Rozdział I: Zderzenie galaktyk

7 1 0
                                    




Some people think they're always right

Others are quiet and uptight

Others they seem so very nice nice nice nice

Inside they might feel sad and wrong

Twenty nine different attributes

And only seven that you like

Twenty ways to see the world

Or twenty ways to start a fight*


2 października

Tak harmonijne momenty nie zdarzały się często. Po tych dwóch dniach było już widać, że tak, jak w większości mieszkań, i tutaj całe życie będzie toczyło się w kuchni. Alicja stała przy kuchence i tworzyła coś, czego jednym ze składników miało być podsmażone tofu. Bartek trochę się bał, ale nie śmiałby wyrazić swojej opinii na głos, więc w zamian skupił się na przepisywaniu swojego planu zajęć. Ich ilość była nieco przerażająca, ale nie miał żadnych innych obowiązków poza uczęszczaniem na nie, więc nie widział powodów do narzekań. Alicja monologowała o problemach z tarczycą (Bartek będzie musiał poważnie porozmawiać z nią o jej hipochondrii), a Karolina przytakiwała, malując paznokcie na niebiesko i zerkając na lecący z laptopa program z Jimmym Fallonem. Przez chwilę dałoby się ich wszystkich nawet polubić.

Alicję i Karolinę pod względem wieku dzielił tylko rok, a pod względem charakteru wszystko. Ala żyła w swoim małym, uporządkowanym świecie. Nie jadła mięsa, wiecznie się odchudzała, miała lekką nerwicę natręctw. Tata powiedział jej, żeby poszła na farmację, więc poszła na farmację, bo nie była na tyle mądra, żeby sprostać medycynie, ale była na tyle pracowita, żeby spokojnie dać sobie radę jako przynajmniej jedna z najlepszych. Mama powiedziała jej, żeby chodziła do kościoła, więc chodziła do kościoła, ponieważ była na tyle posłuszna, żeby przyjmować takie rzeczy bez protestów. Uznawała autorytet rodziców z samego faktu, że są rodzicami i nie potrzebowała dodatkowych argumentów. W wieku dwudziestu lat miała zaplanowane kolejne trzydzieści. Trzy lata temu, będąc na pierwszym roku poznała chłopaka, który studiował prawo i uznała, że spotykanie się ze studentem prawa idealnie wpisuje się w jej plan. Gdzieś w międzyczasie autentycznie go polubiła, co nie było co prawda zaplanowane, ale było pozytywną okolicznością.

Karolina miała to gdzieś. To, w znaczeniu wszystko. A przynajmniej udawała, że tak jest. Lubiła myśleć, że ma duszę buntowniczki i chętnie angażowała się w cokolwiek, co było przeciwko - przeciwko czemukolwiek. Wewnętrznie bolało ją to, że ktoś obdarzył ją potrzebą stworzenia czegoś, podarowania temu światu czegoś więcej niż przeciętny człowiek, ale poskąpił jej tego wyjątkowego talentu charakterystycznego dla jednostek wybitnych, który pozwoliłby jej to zrobić. Jeśli było coś, na czym znała się lepiej niż większość ludzi to była to popkultura. Często podążała za trendami, po czym zdawała sobie sprawę z tego, co robi i przestawała podążać za trendami. Zmieniała kierunki studiów, od fotografii po amerykanistykę i nie mogła się zdecydować. Należała do inteligentnych, ale leniwych. Czasami udawała, że czyta ambitniejszą literaturę niż w rzeczywistości jej się podobała. Regularnie zakochiwała się i odkochiwała w ładnych chłopcach.

Bartek był najmłodszy, ale gdzieś pośrodku. Wyróżnianie się nie sprawiało mu zbytniej przyjemności. Przez większość czasu zamykał się w swoim własnym świecie. Przez całe życie brakowało mu jakiegoś małego czegoś, zupełnie jakby ciężar i cień całej rodziny nie pozwalał mu rozwinąć skrzydeł. Kiedy już rozwinie te skrzydła, nie zamierzał być nikim wyjątkowym. Zamierzał po prostu być. Stąpał konkretnie po ziemi i nie lubił, kiedy ktoś próbował mu cokolwiek wmawiać. Panicznie bał się swojej matki i wiedział, że kiedy tylko się od niej uwolni, będzie mógł wreszcie być sobą; cichym, spokojnym Bartkiem, który jednak potrafi zawalczyć o swoje, ale tylko wtedy, gdy nikt nad nim nie stoi. W głębi duszy wiedział, że ma talent plastyczny, ale nikt nigdy nie myślał o Bartku jako o artyście . Bartek był tylko Bartkiem. Jego życie było ciągiem kompromisów, a on chętnie szedł na te kompromisy, o ile tylko nie wymagało to od niego większych wyrzeczeń. Bartek lubił rysować. Jego rodzice lubili rzeczy poważne i budzące powszechny szacunek. Architektura wydawała się idealnym kompromisem, a w końcu i tak uwielbiał budynki. Kiedy wyobrażał sobie siebie za dwadzieścia lat, widział czarną plamę. Nigdy nie wyszedł z szafy przed nikim, kogo znał, ale kiedyś powiedział bezdomnemu na przystanku autobusowym w Lublinie o tym, że jest gejem. To był jego pierwszy coming out. Dwa razy w życiu został pocałowany i wszystkie dwa były okropne.

Kontrapunkt Tom IWhere stories live. Discover now