Rozdział XII: On, Julian i ktoś jeszcze

3 0 0
                                    


Julian, I thought I told you this

But I guess I was wrong, yeah, yeah

Oh, Julian, it probably scares you now

In the future it counts, you got to trust me, trust me, yeah

So lock this song away for the darker day

When you're down on your knees, screaming "oh Lord"

I am always there, you just keep that in mind

When you wake in the morning you'll be satisfied

'Cause there is always a wrong to your right

And there will always be a war somewhere to fight

And God knows I've had some rough fuckin' years

Oh, oh Lord, oh Lord, keep on keepin' on*


Bartek zbiegł za nimi na dół po schodach i uniósł brwi, kiedy zobaczył drugi motor stojący obok tego Oliwera. Pola zdążyła już założyć kask, kiedy Oliwer rzucił roztargnionym tonem:

- A Oskar?

- Już do niego dzwoniłam, jest w drodze - odparła nadal nieco roztrzęsionym tonem, choć już się trochę uspokoiła. Oliwer jedynie pokiwał głową, a Bartek bez słowa usiadł za nim, nie widząc za bardzo innego wyjścia, chociaż w tej pozycji wszystko bolało go jeszcze bardziej. Oliwer obrócił się, żeby spojrzeć na niego pytająco, na co Bartek tylko przewrócił oczami.

- Jedź, jedź - ponaglił go. Tym razem naprawdę myślał, że za chwilę zginie, bo Oli jechał o wiele szybciej niż poprzedniej nocy i Bartkowi przez moment zachciało się wymiotować. Kiedy jechali alejami, Pola siedziała im na ogonie. Co oni mieli z tymi motorami? Bartkowi przeszło przez myśl, że kiedy byli razem, musieli być taką ładną parą , po czym przeklął się w duchu i nakazał sam sobie nie zachowywać się absurdalnie. Podczas jazdy wreszcie miał moment, żeby pomyśleć i dotarła do niego świadomość tego, że była dziewczyna Oliwera zastała ich właśnie razem w łóżku, nagich, w dość jednoznacznej sytuacji. Ani Oliwer, ani Pola nie wydawali się tym jednak przejmować, więc Bartek postanowił zrobić to samo, zwłaszcza że mieli o wiele bardziej naglące sprawy na głowie.

Odetchnął z ulgą, kiedy zatrzymali się na nowohuckim osiedlu. Razem z Polą dogonili Oliwera, który w kilka sekund znalazł się przy drzwiach do klatki, a następnie na schodach. Zatrzymał się na pierwszym piętrze i zaczął dobijać się do drzwi. Potem zadzwonił dzwonkiem, a później znowu walnął kilka razy, tak na wszelki wypadek.

W końcu drzwi uchyliły się i wyjrzała zza nich młoda kobieta, sporo niższa od Oliwera. Bartek nie był pewien, ile mogła mieć lat. Wyglądała na okolice trzydziestki, ale miała bardzo zniszczoną cerę, więc prawdopodobnie to było spowodowane tym, bo Bartek wiedział przecież, że Olga była młodsza od Oliwera. Poza tym podobieństwo było może nie uderzające, ale wyraźne. Miała niebieskie oczy, większe i bardziej okrągłe niż jej bracia i długie, brązowe włosy, choć na czubku jej głowy widać było jasne odrosty. Spojrzała na Oliwera tymi swoimi wielkimi oczami i zmarszczyła brwi.

- Jest tu twój mąż? - zapytał Oli bez żadnych wstępów. Bartek wyczuwał w jego tonie, że ledwo nad sobą panował. Olga jakby skuliła się w sobie. Bartek zmarszczył brwi. Bała się go?

- Nie ma - odparła cicho. Miała zachrypnięty głos, który zupełnie nie pasował do jej drobnej budowy.

- A Julian? - zapytał znowu, najwyraźniej mając ją kompletnie w dupie i potrzebując jedynie informacji. Olga spojrzała na niego bez zrozumienia. W ogóle sprawiała wrażenie jakiejś takiej... otępiałej.

Kontrapunkt Tom IUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum