Rozdział XVI: Światło dzienne

2 0 0
                                    


I'm learning to walk again

I believe I've waited long enough

Where do I begin

I'm learning to talk again

Can't you see I've waited long enough

Where do I begin

Do you remember the days

We built these paper mountains

And sat and watched them burn

I think I found my place

Can't you feel it growing stronger

Little conquerors*


7 stycznia

Ala miała mętlik w głowie. To trwało już od jakiegoś czasu; święta spędziła w domu rodzinnym, kompletnie nie będąc w stanie się w nie wczuć ani zaangażować. Mama próbowała z nią rozmawiać, Bartek czasem coś zagadywał, ale Ala kompletnie nie potrafiła wyrwać się z letargu. A już zupełnie zaczęła mieć mętlik w głowie, kiedy wróciła tego dnia do swojego mieszkania i znalazła Pawła siedzącego na ławce w rabatkach. Natychmiast zerwał się z miejsca.

- Hej - rzucił niepewnie, podchodząc do niej powoli. Ala westchnęła, ponieważ już i tak czuła się jak suka z tym, że zwyczajnie przyszła do niego pewnego dnia i rzuciła go bez żadnego wyjaśnienia, ale miała zbyt duże poczucie winy, żeby to ciągnąć, a jednocześnie nie mogła mu powiedzieć.

- Cześć - powiedziała, po czym odchrząknęła i dodała zdawkowym tonem: - Co tu robisz?

Paweł z jednej strony wyglądał dobrze, tak jak zawsze, ale z drugiej coś się zmieniło. Nie była pewna, co, jakiś cień na jego twarzy? Podszedł do niej na tyle blisko, że musiała unieść głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.

- Chciałem... chyba chciałem sprawdzić, czy nie zmieniłaś zdania - powiedział, wpatrując się w nią z nadzieją. Ramiona opadły jej z rezygnacją i już zamierzała odpowiedzieć, ale nie pozwolił jej na to. - Słuchaj, Ala, nie wiem... nie wiem, co się wydarzyło i nie musisz mi mówić. Możesz powiedzieć mi kiedyś albo... albo nawet nigdy. Po prostu spójrz mi w oczy i powiedz mi, że jesteś pewna .

Ala właśnie to zrobiła, spojrzała mu w oczy i przeszło jej przez myśl, że kompletnie nie zasługuje na tego faceta, ale jednocześnie wiedziała, że niczego nie była pewna.

- Niczego nie jestem pewna - powiedziała cicho i szczerze. Twarz Pawła zmarszczyła się ze zmartwieniem. Przez chwilę się zastanawiał.

- Słuchaj, nie chcę... nie chcę jakoś zawracać ci głowy czy wywierać presji. Minęły wieki, zanim zdecydowałem się, żeby tu przyjść. Po prostu chciałem, żebyś wiedziała... że jeśli przechodzisz przez jakiś trudniejszy okres w życiu, to rozumiem to. Też nie jestem teraz niczego pewny. Ale to nie jest dla mnie powód, żeby wyrzucać trzy świetne lata życia do kosza. Więc jakbyś chciała jednak... po prostu porozmawiać, żebyśmy mogli powiedzieć sobie, czego oczekujemy, zamiast przychodzić znienacka i wszystko kończyć... to jestem tutaj. I czekam - dokończył, zaciskając wargi i marszcząc brwi. Wyraźnie widać było, że to było dla niego trudne. Najwyraźniej to było wszystko, co miał do powiedzenia. Dodał jeszcze na odchodnym: - No chyba, że to w ogóle nie wchodzi w grę, to wtedy też proszę, daj znać. A jeśli jest jakaś szansa... - Głos mu się lekko załamał i uśmiechnął się tak strasznie smutno, że Ali aż ścisnęło się serce. - To bardzo, bardzo chciałbym ją wykorzystać.

Kontrapunkt Tom IWhere stories live. Discover now