rozdział XVIII

248 18 11
                                    

Kolejne dni leciały bardzo szybko i nim się spostrzegłem, od całego incydentu minął już dobry tydzień, który nie przyniósł absolutnie niczego dobrego. Żyłem jak w amoku, nic dziwnego więc że nie zauważyłem upływu czasu.

Moje myśli nieustannie błądziły wśród wciąż tych samych zdarzeń. Poczucie winy i porażki zalewało duszę, a niepokój nie pozwalał normalnie funkcjonować. Czułem jakby tuż za rogiem pokoju czaiło się coś, co sprawiłoby, że cierpiałbym jeszcze bardziej. Czy się dało? Z pewnością. Czy zasługuję? Zapewne tak.

Byłem obecny ciałem, ale nie duchem, co niejednokrotnie dostrzegł San. Po kilka razy zmuszony był wymawiać moje imię nim w końcu zwróciłem na niego uwagę.

Nie potrafię wymienić nawet jednego tytułu filmu, jakie miałem okazje oglądać w ciągu całych tych siedmiu dni lub może to San miał taką możliwość, ja nie przypominam sobie nawet rąbka fabuły żadnego z nich. Obraz z telewizora migotał gdzieś w tle, ale nawet jeżeli mój wzrok był zwrócony w jego stronę, nie dostrzegałem rozgrywającej się na nim akcji.

Z resztą myślę, że nie tyczyło się to tylko mnie. San też siedział na krześle obok mojego łóżka, lecz za każdym razem gdy postanowiłem zerknąć w jego kierunku, jego spojrzenie było tak samo nieobecne. Z pewnością myślał wiele o tym, co się wydarzyło.

Gdyby to było możliwe, powiedziałbym że boli mnie dusza.

Nie radzę sobie z tym. Prawdopodobnie gdyby nie kroplówka, która stale dostarcza płyn do moich żył, nie miałbym już czym płakać. Oczy szczypią mnie niemiłosiernie, a skóra pod nimi jest wyraźnie sucha i podrażniona, przez co San po kilka razy dziennie musi smarować ją kremem nawilżającym. Dobrze zajął się natomiast moją raną na szyi, gdyż ta w jego mniemaniu była już coraz mniej wyraźna, mogę to zaliczyć jako jeden z niewielu plusów ostatniego czasu.

To wszystko odbija się również na nim, na Sanie.

Moim incydentem mocno nadszarpnąłem jego zaufanie. Doprowadziło to do tego, że mężczyzna przesiadywał w moim pokoju niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę, mierząc mnie podejrzliwym spojrzeniem. Tak, stał się o wiele bardziej wyczulony. Zwracał uwagę na każdy mój, nawet najmniejszy ruch, a do domu udawał się tylko wtedy, gdy miał pewność, że zasnąłem.

Nie wiem czy o całej sprawie poinformował moją matkę bądź Youngmi. Zapewne tak było, w końcu przekazywanie jej wieści o stanie mojego zdrowia wchodzi w zakres jego obowiązków, a San jest bardzo kompetentnym pracownikiem. Nawet gdyby tego nie zrobił, moja matka dowiedziałaby się wszystkiego od doktora Hana prędzej czy później. Jeżeli jednak ona lub Youngmi wiedziały, to nie bardzo przejęły się tym faktem, żadna z nich nie zjawiła się w moim pokoju w przeciągu tego tygodnia.

To już nawet nie sprawia mi bólu. Ich obojętność jest mi obojętna.

San był zdany na siebie, jak zawsze z resztą. Niekiedy próbował zaczynać rozmowy, jednak nigdy nie dochodziły one do skutku, oczywiście z mojego powodu. Nasza jedyna konwersacja polegała na odpowiadaniu przeze mnie na pytanie "jak się czujesz".

Zawsze było to tylko krótkie "ok", a Sanowi to wystarczało. Musiało, wiedział bowiem, że nie ma co liczyć na cokolwiek więcej. Wydaje mi się, że on zwyczajnie też nie miał ochoty na bardziej angażujące rozmowy.

Nie kąpał mnie codziennie, robił to co drugi dzień, widząc brak moich chęci do współpracy. Przy każdej czynności musiał używać własnych sił, gdyż ja nie czułem się na tyle w ich pełni, by go wspomóc. Albo po prostu nie chciałem tego robić, wolałem by zostawił mnie w spokoju, by nie dotykał mojego ciała. Przez ostatni tydzień nie płukałem też ust. Na dobrą sprawę nie dostrzegałem nawet momentu, w którym San stawiał kubek na szafce nocnej. Pamiętam jedynie jego zawiedziony wzrok za każdym razem, gdy po niego wracał.

Silencio | WoosanWhere stories live. Discover now