(II tom) 6. Namiastka spokoju [18+]

13.4K 317 338
                                    

* Przepraszam za to opóźnienie, ale pokonała mnie choroba 😪

_______________________________________________________________________

Jedną z najbardziej fascynujących rzeczy w życiu, których żałuję, że nie robiłam do tej pory są zdecydowanie zakupy z Shanem.

- Czemu ten ziemniak jest taki drogi? - z ponadprzeciętnym zainteresowaniem obraca w palcach szarą kulkę, badawczo analizując jej odcień, strukturę oraz podatność na zagniecenia.

- Bo to kiwi, Shane.

- A... To wiele wyjaśnia. - unosi kąciki ust w górę, drapie się po głowie - Ale i tak wezmę. I dla ciebie też. - ładuje kilka sztuk do koszyka - Witaminek nigdy za wiele. Lubisz kiwi?

- Niespecjalnie. Ale zjem. - mimowolnie wyginam usta w uśmiechu.

No on jest po prostu uroczy.

- Ethan robi dziś kolację.

- Shane, nie mogę tyle u was przebywać...

- Czemu? - zerka z niezrozumieniem.

- A jak myślisz?

- No właśnie nie wiem.

- Mam swoje mieszkanie. - przypominam mu, po czym skupiam wzrok na ślicznie zapakowanych chlebkach bezglutenowych.

- I psychola w pakiecie. - wymija mnie, wrzuca do koszyka kilka bochenków, nawet nie patrząc na rodzaj czy cenę.

- Dam sobie radę. Poza tym, ostatnio się uspokoił.

- Nie ma mowy, że cię z tym zostawię. Chodź. Idziemy po warzywka. - odwraca się, czym dosadnie daje mi do zrozumienia, że ta kwestia nie podlega absolutnie żadnej dyskusji.

Nie mam jednak zamiaru odpuszczać. Nie wyobrażam sobie dalej z nimi mieszkać. Po pierwsze jest to niezgodne ze statutem. Jeśli rektor się dowie, będę miała kłopoty. Po drugie, czuję się niekomfortowo siedząc na głowie, nie tylko Shaneowi, ale też Ethanowi. Minął już ponad tydzień, więc najwyższy czas, zacząć działać. I muszę to zrobić sama. To moje problemy.

Wyjmuję z koszyka trzy chlebki i odkładam je na miejsce, jednak szybko ich miejsce zostaje zastąpione wielką siatką papryki.

On chyba naprawdę sądzi, że ja to wszystko zjem.

- Shane, jutro wracam do siebie.

- Aż tak ci u nas źle? - skupia na mnie lekko przygaszone spojrzenie.

- Oczywiście, że nie. - wzdycham, nie wiedząc, jak dalej poprowadzić rozmowę.

- Będę płakał, jak się wyprowadzisz.

- Boże, Shane... - wywracam oczami, daję mu się objąć.

- Dobra, przecież wiem, że ze mną nie da się na dłuższą metę mieszkać. - uśmiecha się znacząco, po czym dodaje już zupełnie poważnie - W takim razie musimy się go pozbyć.

- Kogo?

- Tego zjeba. Ty tam byłaś pierwsza. Niech wypierdala do normalnego akademika, a najlepiej niech pakuje graty i spieprza do siebie.

- Ma stypendium. - przypominam mu.

- Zawsze może je stracić. - uśmiecha się znacząco, obracając w dłoniach pitaję.

- Niby jak? Jest najlepszy na roku.

- W takim razie... Jedyna opcja to eksterminacja. - wkłada do koszyka trzy pitaje - Na przykład tą dziwną owocową bombą.

W moim małym świecie (Tom I & II)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz