzałam po kolei na wszystkich - jakby wiem że możecie pomyśleć o mnie jako łatwej co przebacza ale współczuję wam bo przejebaliście sobie u Nika - powiedziałam.
Mikaelson oczywiście musiał się usmiechna. Oczywiście ego też mu pewnie podrosło.
- A ty żebyś sobie za bardzo tego do siebie nie wziął - wskazałam na niego.
- Spokojnie kotek - podniosł ręce na gest poddania się.
- Wracając, ja nie wiem co z wami nie tak jakby słuchacie blond siksy, a potem będziecie się dziwić czemu wszyscy po kolei będą chcieli was zabić - wydarłam się na nich - zacznijcie trochę myśleć - rzekłam i pomyślałam o kilku aspektach - no dobra może wy nie jesteście aż tak doświadczeni jak Stefan, a tym bardziej jak Damon - przerwałam na chwilę by opanować emocje - Kocham was i dlatego chcę dla was dobrze ale wyobraźcie sobie jakby na moim miejscu była lub był na przykład któryś z Mikaelson'ów nie przeżylibyście tego - chciałam im dać radę.
- Skończ już tą szopkę Beth - odezwała się Caroline.
No nie zaraz ją udusze.
Gdy już chciałam do nie podejść pojawił się przede mna Klaus.
- Serio nie warto - powiedział patrząc mi w oczy.
- Właśnie sobie sam zaprzeczyłem, gdyś był na moim miejscu rzuciłbyś się na nią - odpowiedziałam wiedząc że mam rację.
- Co prawda to prawda ale ty tego nie zrobisz - chciał mnie uspokoić.
- Dobra odpuszczę TYM razem - udawałam że wszystko jest okej, a w głowie wyobraziłam sobie jak ona płonie, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam.
Nie czekając na nic postanowiłam wrócić do siedzenia dalej na materacu.
- Jak zwykle - powiedziała i zaczęła rechotać ropucha.
- Nie no nie wytrzymam - krzykłam - Mogłabyś zamknąć się. Noo kurwa gdy nie moi bracia oraz Klaus dawno temu byłabyś martwa. Nie wróżę Ci długiej przyszłości z tak zrytem tokiem myślenia. W życiu są takie sytuacje że trzeba się czasem zamknąć i schować swoją dumę, a nie fikać lub zachowywać się jak nie wiem kto.
Dziewczyny weź pójdź do jakiegoś lekarza bo to jest chore. Jeśli myślisz że każdy będzie cię bronił to się myślisz. W pewnym momencie wszyscy zaczną cię opuszczać.
~~~~
Dziękuję za przeczytanie rozdziału
Zapraszam do komentowania oraz gwiazdkowania
Serwus 😘

Other creature // Klaus MikealsonWhere stories live. Discover now