Rozdział 27

21 6 0
                                    



Hunter

Ostatnimi tygodniami coraz więcej czasu poświęcałem na treningi i czułem się bardzo przygotowany. Zamówienia były mniejsze niż zwykle, co zaczynało mnie niepokoić. Składałem zamówienie do magazynu, a na panelu powiadomień wyświetliła się podejrzana wiadomość.

Nieznany

*przesyła zdjęcie*

Co do chuja robili na nim moi rodzice. Przesunąłem wiadomość niżej.

25 milionów do wieczora. Jak nie , nie będę miał nic przeciwko, aby poczęstować ich po naboju.

-Jason!

Blondyn wbiegł do pokoju.

-O kurwa!-oparł się o biurko.-Co zamierzasz zrobić?

-Rozpierdolić tego durnia.-przebierałem ubrania.-Zbieraj ekipę i ustal lokalizację. Obstawiam, że nie jest to ktoś bystry.

...

Prawda jest taka, że nienawidziłem swoich rodziców, ale nigdy nie pozwoliłbym żeby zginęli. Nie w taki sposób. W trakcie jazdy wybrałem numer do Ali.

-Słuchaj jadę na akcję.

-I czemu do mnie dzwonisz?-spytała zdziwiona.

-Bo chodzi o naszych rodziców.

-O czym mówisz?

-Ktoś wysłał mi ich zdjęcie. Porwali ich w zamian zażądali 25 milionów.

W słuchawce nastała cisza.

-Informuj mnie.

....

Po kilkugodzinnej drodze moje samochody wjechały na teren opuszczonej fabryki.

-Hunter wiem, że to twoi rodzice, ale zachowaj trzeźwość umysłu.-mówił Ki.

-Nienawidzę ich!-wydarłem się.

-Czemu ich ratujesz?-spytał zmieszany.

-Bo nie potrafię być takim skurwysynem.

Rozwaliłem drzwi i wbiegłem do środka. Nie czekając odstrzelałem każdą migającą mi przed twarzą postać.

-Ki granat! Prawy róg.

Dzięki temu, że mieliśmy noktowizory. Widzieliśmy w ciemności, porównując się do tych półgłówków.

-Wiesz jak sprawić mi radość.-usłyszałem jego głos w słuchawce.

-Co się dzieję chłopaki?-przemówił J.-Granat?

-Żyjemy.-odezwał się Omin.

Pokazałem ręką, aby szli za mną. Kopnąłem metalowe drzwi. Na środku stał słup do, którego przywiązani byli moi rodzice.

-Ochraniajcie mnie.-powiedziałem.

Podszedłem, aby przeciąć liny.

-Hunter?-wydyszała matka.

Nie odezwałem się.

-Spójrz na mnie.-rozkazała.

Nawet tu musiała się rządzić. Przeniosłem wzrok.

-To ty.-wyszeptała.

Oddaliłem się, aby uwolnić ojca.

-Celine to on?-spytał zdruzgotany ojciec.

-Nie źle was urządzili.-odezwałem się.-Myślałem, że umiesz się obronić. Jak widać ciosy, które na mnie stosowałeś nie były wystarczające.

Soulmates #1 (PL)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu