Tajemnica

220 41 50
                                    

22.07.2003 Wtorek

Cóż nie wiem, czy to za sprawa Destiny, pani Rozalii czy może on sam, ale...

Dość wcześnie rano ktoś zapukał do moich drzwi, wstałam szybko, żeby otworzyć, ale nie zdążyłam, bo po chwili zza nich wychylił się Igor.

– Mogę wejść dalej? – Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co powiedzieć, skinęłam tylko głową. – Wiem, że jestem dupkiem!

Nie mogłam ukryć uśmiechu, więc starałam się, żeby wyszedł jak najbardziej impertynencko. Wyminął mnie i wszedł w głąb pokoju, rozejrzał się szybko i usiadł na łóżku. Bywał już i tam, gdy kilka razy zaspałam, ale dzisiaj wydawało mi się to nie na miejscu.

Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie, jako że w pokoju nie ma innego siedziska. Trochę obawiałam się jego bliskości. Tak, wiem, że to głupie w tańcu niejednokrotnie przez kilka godzin trwaliśmy w uścisku, ale po prostu czułam, że nie mogę być blisko niego. Od rana mam wyjątkowo mało samokontroli.

Skrzyżowałam bojowo ramiona na piersi i wpatrywałam się w niego wyczekująco.

– Wiem, że nie robisz tego tylko dla kasy, wiem, że robisz to też dla mnie. – Wpatrywał się plakat Adamsa, który niedawno przykleiłam na ścianę (dostałam za to niezły ochrzan).

– Jeśli to były przeprosiny, to możesz już wyjść. – Odwrócił się w moją stronę, mierzyliśmy się spojrzeniami, w końcu wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju, wreszcie zatrzymał się tuż przy mnie.

– Nie mogę. – Stał tak blisko mnie, że czułam zapach jego ciała, wody i papierosów. Odchrząknął.

– Nie robisz tego często, prawda? – miało to wyjść kpiarsko. Nie ruszał się, a wydawało mi się, jakby był coraz bliżej. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy i mierzył wzrokiem milimetr po milimetrze moją twarz, wreszcie łapiąc moje spojrzenie.

– Przepraszam. – Starałam się być twarda, ale w jego głosie naprawdę słychać było żal. – Potrzebuję cię, nie mam innej opcji. Tylko z Tobą mogę wygrać Mistrzostwa Polski.

– Czy ja wiem. – Wiedziałam, ale nie mogłam tak łatwo się poddać. – Właściwie miałam w planach wyjazd z babcią do Europy na resztę wakacji. – Mina mu zrzedła z zaskoczenia.

– Ana wiem, że Europa to dla ciebie super przygodą, ale to, te mistrzostwa to też coś wielkiego.

– No nie wiem. – Udawałam, że się zastanawiam. – Jestem zmęczona Twoją osobą. To wieczne niezadowolenie, krzyki, kpiny ... – Spojrzałam wyzywająco prosto w jego zielone oczy.

– Przestanę z tym. – Jego powaga mnie bawiła, ale starałam się zachowywać niewzruszenie.

– Obiecujesz? – Musiałam się upewnić. Skinął głową. – Muszę to usłyszeć.

– Obiecuję.

– I nie będziesz mi rozkazywał?

– Obiecuję, nie będę. – Szybko połapał się w mojej grze.

– Nie będziesz mnie gonił o piątej rano na trening? – zawahał się, ale obiecał – i pozwolisz mi w spokoju zjeść wszystkie posiłki, nie wypominając, że mnie nie podniesiesz? – Oczy zawsze zdradzają emocje, jego były wyraźnie rozbawione.

– Obiecuję. – Powietrze między nami zgęstniało, a ja chciałam, naprawdę pragnęłam, żeby mnie pocałował.

– Jeszcze jedno – zawadiacko wykrzywił usta – nie będziesz mówił do mnie amatorka? –Zbliżył się, teraz zdecydowanie się zbliżył. Czułam nacisk jego klatki na moje skrzyżowane na piersi dłonie, a jego usta były coraz bliżej. Jego idealne pełne usta.

Pamiętniki AnastazjiWhere stories live. Discover now