-'Panie Tyrone. Pana zachowanie jest karygodne' - usłyszał kilka godzin wcześniej.
Po prostu szedł korytarzem.
-'Ale w czym problem?'
Aktualnie szedł korytarzem.
-'Jeszcze jedna taka akcja i zostanie pan zwolniony! '
Szedł.
Samotnie szedł.-'Dziwak'
-'Czy on w ogóle jest normalny?'
Szedł.
Szedł.
Szedł.Aktualnie szedł.
Zatrzymał się.
Stał przed drzwiami swojej klasy.Wszystko wyglądało inaczej w półmroku. Jakby ciemność odkrywała emocje jego ducha. Powoli chwycił za klamkę i głośny wrzask wspomnienia wbił się w jego umysł. Wrzask bólu, tortur i... Śmierci. Jego wrzask.
-Wejdziemy w końcu, czy nie? - usłyszał za sobą głos swojego ucznia, wróć Billa, wróć Gillberta.
Spojrzał na niego, a blondyn pokazał mu swoją znudzoną minę.
Może serio nic nie pamiętał?
Przecież Bill w jego wymiarze...Profesor Johnes posłał mu przyjazny uśmiech.
-Dobrze - mruknął, otwierając drzwi.
Przecież to nie mógł być Bill.
Co on sobie wyobraża?Po chwili obaj wtargnęli do środka. Profesor Johnes podszedł do biurka i podparła się o nie dłońmi. Poczuł się lepiej. To tylko złudzenie.
-A więc z czym masz problem? - zaczął i spojrzał kątem oka, jak jego uczeń zamyka drzwi.
Gillbert odwrócił się w jego kierunku.
-A ty? - rzucił z dziwnym uśmiechem.
Oczy profesora Johnesa otworzyły się szerzej.
-Jestem twoim nauczycielem, więc chyba powinieneś się do mnie inaczej zwracać
Gillbert prychnął, podchodząc do profesora Johnesa :
-Och? Ty nigdy tego nie zrobiłeś - wbił paznokcie w tablicę. Nieznośny pisk rozległ się do czasu aż nie zatrzymał się u boku biurka i zabrał rękę - Może dla przypomnienia powtórzę pytanie :Z czym masz problem?
Coś było nie tak.
Nie śnił.
Spojrzał na tą twarz z szeroko otwartą buzią.
To był Bill!
Musiał coś zrobić!
Cokolwiek!-Ja... - powiedział niewyraźne z szeroko otwartymi ustami.
-Ty? Tylko tyle umiesz powiedzieć? - Bill zaśmiał się i dotknął jego brody, unosząc ją i na siłę zamykając mu usta-Oj Sosna postaraj się! Zaskocz mnie! Zabaw!
Tyrone oprzytomniał.
To nie był sen.
Dlaczego wolał tym razem mieć taki koszmar?Bill zabrał rękę i zaczął chichotać :
-Spodziewałem się, że będziesz mniej nudny
-Czego chcesz?! - w odpowiedzi wrzasnął, a jego szpony przebiły biurko.
Odłamki spadały, gdy jego dłonie niszczyły drewno. Tym razem to Bill otworzył usta ze zdziwienia i cofnął się o krok, lecz po chwili uśmiechnął się szerzej i zadrwił :
-No proszę, jednak umiesz mówić. Masz nawet ten demoniczny akcent. Doskonale
W Tyrone'ie coś zawrzało. Poczuł, jak jego dwa, ludzkie palce mrowieją, pękają niczym zniszczona porcelana, a ich odłamki lądują na podłodze.
Musiał opanować emocje.
Jego głos ponownie stał się cichszy i spokojniejszy :
-Nie odpowiedziałeś - zauważył.
Bill okrążył go i stanął przy drugim krańcu biurka.
-Bo raczej to wiesz - zaśmiał się, przecierając łzę rozbawienie z oka, po czym z lekkim uśmiechem dodał spokojniej - Poza tym twój bachor.. . To słodkie, że martwisz się o mnie nawet w kolejnych życiach
Alcor nie wytrzymał. Zerwał się, spoglądając na Ciphera z całą nienawiścią jaką miał w sobie.
-Zamknij się! - wzdłuż jego oka pękła rysa.
Poczuł to.
Nie mógł stracić kontroli.
Mina Ciphera stała się bardziej skupiona.
-Czemu? Jesteś zły, że pożyczyłem jego sad story? - Bill dodał z jeszcze bardziej pogardliwym uśmieszkiem - Nie martw się. Nie tylko jego... A ty wiesz-urwał, melodyjnie uderzając paznokciami o blat -... Polubili mnie. Gwiazdeczka nawet chyba pokochała! Może dostaniesz zaproszenie na wesele. Nie cieszysz się?
Cisza.
Alcor zacisnął zęby i spuścił wzrok.
Nie wiedział nawet, co odpowiedzieć.To było zbyt okropne.
-Sosna, co jest? Obraziłeś się? - nagle usłyszał szept przy uchu - Sosna...
Gwałtownie wyprostował się, spojrzał na niego jednym ludzkim, drugim w całości białym okiem. Jego ręka chwyciła szyję Billa.
-Gadaj czego chcesz- syknął Alcor.
Cipher skrzywił się.
-Oj przestań. Chyba nie zabijesz ucznia
Bill zrozumiał.
To nie był Sosna, którego znał.
To nawet nie był Sosna.Kącik ust Alcora uniósł się, powodując poszerzające jego uśmiech, kolejne pęknięcie, z którego widać było ostre siekacze.
-Chcesz się założyć? - usłyszał Bill , a niewielkie uczucie niepokoju zakwitło w nim i równie szybko zostało zastąpione przez jego pewność siebie.
Przewrócił okiem z pozornym niewzruszeniem :
-Zgoda. Jesteś całkiem ciekawy i dlatego mnie zaintrygowałeś
Alcor zabrał szponiastą dłoń z jego poranionej szyi. Spojrzał na krew Ciphera pod pazurami.
Zwykła, ludzka, czerwona.
-To ty mnie nieświadomie wskrzesiłeś, więc mogę zaproponować ci pewną ofertę? - Bill wbił w Alcora wzrok. Tak bardzo chciał zobaczyć jego reakcje, ale twarz Dreambendera była bez wyrazu - Przez to, co zrobiłeś znam twoją historię. Jesteś dzieckiem we mgle. Ja jestem dorosłym. Co powiesz na oddanie mi swojej mocy? W ten sposób przestaniesz być eksperymentem tamtego mnie, Pines'owie powiedzmy, że przeżyją, mógłbyś zostać człowiekiem i co za tym idzie moim eksperymentem- dodał, chichocząc - Zawsze ciekawiła mnie zabawa w chirurga i to, jak funkcjonowałoby ciało bez układu nerwowego- wyciągnął do Alcora dłoń pozbawioną niebieskich płomieni - To jak, piekielna gwiazdo?
Oczy Alcora otworzyły się szerzej.
~~~~~
Dipper właśnie skończył montować aparat na górze ściany.
-Gotowe - oznajmił, a Pacifica zabezpieczyła drabinę, gdy schodził, następnie spojrzał na nią.
Uśmiechnęła się.
-Sądzisz, że zobaczymy coś ciekawego?
Dipper odwzajemnił uśmiech.
-Myślę, że tak
![](https://img.wattpad.com/cover/357587920-288-k743890.jpg)
YOU ARE READING
Nie mający kłamać | Gravity Falls
FanfictionDruga część po "Nie mającym istnieć" Po powrocie do swojego świata Alcor z pomocą przyjaciół skupia się na tym, aby przynajmniej spowolnić przemianę w Boga, lecz z tyłu głowy wciąż czuje, że przy pożegnaniu z Dipperem popełnił błąd, ale są tematy...