– Ludzie, a co w sumie świętujemy? – rozbawiony głos Shane'a wyrwał mnie w końcu z gęstego zamyślenia – Bo skoro Gordon spożywa procenty, to musi być grubo.
– Zaliczenie basenu i pozbycie się Chickera. – odparł beznamiętnie Dominic.
– Nie pojebałeś czegoś? Miałeś może na myśli pozbycie się basenu i zaliczenie Chickera. – spojrzał znacząco.
– Jakiego Chickera? – wtrąciłam, nie do końca czując się wtajemniczona.
– No twój kochaś ma taką ksywę na mieście. – objaśnił ochoczo Waller, po czym sięgnął po mój kieliszek i bez namysłu opróżnił jego zawartość.
– O stary, cóż za górnolotne słownictwo wjechało na salony.
– Chyba wleciało.
– Ło, ło, ło... Jajo mądrzejsze od kury.
Okay, zaczyna się robić dziwnie.
– Wy na prawdę jesteście nienormalni.
– Lauren kochanie, my tylko cieszymy się twoim szczęściem. – Shane puścił mi oczko.
Uniosłam brwi w zdziwieniu sygnalizując, że nie do końca podzielam jego tok myślenia.
– A skąd pomysł, że teraz jestem szczęśliwa?
– Spójrz na siebie Gordon. Od południa ubyło ci kilka... może kilkanaście lat. Teraz wyglądasz na dobrze zachowaną czterdziestkę.
– Co proszę? – automatycznie odsunęłam głowę do tyłu, czując jakby dał mi tym jednym zdaniem w twarz.
– Jeszcze z tydzień, a może dobijesz do trzydziestki. Ale niżej nie zejdziesz.
– Mógłbyś objaśnić swoją dedukcję?
– Po co? – wzruszył ramionami – Najważniejsze, że wyrwałaś się z pierzastych ramion rozpaczy. – rzucił z uśmieszkiem.
– Chyba wiejskich ruchaczy. – odchrząknął Shane.
Gdyby mój wzrok umiał zabijać, Degas leżałby już od kilku sekund martwy.
– Daj spokój, Lauren... – machnął po chwili ręką – Są z tą całą Gabrielle siebie warci. Jej stary ma chyba hodowlę strusiów, dobrze kojarzę?
– No to sukces murowany. Jak nic wydziobią konkurencję na rynku z takim rozmiarem jaj.
– Nie strusiów, tylko kapibar. – poprawiłam – Na temat wielkości zaś bym polemizowała. – oznajmiłam obojętnie, oczywiście dopiero po chwili rozumiejąc sens swoich słów.
Nastała cisza, po czym obaj wręcz rzygnęli śmiechem. Cholera, nie piję więcej.
– Ja na twoim miejscu, poprawiłbym sobie humor i też się z kimś przespał. Co nie Domin? – Shane zerknął porozumiewawczo, rozwalając się w fotelu.
– Dla ciebie na przykład proponuję Rose. – Waller odbił piłeczkę, patrząc wyzywająco.
– A ja Domina. – rzucił Shane w moją stronę.
– Do czego pijesz?
– Chyba piejesz. – poprawił go.
– Jebany Shakespeare. – skomentował z udawanym podziwem – Tabliczkę mnożenia też już zaliczyłeś?
– Nie, czekam aż ty zaliczysz pierwszy. Zawsze uczę się od najlepszych. Tylko pamiętaj Romeo, że jedna kura wiosny nie czyni. – uśmiechnął się, po czym dostał w oko kulką winogrona perfekcyjnie wyplutą z ust Wallera.
CZYTASZ
W moim małym świecie (Tom I & II)
Teen FictionZdolna i nie tak zamożna jak jej szkolni znajomi Lauren Gordon rozpoczyna naukę na najbogatszym i najbardziej luksusowym uniwersytecie w całym stanie. Myśli, iż ogrom zajęć i nauki będzie jej jedynym problemem, ale już pierwszego dnia dowiaduje się...