rozdział XIII

257 19 24
                                    

Jest szesnasty sierpnia.

Minął już ponad tydzień od feralnej nocy, w której o mało co nie straciłem życia.

Zmieniło się niewiele, a jeśli już coś, to na gorsze.

Moja relacja z Sanem.

Tak, zdecydowanie na gorsze.

Czuję się źle, choć moje parametry wróciły do względnej normy.

Czuję się źle, bo lekarz powrócił do poprzednich leków.

Czuję się źle, bo koszmary dręczą mnie bardziej niż wcześniej.

Przez zamknięte powieki przewijają mi się na przemian obrazy z wypadku oraz nocy sprzed tygodnia. Strach towarzyszy mi nieustannie, a to wyczerpuje mnie jeszcze mocniej.

Czuję się źle, bo jestem sam.

Na własne życzenie, rzecz jasna.

To ja w końcu odepchnąłem od siebie Sana, to ja kazałem mu przestać sypiać w moim pokoju po zaledwie dwóch nocach, które spędził wygięty w niewygodnej pozycji na twardym krześle, oparty o materac mojego łóżka. To ja odwracałem wzrok, gdy uśmiechał się z tymi uroczymi dołeczkami i to ja zbywałem każdą jego próbę rozmowy.

Czułem jakbym stracił przyjaciela, choć San przecież wcale nim nie był.

Brakuje mi go, nie potrafię tego ukryć nawet przed samym sobą. Coś w środku nie pozwala mi jednak przedrzeć się przez wciąż odczuwany żal i zwyczajnie mu wybaczyć.

Nie wiem czy mi uwierzył, nigdy nie powiedział tego wprost.

Doceniam to, że nie dopuszcza do mojego pokoju matki ani Youngmi. Tę drugą widywałem jedynie gdy mijała mój pokój, zmierzając do swojego własnego. To też zdarzało się rzadko, gdyż zazwyczaj San zamykał drzwi.

Parę razy przystanęła niedaleko progu. Tak jakby zastanawiała się, czy wejść do środka. Zanim jednak zdołała postawić choć krok, brunet tarasował jej wejście. Nie był w tym zbytnio oczywisty. Zagadywał ją na różne niezobowiązujące tematy, które ostatecznie odciągały ją od pomysłu wejścia do pokoju. Wciąż zachowywał się przy tym uprzejmie i z pełną kulturą.

Jak to San.

Nie powiem, że się nie stara. Robi to cały czas, na każdym wręcz kroku. Daje mi przestrzeń, o którą nie muszę nawet prosić. Próbuje rozbawić mnie swoimi żałosnymi, wyciągniętymi z Internetu żartami lub ciekawymi historyjkami z życia, nie narzucając się przy tym. Sam stawia sobie granice, których usiłuje nie przekroczyć.

Doceniam to, choć wiem, że nie widać tego po mnie. Cieszę się, że wciąż tu jest, nawet jeżeli zostawia mnie na noc.

Jednym z najbardziej rozczulających momentów był ten, gdy dzień po całym zdarzeniu przysiadł na krześle obok mojego łóżka i zaczął tłumaczyć mi, w jaki sposób dotrzeć do jego domu. Opisał całą trasę, jaką pokonuje każdego dnia, by dojechać do mnie. Wymienił wszystkie linie autobusowe w pobliżu i czas, jaki potrzebny jest na pokonanie całej trasy. Wszystko podsumował słowami "nie chcę niczego przed tobą ukrywać".

I to był pierwszy raz, gdy trafił w moje serce. Pierwsza sytuacja, przez którą już po jednym dniu miałem ochotę zapewnić go, że wszystko jest między nami w porządku.

Druga była tego samego dnia, gdy wyciągnął ze swojej materiałowej torby niewielkich rozmiarów pudełko.

San z własnych pieniędzy kupił dla mnie telefon, a ja myślałem, że zaleję się łzami, gdy mi go wręczał, wyklinając siebie samego za to, że nie wpadł na ten pomysł wcześniej. Dołączył do niego od razu kartę, a w liście kontaktów znajdowało się jego imię, a gdy ze śmiechem zapytał czy wymazać znajdujące się obok niego fioletowe serduszko, pokręciłem w zaprzeczeniu głową.

Silencio | WoosanWhere stories live. Discover now