Randka

258 39 53
                                    

14.11.2003 Piątek


Byłam dzisiaj z Igorem na randce, właściwie nie wiem, jak to nazwać, ale... po szkole dostałam SMS-a.
I: „Będę po Ciebie o 19.00"

Chciałam skakać z radości, ale nie wiedziałam czego się spodziewać. Sam fakt, że chce spędzić ze mną piątkowy wieczór, gdy w klubie praca wre. Chciałam krzyczeć z radości.

A: „Gdzie jedziemy?"

I: „Na kolacje"

A: „To randka?"

I: „Jeśli chcesz?"

I właściwie mogłam się nie zgodzić, ale nie mogłam, bo nie mam dość silnej woli. Ubrałam dżinsową spódniczkę i czarny sweterek, a do tego kozaczki.

– Wyglądasz pięknie – skomplementował mnie. Igor zawsze wygląda idealnie i tym razem nie zawiózł. Podarował mi czekoladki i wyruszyliśmy w drogę. Tak rzadko widzę u niego dobry humor, uśmiech na twarzy, stukanie palcem w kierownicę w rytm muzyki z głośnika...

– A więc dokąd jedziemy? – Moja ciekawa strona nie wytrzymała, musiałam zapytać. Uśmiechnął się zawadiacko, aż ścisnęło mnie w żołądku. Nie odrywał wzroku, od kierownicy, a czułam jakby, nie spuszczał ze mnie oka. Nie odpowiedział, a ja więcej nie pytałam. Cieszyłam się jego bliskością, podekscytowana i troszkę zdenerwowana, nadal nie wiedząc czego się spodziewać.

W końcu zatrzymaliśmy się kawałek za Krakowem, pod małą z napisu wywnioskowałam włoską restauracją. Włochy, Sycylia gorący pocałunek w kuchni...
Nie wiem, czy można to nazwać jeszcze pocałunkiem. Zapiekły mnie policzki na to wspomnienie.

– Kolacja? To już chyba randka – stwierdziłam. Chłodne powietrze ostudziło trochę moje zdenerwowane ciało.

– Chce spędzić z Tobą trochę czasu, właściwie nigdy tego nie robiliśmy poza tańcami.

– Myślę, że jak na parę przypadkowych tancerzy spędzamy ze sobą dość dużo czasu.

– Jeśli bierzesz nas jako parę przypadkowych tancerzy. – droczył się ze mną.

– A jako kogo? – Czy flirtowanie z nim może przestać być tak przyjemne.

– To zależy czy to randka, czy kolacja pary przypadkowych tancerzy. – Położył dłoń na moich plecach i delikatnie skierował mnie do środka.

– A czego Ty byś chciał? – musiałam zapytać.

– Ciebie – spoważniał – ale nie chce Cię do niczego zmuszać.

Chwycił moją dłoń i skierowaliśmy się do środka.
Ostatecznie nie wiem, czy to randka, ale było cudownie. Siedzieliśmy tam chyba z cztery godziny, zajadając się pysznościami i gadając o wszystkim i o niczym. Igor powiedział, że mogę pytać, o co chcę i pytałam, omijając temat Agaty, choć parę odpowiedzi doprowadziło do jej osoby. Dowiedziałam się, że Igor ma dwie miłości taniec i klub. Klub otworzył w wieku dziewiętnastu lat. Właściwie wszystko było otwarte na jego ojca, ale dziś już to wszystko jest jego. Otworzył go za pieniądze, które dostał na osiemnaste urodziny od dziadków z Sycylii. Jego rodzice nie byli z tego zadowoleni, szczególnie matka, ale ojciec ostatecznie mu pomógł. Matka go nienawidzi (tak powiedział, ale myślę, że to zbyt wielkie słowo) Igor wcale jej się nie dziwi po tym wszystkim. Wiele z nim przeszli. Były odwyki i sprawa z Agatą i handel narkotykami, kilka dni więzienia...

– Dużo tego – przyznałam szczerze lekko przytłoczona.

– Nie chcę przed Tobą już nic ukrywać.

Później opowiedział o swoich planach. Chce stworzyć sieć klubów w Polsce, a do tego od zawsze marzył, żeby na rok wyjechać do Anglii do szkoły tanecznej zdobyć tytuł mistrza. Ale dostać można się tam tylko po uczestnictwie w Mistrzostwach Europy, te mistrzostwa to jakby eliminacje do szkoły, każdego roku dziesięć par dostaje taką możliwość.

Pamiętniki AnastazjiWhere stories live. Discover now