Rozdział 10

57 11 8
                                    


Hunter

Wstałem wcześnie do pracy, bo Jason zadzwonił do mnie, że jest napięty grafik.

Kurwa nic nowego.

Wychodząc, upewniłem się, że moja siostra żyła i udałem się do samochodu. W drodze do hangaru miałem flashbacki niebieskookiego, blond anioła. Była tak cudowna, że o ja pierdolę ...Sama Afrodyta się przy niej chowała do podziemia .Stałem przy bramie i czekałem, aż łaskawie stróż otworzy mi bramę, po czym z pędem wjechałem na hangar i wprowadziłem auto na parking. W sali zbiorowej czekała na mnie ekipa i mój zajebisty współpracownik Jason.

-Siema wszystkim!-przywitałem.

-Czekaliśmy na ciebie tylko...-odpowiedział załamany Jason.

-Mów co się dzieję, bo wnioskując po twojej minie jest grubo.

-No wiesz pamiętasz może Ralfa?

-Ten co skończył w kanale?

-Tak dokładnie on.

-No to co z nim?

-Nie koniecznie z nim, ale z jego ludźmi...zaczęli się interesować jego zniknięciem i domyślają się, że to my.

Kto by się spodziewał.

-No to było do przewidzenia....

Nagle rozległ się na cały hangar alarm. Ki zbiegał z góry jakby jego śliczne blond włoski się paliły.

-Kurwaa ludzie!-krzyknął zasapany- Jadą tu!

-Jak to jadą?!-spytałem poddenerwowany.

-Alarm piszczy, bo próbowali zhakować nam system...

-Dobra ludzie! Wyślijcie snajperów na fronty. Ki, ja i Omin idziemy do pokoju B. Jason zostajesz uzbrojony przy kamerach i blokujesz im wejścia, i opancerz butkę stróża przy bramie. Jamin i Moncler lecicie na lewy front budynku, do podziemia, jakby była taka potrzeba w busie czeka Tur i Marsal. Wejście A ma Diego, Mark i Diew. Pamiętajcie jakby coś poszło nie po naszej myśli, wszyscy schodzimy do podziemia, ale nie przewidujemy takiej opcji. Najgorszego debila się pozbyliśmy, to jakieś jego plebsy nam nic nie zrobią. Nie oszukujmy się, ale prawda jest taka ,że oni nawet nie wiedzą jak się nazywają. Bez zbędnego pierdolenia zapraszam was na swoje miejsca!

Już po chwili, każdy był na swoich miejscach i czekał na komunikat snajperów.

-Dwie G klasy podjeżdżają od tyłu-zameldował snajper.

-Debile-parsknąłem pod nosem.

-Co mamy robić?

-Odstrzał-rozkazałem.

Już po sekundzie było można słyszeć jak kilkanaście naboi wychodzi z tych wypucowanych cudeniek...kochałem ten dźwięk.

-Na chwilę obecną to wszyscy-zameldował.

-Dobra robota!-pochwaliłem zadowolony.

-Obserwują nas z drona....-dźwięk strzału-Obserwowali.. nie odpuszczą tak łatwo szefie

-Wiem, odstrzał na każdego, Zrozumiano?

-Tak Taj.

-Jason spróbuj obczaić ilu ich jest i czy jak ich odjebiemy tych to będzie koniec z tym powaleńcem.

-Daj mi chwile Taj-kilku sekundowa przerwa-Taj?

-Dawaj.

-Jest ich około dwudziestu ludzi i wchodzą tylnym wyjściem, czyli do was.

-Dobra kontroluj akcje-nakazałem-Ki idą do nas.

-No to się zabawimy-uśmiechnął się Ki.

Pojebany jest, ale za to go kocham.

Słyszeliśmy nadchodzące kroki i po chwili wyjebali nam drzwi.

Kurwa moje zajebiste drzwi za pół miliona, zabolało inaczej.

Nie słyszałem nic innego oprócz napierdalania spluw i innych fajnych zabawek, w końcu Ki się wkurwił i wjebał jednemu granat do buzi.

-Bon apetit!-powiedział popychając go na innych pionków.

Pierdolone domino.

-Boże Ki ....

-Nowa ksywka?-zaśmiał się-Wychodzimy na zewnątrz?

-Możemy tylko ściągnij kogoś na nasze miejsce.

-Leonkuuu!-zaczął nawoływać.

-Ki kurwa! Co ty odpierdalasz?

-Weź Cola'a, Rayan'a i Qim, a my lecimy na tyły budynku.

-Dobra dajcie nam chwile.

Dosłownie ich teleportacja trwała chwile, daliśmy znać snajperom, że wychodzimy, aby przypadkiem nas nie odjebali i już po sekundzie nasza cudowna trójeczka wychodziła z hangaru wyglądając jakbyśmy byli w edicie.

Ledwie zdążyłem ogarnąć gdzie jestem, a już skurwiele zaczęli strzelać mi koło łba. Ewidentnie chcieli być nie przewidywalni, no ale bywa.

-Taj kucnij!-krzyknął Omin.

Zdążyłem paść na ziemie i gdyby nie Omin poczuł bym w sobie naboje.

-Wy pierdolone skurwysyny!-wydarłem się tak mocno, że nie byłem z siebie wypowiedzieć słowa więcej.

Podniosłem się z ziemi i kierowałem się w stronę tych debili.

-Taj stój!-Ki i Omin darli się wniebogłosy, ale ja? Miałem wyjebane. Raz granacik poleciał, raz kogoś odjebałem, obróciłem się raz za siebie ,a połowa ekipy biegła za mną.

Niesamowici ludzie.

Byłem pod wpływem takich emocji, że nikt nie był w stanie mnie powstrzymać, metalowe kuli wbijały się w ich ciała, niczym moje oczy w Lilian. Pojebane, że nawet myślałem o niej w pracy, gdzie zawsze życie prywatne odstawiałem na bok. W pewnym momencie poczułem jak kręci mi się w głowie i podbiegł do mnie Leon.

-Taj co się dzieje?Wszystko okej?

-Mhmm-odpowiedziałem zmęczony.

-Wygraliśmy!-krzyczał zadowolony Ki.

-Nie ciesz się tak synku, bo zostały jeszcze ciała-Omin nazywał Ki synkiem, przez to, że był najmłodszy z całej grupy.

-Tur i Marsal zbierają ich-poklepał go po plecach.

-Wszystko git Taj? Jesteś jakiś inny dzisiaj, aż niepodobne do ciebie.

-Wydaje ci się, taki dzień-posłałem wymuszony uśmiech.

-Racja, ale przynajmniej jeden gang debili załatwiony jeszcze tylko milion innych.

-Umiesz pocieszać-zaśmiałem się.

Kochałem te robotę i ludzi z którymi pracowałem, byliśmy jak rodzina. Każdy z nas dawał z siebie milion procent i darzył się wzajemnym zaufaniem nawet jeśli chodziło o życie. Dużo pracy nas to wszystkich kosztowało, ale oficjalnie mogę powiedzieć, że jestem z tego dumny.

Poszedłem jeszcze na górę pożegnać się z Jasonem.

-A ty nie jedziesz jeszcze?

-Dodaje dodatkowy system zabezpieczeń i muszę zrobić listę co trzeba dokupić do magazynu.

-Jedź do domu, jesteś zmęczony...

-To zajmie mi to chwile.

-Jak chcesz, ale ja się zbieram.

-Dobra to do jutra!-krzyknął, a ja w odpowiedzi machnąłem ręką.

Byłem tak potężnie zmęczony, że dziwił mnie fakt, że udało mi się dojechać do domu. Wchodząc zauważyłem, że nie było Alexy w domu, ale domyśliłem się, że jest albo z Lucasem, albo znowu ma przygotowania do pokazu. Mimo tego, że nie miąłem ani jednego procentu siły, włączyłem na całe mieszkanie Travis'a i wziąłem szybki prysznic-czy taki szybki? Może jednak nie do końca. Ubrałem tylko bokserki i padłem na łóżko jakby ktoś mnie odstrzelił a w tle leciała randomowa playlista Travis'a.

Soulmates #1 (PL)Where stories live. Discover now