-Rozdział 57-

324 46 59
                                    

Pov. Katsuki

Byłem w czymś na wzór korytarza, na którym końcu znajdowało się białe i oślepiające światło. Głupio byłoby być w takim miejscu i nie dowiedzieć się co jest po drugiej stronie tej ,,ściany". Zacząłem zbliżać się coraz to bliżej tego światła, aż ono stawało się coraz bledsze przez co mogłem zauważyć co jest pod drugiej stronie. Uśmiechnąłem się gdy tylko zobaczyłem moją Omegę stojącą tam i uśmiechającą się do mnie również. Jednak jak przyspieszyłem kroku by znaleźć się przy jego boku jak najszybciej usłyszałem coś za sobą. Miałem już otwierać usta by krzyknąć do zielono-włosego, ale ktoś ewidentnie był szybszy niż ja. Nagle przebiegł przeze mnie ten mieszaniec, biegnąc wprost do Izuku.

- Izuku! - krzyknął a gdy już był przy nim chwycił go w biodrach, podniósł do góry i zaczął obracać dookoła własnej osi. Myślałem, że zaraz żyły mi powyskakują a krew we mnie gotować.

- Zostaw go w tej chwili mieszańcu jebany! - krzyknąłem do niego, ale nic. Zero interakcji i zainteresowania tym czym mówię. Nawet Izuku się nie odezwał, ani nawet się na mnie nie popatrzył.

Na twarzy młodszego widniał duży uśmiech, był on taki szczery i kochany. Wyglądał tak jak zawsze, gdy uśmiecha się do mnie.

Gdy tylko byłem już przy nich chciałem wziąć Izuku lecz coś mi nie pozwalało. A dokładniej jak tylko chciałem go dotknąć moja dłoń przechodziła przez jego ciało. Spróbowałem tego samego tylko z mieszańcem i było dokładnie tak jak i w przypadku Omegi. Wystraszyłem się już nie na żarty. Po pierwsze żadne z nich mnie nie słyszało, a po drugie nie mogłem ich dotknąć, ponieważ moja dłoń przechodziła przez ich ciała. Tak jakby byli duchami czy coś w ten deseń. Jednak to co widziałem do tej pory było niczym co zobaczyłem przed chwilą. A dokładniej to jak ich usta spotykają się ze sobą, łącząc się w namiętnym i pełnym miłości pocałunku. Moje serce zakuło a ja czułem jakby rozpadało się na milion małych kawałków. Dłonie zaczęły drżeć, ale nie wiem czy ze strachu, złości czy rozpaczy. Pomimo tego, że nie czuli mnie, ani nie słyszeli krzyczałem, biłem a przynajmniej próbowałem i błagałem by to wszystko się skończyło.

Nagle mój obraz zaczął przesuwać się z bardzo dużą prędkością, aż nie zatrzymał się w losowym momencie. Rozejrzałem się dookoła siebie i już wiedziałem gdzie jestem. Znajdowałem się przed domem tej kurwy. Nie myśląc więcej wszedłem przez furtkę, a później prosto do jego domu. Nie bawiłem się w jakieś pukanie tylko od razu zacząłem przeszukiwać każdy pokój i krzyczeć imię mojego ukochanego.

Jak tylko przeszukałem cały dom wróciłem z powrotem na parter i przeszedłem przez drzwi na ogród. Dlaczego wszystko co dzisiaj widzę załamuje mnie jeszcze bardziej? Tylko, że tym razem tak już totalnie. Izuku stał na środku ogrodu obok niego było posadzone krzewy z różami, w których wyglądał naprawdę pięknie jednak gdyby nie jeden fakt...

A dokładniej taki, że przed nim klęczał ten cały Todoroki, nie oświadczał mu się. Nie on robił zdecydowanie coś gorszego. Bluzka Izuku była podwinięta przez co dwukolorowy miał dobry dostęp do jego dużego brzuszka. Ten chuj całował jego brzuch, w którym najprawdopodobniej był jego szczeniak. Jego pierworodny..

- Nie, nie proszę... nie tylko nie to... Izuku, kochanie proszę usłysz mnie... powiedz mi, że to nie jest prawda.. że to jakiś pojebany i nie normalny koszmar.. - zajęczałem żałośnie upadając na kolana. Z moich oczu zaczęły wypływać pojedyncze łzy, a później już tylko ich wodospad, którego nie dało się za nic zatrzymać. Łzy się lały, moje serce pękało jeszcze bardziej a moje całe ciało drżało - N-nie t-to nie prawda... ni-e to nie m-oż-e być prawda - próbowałem to sobie wmówić. Nie szło mi to jednak za najlepiej.

Te chwile spędzone z TobąWhere stories live. Discover now