10. Wieczór we trójkę

22.9K 757 164
                                    

– Ludzie, a co w sumie świętujemy? – rozbawiony głos Shane'a wyrwał mnie w końcu z gęstego zamyślenia – Bo skoro Gordon spożywa procenty, to musi być grubo.

– Zaliczenie basenu i pozbycie się Chickera. – odparł beznamiętnie Dominic.

– Nie pojebałeś czegoś? Miałeś może na myśli pozbycie się basenu i zaliczenie Chickera. – spojrzał znacząco.

– Jakiego Chickera? – wtrąciłam, nie do końca czując się wtajemniczona.

– No twój kochaś ma taką ksywę na mieście. – objaśnił ochoczo Waller, po czym sięgnął po mój kieliszek i bez namysłu opróżnił jego zawartość.

– O stary, cóż za górnolotne słownictwo wjechało na salony.

– Chyba wleciało.

– Ło, ło, ło... Jajo mądrzejsze od kury.

Okay, zaczyna się robić dziwnie.

– Wy na prawdę jesteście nienormalni.

– Lauren kochanie, my tylko cieszymy się twoim szczęściem. – Shane puścił mi oczko. 

Uniosłam brwi w zdziwieniu sygnalizując, że nie do końca podzielam jego tok myślenia.

– A skąd pomysł, że teraz jestem szczęśliwa?

– Spójrz na siebie Gordon. Od południa ubyło ci kilka... może kilkanaście lat. Teraz wyglądasz na dobrze zachowaną czterdziestkę.

– Co proszę? – automatycznie odsunęłam głowę do tyłu, czując jakby dał mi tym jednym zdaniem w twarz. 

– Jeszcze z tydzień, a może dobijesz do trzydziestki. Ale niżej nie zejdziesz. 

– Mógłbyś objaśnić swoją dedukcję? 

– Po co? – wzruszył ramionami – Najważniejsze, że wyrwałaś się z pierzastych ramion rozpaczy. – rzucił z uśmieszkiem.

– Chyba wiejskich ruchaczy. – odchrząknął Shane.

Gdyby mój wzrok umiał zabijać, Degas leżałby już od kilku sekund martwy.

– Daj spokój, Lauren... – machnął po chwili ręką – Są z tą całą Gabrielle siebie warci. Jej stary ma chyba hodowlę strusiów, dobrze kojarzę?

– No to sukces murowany. Jak nic wydziobią konkurencję na rynku z takim rozmiarem jaj.

– Nie strusiów, tylko kapibar. – poprawiłam – Na temat wielkości zaś bym polemizowała. – oznajmiłam obojętnie, oczywiście dopiero po chwili rozumiejąc sens swoich słów.

Nastała cisza, po czym obaj wręcz rzygnęli śmiechem. Cholera, nie piję więcej.

– Ja na twoim miejscu, poprawiłbym sobie humor i też się z kimś przespał. Co nie Domin? –  Shane zerknął porozumiewawczo, rozwalając się w fotelu.

– Dla ciebie na przykład proponuję Rose. – Waller odbił piłeczkę, patrząc wyzywająco.

– A ja Domina. – rzucił Shane w moją stronę.

– Do czego pijesz? 

– Chyba piejesz. – poprawił go.

– Jebany Shakespeare. – skomentował z udawanym podziwem – Tabliczkę mnożenia też już zaliczyłeś? 

– Nie, czekam aż ty zaliczysz pierwszy. Zawsze uczę się od najlepszych. Tylko pamiętaj Romeo, że jedna kura wiosny nie czyni. – uśmiechnął się, po czym dostał w oko kulką winogrona perfekcyjnie wyplutą z ust Wallera.

W moim małym świecie (Tom I & II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz