Dzięki zmianie stref czasowych w domu meldujemy się jeszcze przed północą czasu lokalnego.
W sumie to dobrze, bo na jutro Kordian zaplanował ogarnianie mojego nowego mieszkania, tak żebym mogła się już tam częściowo wprowadzić. Dlatego też chłopaki mają przyjść skręcać resztę mebli, a ja, Eleonora i Matilde, będziemy ich nadzorować.
Zaraz po powrocie do domu od razu piszę do Marcella, bo niepokoi mnie, że Kordian i Julian tak długo nie wracają. Jeszcze na lotnisku przeszło mi przez myśl, żeby zagrodzić mu drogę i za wszelką cenę nie dopuścić do tego, żeby wsiadł do samochodu, ale szybko porzuciłam ten pomysł z trzech prostych powodów.
Po pierwsze, jeśli oni już wiedzą o tym, co zaszło na Ibizie, to zabili by Hardera na moich oczach na płycie lotniska, nie zważając na otaczających nas ludzi.
Po drugie miałam nadzieję, że Harder nie bez powodu walczy z moim ukochanym bratem o miano boga palestry, więc najpewniej posiada wszystkie cechy najlepszego prawnika i sam jakoś się wybroni z tej patowej sytuacji.
Po trzecie, łudziłam się jeszcze, że chodziło o coś zupełnie innego.
Moje obawy pogłębiają się, gdy do kolacji siadamy tylko w czwórkę, z Eleonorą, Shanem i Matilde.
– Lauren, czemu nie jesz? – Shane podsuwa mi praktycznie pod nos kanapkę z pasztetem.
– Nie jestem głodna. Gdzie Kordian? – zerkam niepewnie w szare oczy Eleonory.
– Praca. Zapowiedział, że wrócą dziś późno.
Oho.
– Jest piątek. – przypominam.
– Tak, ale wiesz, że dla nich kancelaria jest jednym z członków rodziny. – babka wzdycha z rezygnacją i sięga po kieliszek Prosecco.
– Więc chodzi o sprawy służbowe? – drążę.
I dla odwrócenia uwagi w końcu nadgryzam kawałek bułki.
– Dziecko kochane, w ich przypadku zawsze chodzi o sprawy służbowe.
– Chyba, że zabiją Hardera. – wtrąca nagle Shane, wpychając sobie do buzi kawałek papryki – Ale to cię nie interesuje, bo przecież go nie lubisz. Czy coś się zmieniło na Ibizie? – zerka na mnie podejrzliwie.
Żołądek praktycznie wskakuje mi do gardła.
– Zabijacie ludzi bez powodu? – Matilde kieruje obojętnie pytające spojrzenie na Shane'a.
– Zazwyczaj jakiś znajdujemy. – uśmiecha się wymownie.
– Wy czy twój ojciec i brat?
– Ja jestem ten dobry.
– W sensie bezjajeczny?
– Słucham? – Shane unosi oburzone spojrzenie.
– Pytam pro froma. – Matilde wzrusza ramionami i nabija na widelec serdelka.
– Co jest kurwa?
– Nie nerwicuj się, Steve.
– Kto kurwa?! – teraz Shane już nie wytrzymuje i z brzdękiem odkłada widelec.
– Coś nie tak?
– To Shane. – wyjaśniam.
Doskonale wiem, że robi to specjalnie, chcąc odwrócić uwagę od tematu Marcella.
– A to, sorry. – Matilde rzuca beznamiętnie.
– Sorry? – Shane oburza się jeszcze mocniej – Nikt mnie tak w życiu nie obraził.
CZYTASZ
W moim małym świecie (Tom I & II)
Teen FictionZdolna i nie tak zamożna jak jej szkolni znajomi Lauren Gordon rozpoczyna naukę na najbogatszym i najbardziej luksusowym uniwersytecie w całym stanie. Myśli, iż ogrom zajęć i nauki będzie jej jedynym problemem, ale już pierwszego dnia dowiaduje się...