27. Małe dziecko.

161 9 13
                                    

Nicolás' POV

Susan zakłada czerwoną czapkę z pomponem, a jej policzki oraz nos lekko różowieją od mrozu. Nie mogliśmy trafić na lepszą pogodę w samym Londynie podczas wigilii. Przemierzając Oxford Street łapiemy na swoje ubrania płatki śniegu, a pod stopami chrząka nam opadający śnieg, którego jest pełno wokół nas. Minął tydzień odkąd oświadczyłem się Susan oraz tydzień odkąd ponownie zbieram się, aby powiedzieć jej, że to mi pomogła podczas tej tragicznej nocy. Jednak z jakiegoś powodu odsuwam od siebie tą myśl jak najdalej na ten dzień. W końcu jest wigilia i nie powinienem nikomu zwalać na głowę takiej bomby. Zaczekam z tym jeszcze kilka dni aż ten cały szał opadnie i będziemy mogli w spokoju porozmawiać.

Z mojego letargu wyciąga mnie rozbryzgująca się kulka śniegu na moim ramieniu. Zaskoczy spoglądam na rozbawiona dziewczynę rzucająca mi wyzwanie. Prowokująco unosi brew, a ja szeroko się uśmiecham. Moja narzeczona szykuje następna śnieżkę i zanim zdążę zebrać odpowiednia ilość śniegu ponownie we mnie rzuca.

- Co tak słabo príncipe pobrecito? - wybucha śmiechem.

- Przecież muszę ci dać jakieś fory - wzruszam ramionami z głupkowatym uśmiechem i w końcu rzucam kulka śniegu trafiając ja w brzuch.

- Nie powiedziałeś tego! Cofnij to! - udaje, że jest zdenerwowana, ale jej oczy lśnią czystym rozbawieniem.

- Nie ma opcji mi reina - wybucham śmiechem - Z mojej strony zasługujesz na specjalne traktowanie, a więc możesz się trochę przyłożyć i zacząć we mnie rzucać śnieżkami na poważnie - szykuje kolejną kulkę.

- Nie prowokuj - mrozy oczy i wykonuje zamach. Trafia mnie prosto w serce.

- Jak metaforycznie - poruszam zabawnie brwiami, a dziewczyna lekko się rumieni.

Do mojej głowy wpada pewien pomysł. Podchodzę szybkim krokiem do Susan i przerzucam ją sobie przez ramię. Odpowiada mi zaskoczonym piskiem, a ja rzucam oczko do rozbawionego starszego małżeństwa. Święta to prawdziwa magia. Całkowicie odmieniają ludzi.

- Co ty robisz Nicolás? - pozwala mi się nieść.

- Mam pewien pomysł - mówię tajemniczo, a dziewczyna wzdycha.

- Ostatnio masz ich całkiem sporo - mruczy sceptycznie nastawiona.

- Obiecuję, że ten ci się spodoba.

- Chyba nie mam innej opcji niż ci zaufać - śmieje się cicho, a ja do niej dołączam.

Ruszam szybkim krokiem na mały placyk w pobliskim parku. Tak jak się spodziewałem jest zasypany śniegiem, którego cały czas jest więcej. Nie ma tutaj za dużo ludzi, ponieważ większość zgromadziła się na głównej londyńskiej ulicy. Ostrożnie odkładam Susan na ziemię. Dziewczyna rozgląda się dookoła z konsternacją.

- Co my tutaj robimy? - dopytuje marszcząc brwi - Przecież tutaj nic nie ma.

- Jak to nic nie ma? - odpowiadam zbity z tropu po czym wskazuję dłonią całą tą przestrzeń - Jest tutaj śnieg.

Posyła mi i tak zdziwione spojrzenie, jakby kompletnie nie rozumiała o co mi chodzi. Wydaję sfrustrowany jęk po czym kładę się na mokrym i zimnym śniegu. Mróz nieprzyjemnie łaskocze moje ciało, ale jest to na ten moment moje najmniejsze zmartwienie. Kiedy Susan do mnie nie dołącza gestem ręki nakazuję zrobić jej to samo.

- Nicolás - wzdycha sfrustrowana - Nie zmuszaj mnie do tego. Zaraz wszystko będzie mokre i będziemy chorzy.

Marszczę brwi. Przecież zawsze miała ochotę na taką zabawę. Lecz w mojej głowie już układa się plan działania. Doskonale wiem co powiedzieć, aby położyła się obok mnie.

mira al cielo amor [zakończone]Where stories live. Discover now