– Co? Jak to masz skręconą kostkę? – krzyknęłam do słuchawki głośniej niż chciałam, ściągając na siebie uwagę wszystkich osób siedzących w małej uczelnianej kawiarence.
– Wywaliłem się na treningu. – wyjaśnił wolno, dając mi czas na przetrawienie wypowiedzianych przed chwilą słów.
No po prostu cudownie.
– Bal jest za sześć tygodni, to może do tego czasu... – nie odpuszczałam, ale szybko zostałam pozbawiona jakichkolwiek złudzeń.
– Nie ma szans. – wtrącił szybko – Lekarz kazał mi chodzić w ortezie minimum osiem tygodni, a potem się zobaczy.
– Cholera.
– Przykro mi Lauren. – dodał ze skruchą.
– Michel, to chociaż chodź tam ze mną, błagam... – nie traciłam jeszcze okruchów nadziei – Powiem, że nie będę tańczyć i pójdziemy tylko na część oficjalną.
– Mogę iść, ale na after-party też tańczyć nie będę. Chyba że belgijkę, to w sumie mogę trochę poskakać na tej jednej nodze. – nieudolnie próbował załagodzić sytuację.
– Tylko kurwa spróbuj, to się nie pozbierasz. – wtrąciła nagle Meghan – Teraz to ja muszę koło ciebie skakać, bo ty w wieku osiemnastu lat nie umiesz zawiązać sobie jebanych sznurówek! – wydarła się, a wnioskując po natężeniu głosu, chyba nie do końca przypadła jej do gustu rola służącej Michela.
– Dobrze, ty dostałaś przy podziale inteligencję, a ja urodę i urok osobisty. – stwierdził z rozbawieniem – Myślałem, że to już mamy ustalone siostrzyczko, hm?
– Wal się cepie.
– Też cię kocham. – cmoknął rozbawiony.
– Michel proszę. Naprawdę nie mam z kim iść, a muszę się tam pojawić. – ciągnęłam z jeszcze większą desperacją w głosie.
– Lauren...
– Proszę, proszę, proszę... – zaświergotałam.
– Oczywiście, że z tobą pójdę Lauren. – dodał łagodnie – A będzie jedzenie?
Wiedziałam. Po prostu wiedziałam, że to pytanie prędzej czy później padnie.
Zawsze mnie zastanawiało, jak można tyle jeść i być tak zgrabnym. Jeśli oczywiście można użyć takiego określenia w stosunku do chłopaka.
– Tak, będzie mnóstwo jedzenia. Darmowego i pysznego.
– Gdzie mam być i o której? – spytał od razu, wyraźnie zachęcony wizją wystawnej kolacji.
– Powiem ci bliżej dwudziestego. Kiedy jedziecie na święta? – szybko zmieniłam temat, kalkulując w myślach, ile dni pozostało do tego nieszczęsnego balu.
– Jeszcze nie wiem, ale tata po nas przyjedzie.
Coś zakuło mnie w sercu. Mój ojciec nawet o tym nie pomyślał.
– Zabierzesz się z nami, ok? – dodał szybko, najwyraźniej bezbłędnie odczytując trapiące mnie myśli.
– Dobrze. Będziemy w kontakcie. – przytaknęłam, dziękując w duchu, za tą dwójkę wariatów, pełniących rolę mojego przyszywanego rodzeństwa.
Często zastanawiałam się, jakby wyglądało moje życie, gdybym nie była jedynaczką. Chciałabym mieć siostrę, albo najlepiej brata. I to jeszcze starszego. Mogłabym zawsze na nim polegać, wspieralibyśmy się i spędzali razem czas. Jeździlibyśmy na wakacje, chodzili na kręgle, a może czasami nawet na zakupy. Zawsze kiedy byłoby mi źle, dzwoniłabym do niego albo po prostu wpadała z niezapowiedzianą wizytą, wiedząc że zawsze przyjmie mnie z otwartymi ramionami. Już zawsze zasypiałabym bez obaw, okryta świadomością, że mam kogoś, na kim czasem mogę się oprzeć. Kogoś kto bez wahania poda mi rękę, gdy upadnę. Kogoś kto w ostatniej chwili złapie mnie, gdy grunt osunie mi się spod nóg. Kogoś kto zaakceptuje mnie mimo moich wad i słabości. Posiadanie w życiu takiej osoby, to bezcenny komfort, którego nigdy nie doświadczyłam.
CZYTASZ
W moim małym świecie (Tom I & II)
Teen FictionZdolna i nie tak zamożna jak jej szkolni znajomi Lauren Gordon rozpoczyna naukę na najbogatszym i najbardziej luksusowym uniwersytecie w całym stanie. Myśli, iż ogrom zajęć i nauki będzie jej jedynym problemem, ale już pierwszego dnia dowiaduje się...