Rozdział XIV: Krok do przodu, dwa do tyłu

3 0 0
                                    


When you feel my heat

Look into my eyes

It's where my demons hide

It's where my demons hide

Don't get too close

It's dark inside

It's where my demons hide

It's where my demons hide*


31 grudnia

- Mamo, Magda i Wojtek już są, więc lecę! - zawołał Bartek na cały dom i zupełnie nagle poczuł się, jakby znowu był w liceum. Jego matka wychyliła się zza kuchennych drzwi.

- Okej, baw się dobrze, kochanie - odparła z uśmiechem. Czasami bywała sympatyczna, między innymi kiedy Bartek wychodził ze znajomymi, których lubiła. Zawsze mówiła, że Wojtek to taki „porządny chłopak", a Magda to taka „dobra dziewczyna". Próbował wyobrazić sobie, jak jego mama zareagowałaby na jego obecnych znajomych i wzdrygnął się. Podejrzewał, że mogłaby się przeżegnać, gdyby tylko zobaczyła tatuaże Oliwera, a jak dodać do tego motor, imprezowanie, narkotykową przeszłość i ostrego rocka... rany boskie, nawet nie chciał o tym myśleć. Oli naprawdę był idealnym przykładem faceta, którego żaden rodzic nie chciałby zobaczyć kręcącego się wokół swoich dzieci. Ale to był tylko dowód na to, jak bardzo pozory myliły.

Nadal trochę dziwnie było być w domu, ale po ponad tygodniu przyzwyczaił się ponownie do tego, że mama czasami truła, ojca wiecznie nie było, a Magda i Wojtek co jakiś czas wpadali, żeby go gdzieś wyciągnąć. Zupełnie, jakby cofnął się w czasie, jednak to i tak nie do końca działało, bo ten obrazek nie prezentował się już zbyt dobrze teraz, kiedy Bartek zasmakował czegoś innego. Tutaj nie było wiecznego zgiełku, oszałamiających imprez, barwnych ludzi i mnóstwa znajomych. Tutaj nie był fajnym Bartkiem, był szarym Bartkiem, którego wszyscy znali jako syna katechetki. No i co najważniejsze nie było tu Oliwera, a Bartek ledwo już wytrzymywał. Pocieszał się myślą, że zobaczy go jutro wieczorem, ale i tak miał wrażenie, że za chwilę zacznie się telepać. Chyba nie dało się uzależnić od osoby , prawda? Bo wszystkie objawy właśnie na to wskazywały.

- I co, gotowy na imprezę? - zapytała radośnie Magda, wskakując na jego ganek. Bartek wyszczerzył zęby.

- Ależ oczywiście - odparł, witając się z Wojtkiem. Całą trójką podążyli w dół ulicy, bo gość, który zaprosił ich na Sylwestra mieszkał zaledwie parę domów dalej. To był ich znajomy z liceum, z którym Magda i Wojtek ciągle utrzymywali kontakt, bo w końcu tutaj mieszkali, a o którego istnieniu Bartek niemal już zapomniał.

Magda wyglądała bardzo ładnie. Zawsze miała bardzo ciemne, prawie czarne włosy, ale teraz ścięła je i sięgały jej tylko do ramion. Bartek zdążył już wszystko skomplementować, łącznie z jej sukienką, bo wiedział, że zawsze narzekała, że „jej chłopaki" niczego nie zauważają. Normalnie nigdy nie zwróciłby na to uwagi. Wojtek za to nie zmienił się w ogóle. Zawsze sam mówił o sobie, że jest prosty chłopak i to była prawda, a poza tym był szczery do bólu. Bartek naprawdę go uwielbiał. Teraz, kiedy znowu go zobaczył, zrobiło mu się strasznie głupio, że tak się zachował w stosunku do swojego najlepszego przyjaciela. W końcu on na Wojtka mógł liczyć zawsze . To była osoba, na której zwyczajnie można było polegać.

Kiedy dotarli na imprezę, Bartek musiał spędzić trochę czasu na witaniu się ze wszystkimi, których od dawna nie widział. Trochę go to zaskoczyło, bo zawsze wydawało mu się, że był raczej przezroczysty i nikt nie zwracał na niego większej uwagi, ale oni naprawdę zareagowali na jego widok z entuzjazmem. Dlaczego ludzie z liceum zaczynali być mili dopiero po liceum?

Kontrapunkt Tom Iحيث تعيش القصص. اكتشف الآن