Impreza

290 42 82
                                    


08.10.2003 Środa

Spotkałam dzisiaj Igora przed wejściem na tańce.

-Pisałem-zastawił mnie.

-Wiem-wyminęłam go, pisał kilka razy, że chce pogadać, że chce się spotkać, ale nie odpisałam. Nie miałam powodu. Przecież nic nas nie łączy. Nie interesuje mnie jego życie osobiste, a skoro zostaje do konkursu to reszta już totalnie jest dla mnie obojętna.

-Chciałem Ci powiedzieć sam o wszystkim-szliśmy powoli schodami do góry.

-To nie moja sprawa-zacisnął zęby-Nie ma o czym mówić, bałam się tylko że wyjedziesz, ale skoro zostajesz do konkursu...

-Ana-złapał mnie za łokieć -bałaś się, że nie będziesz miała partnera, czy że wyjadę?

-Bałam się, że marnuje swój czas na coś co nigdy się nie wydarzy-patrzył na mnie tak intensywnie. Chciałam, żeby coś powiedział, chciałam z nim mówić, chciałam z nim wszystko-Igor, byłam w Tobie zadurzona, ale nie jestem idiotką, która będzie na Ciebie czekać i wzdychać do Ciebie podczas gdy Ty planujesz ślub z inną. Może mnie za taka uważasz, ale naprawdę rozumiem jak ktoś raz mi powie ze mnie nie chce!

Niestety jestem taką idiotką. Jestem taką żałosną karykaturą człowieka!

Czekam na jego słowa, na jego sms, na jego uśmiech, na jego dotyk, na niego całego. Nigdy nie sądziłam, że tak zgłupieje na czyimś punkcie.

Tańce nie szły nam najlepiej. Dalej czuję się kiepsko, do tego to napięcie między nami i totalny brak zgrania nie dał najlepszych efektów. Na szczęście quickstep idzie mi całkiem nieźle więc przynajmniej Igor nie miał się o co mnie czepiać.

09.10.2003 Czwartek

Pani Rozalia zaczęła zajęcia z nowymi grupami (w tym z cudowną grupą maluszków, którzy wymiatają lepiej niż my wszyscy).

Ucieszyłam się mając nadzieję, że zmienią się trochę nasze treningi, ale...

Nadzieja matką głupich jak to mówią.

Plan treningów się nie zmienił. A my jako reprezentanci na mistrzostwach dostaliśmy dodatkowy klucz do Sali na górze.

-Przychodźcie i ćwiczcie w każdej wolnej chwili, kiedy tylko najdzie was ochota- Ledwo udało mi się nie wywrócić oczami. Ja naprawdę ledwo ogarniam moje życie, mając trzy dni zabite tańcem, a gdzie tu mówić o „wolnej chwili"

Sala jest świeżo po remoncie. Znacznie mniejsza, ale wyższa z ciemną drewnianą podłogą i jasnym sufitem. Trzy ściany zastąpione zostały lustrami, a czwarta jest całkowicie zastąpiona dużymi oknami, a zza nich rozciąga się widok panoramę Krakowa. Byłam oczarowana, gdy tam weszłam. Dostałam też od pani Rozalii książkę (jak się okazało napisaną przez nią dla jej uczniów). Są w niej wszystkie tańce kolejno opisane krótko, narysowane podstawowe kroki, przykładowa muzyka, stroje itp. Podobno tę książkę powinnam mieć w małym paluszku tak jak i tańce standardowe i latynoamerykańskie.

Przeglądając ją przed chwilą już w domu, zrozumiałam, że moje pojęcie o wiedzy jaką powinnam posiadać jest zupełnie inne niż Lady. Czeka mnie jeszcze wiele nauki. Znam podstawy, ale do mistrzyni mi daleko.

Zostaliśmy sami z Igorem na górze. I przez prawie trzy godziny ćwiczyliśmy. Od tamtej rozmowy na moście po wygranej przestał mnie prowokować, ale teraz już w ogóle przestał mnie zauważać. Nie pytał o nic, nie wczuwał się w nic, nawet nasz taniec stał się jakby zupełnie bez emocji. Był tylko taniec przestaliśmy w tym być my. A może to sobie uroiłam, bo tak bardzo pragnę jego uwagi. Chciałam, żeby zachowywał się profesjonalnie i tak się zachowuje i teraz znowu to mi przeszkadza.

Pamiętniki AnastazjiWhere stories live. Discover now