rozdział VIII

252 18 7
                                    


Dwudziesty trzeci lipca.

Siódma dwanaście.

Wciąż leżę.

Obudził mnie San, któremu niewielka buteleczka z płynnym lekiem wypadła z dłoni, uderzając o drewnianą podłogę. Popatrzył na mnie speszony, uśmiechając się lekko z zakłopotaniem.

Możliwe, że uznałbym to nawet za urocze, gdyby nie brutalne wyciągnięcie ze snu.

- Dzień dobry - odezwał się.

Od niekoniecznie sympatycznego spotkania ze znajomymi Youngmi minęły już całe dwa tygodnie. Zdążyłem przez ten czas zregenerować się już całkiem, a San pomagał mi w tym z wyjątkowym zapałem. Za punkt honoru obrał sobie bardziej zaawansowaną pracą nad moimi mięśniami.

Dlatego też masaże i ćwiczenia jakie ze mną wykonuje są teraz zarówno dłuższe, jak i bardziej wyczerpujące niż wcześniej. Dla niego oraz dla mnie.

Tak naprawdę dopiero po poznaniu Sana zrozumiałem ich sens. Alison zazwyczaj jeździła dłońmi po moich mięśniach, niby ugniatając je w pewien sposób, jednak nie przykładała do tego większej siły. San robił to... konkretnie. Więc jeżeli teraz ktoś powiedziałby mi, że wykupił sobie masaże z własnej, nieprzymuszonej woli, w formie relaksu, postukałbym go w czoło.

Nie było w tym bowiem nic przyjemnego.

W moim przypadku miało to jednak swój cel. Zaczynałem powoli domyślać się na czym polegała nowa taktyka Sana. Nie zamierzał już zmuszać mnie do normalnego jedzenia czy rozmowy. Chciał postawić mnie na nogi.

Niejednokrotnie wypominał mi jeszcze to, że nie potrafiłem pomóc sam sobie.

Ale czy tak było? Uważam, że potrafiłem. Zwyczajnie nie chciałem. Gdybym jednak tak mu odpowiedział, zapewne sam trzasnąłby mnie w głowę. San jest optymistą i liczy na to również z mojej strony. Ja byłem nim kiedyś, dlatego wiem jak to jest i z pożałowaniem słucham czasem jego perspektyw na przyszłość. Moją przyszłość.

Między nami jest różnie. Jednego dnia jego obecność mi nie przeszkadza, wręcz czuję się dobrze, gdy przebywa obok. Drugiego natomiast wyczekuję godziny dziewiętnastej, aż brunet wreszcie spisze w notesiku wszystkie informacje i wyjdzie, dając mi chwilę spokoju oraz ciszy. Zrezygnował z prób karmienia mnie, nawet o tym nie wspomina. Wciąż opowiada mi suche kawały, licząc na moją reakcję, a do tego zaczął otwierać się przede mną nieco bardziej. Częściej siada na moim łóżku i stara się prowadzić ze mną na pozór normalne konwersacje. Muszę szczerze przyznać, że przez ten wcale niedługi czas, jaki razem spędziliśmy, osiągnął ze mną więcej niż Alison. Z pewnością też działa mi na nerwy mniej niż ona, a do tego jego nastawienie go Youngmi jest raczej niezbyt pozytywne.

To działa na jego korzyść.

Jeśli chodzi o samą Youngmi, to raczej kiepsko wywiązuje się ze swoich zadań. Od czasu do czasu zjawia się, by pomóc w czymś Sanowi. Ani ona nie pała ku temu entuzjazmem, ani też brunet niekoniecznie wie, jakie zadania powinien jej zlecić. Prawda jest taka, że za dużo do zrobienia przy mnie nie ma. Zauważyłem też, że nie dopuszcza jej do żadnej czynności stricte medycznej, ani też takiej, która wymagałaby fizycznego kontaktu z moim ciałem.

Trzyma ją na dystans ode mnie.

Jej również to odpowiada, gdyż kiedy tylko zjawia się w moim pokoju, stara się ulokować swój wzrok wszędzie, byle tylko nie patrzeć na mnie. Wciąż czuje się nieswojo.

Ja jej w tym nie pomagam. Śledzę każdy jej ruch z dokładnością, by wyłapać nawet najkrótsze ukradkowe zerknięcie, co zaraz powoduje jej speszenie.

Silencio | WoosanWhere stories live. Discover now