17. Nie jestem w stanie odpuścić.

277 21 3
                                    

Amanda: Już jesteśmy.

Wzdycham i odkładam telefon do kieszeni. Szybko zjadam ostatnie churrosy i żegnam się z Antonellą. Czas z nią spędzony minął mi bardzo szybko i zdecydowanie ją polubiłam, chociaż wciąż nie ufam jej stuprocentowo. Było to miłe oderwanie się od rzeczywistości.

Wychodzę z kawiarni, a chłodne powietrze otula moje ciało. Nieprzyjemny dreszcz pobudza moje komórki i sprawia, że na skórze pojawia się gęsia skórka. Żałuje, że nie wzięłam dzisiaj niczego cieplejszego na górę.

Na miarę swoich możliwości przyspieszam kroku i szybko odnajduje odpowiedni samochód. Nie jest to wcale taki trudne, ponieważ zdecydowanie wyróżnia się na tle wszystkiego dookoła. Limonkowe maserati stoi zaparkowane tuż przy wyjściu z kawiarni.

W myślach liczę do pięciu, aby choć trochę przygotować się psychicznie na spotkanie z jego znajomymi. Nie wiem czemu zawsze stresuje mnie ich towarzystwo. Nie zrobili mi nic złego, ani nawet nie miałam choćby jednej okazji, aby pomyśleć że mnie jakoś źle traktują. Ale po prostu mam przeczucie, że do nich nie pasuję i że cokolwiek zrobię zostanie to krytycznie ocenione. A dodatkowo w ich świecie czuje się jak wyrzutek.

Wzdycham po raz ostatni i otwieram tylne drzwi. Jak się okazuje trafiłam idealnie. Wsiadam do środka, a zapach słodkich malin dosięga moich nozdrzy. Cóż Lucía ma specyficzny gust, ale nie narzekam.

- Hej wszystkim. - uśmiecham się promiennie. - Ay dios mío que fragancia encantadora.

- Dziękuję. - piszczy uradowana dziewczyna z różowymi włosami.

- Jak się czujesz dzisiaj Susan? - od razu zagaduje mnie Antonio z przedniego siedzenia.

Jednak kiedy zauważam ten jego cwany uśmiech, a później spoglądam na każdą osobę znajdującą się w tym samochodzie zauważam, że już o czymś wiedzą. Siedząca obok mnie Amanda jak i po jej lewej stronie Javier wymieniają pomiędzy sobą ukradkowe spojrzenia. Marszczę brwi i automatycznie załapuję o co im chodzi.

- Ile już wiecie? - dopytuje się dobitnie jęcząc przeciągle.

- Praktycznie wszytko. - śmieje się Lucía zza kierownicy. - Błagam powiedzcie, że któreś z was to nagrało!

W samochodzie słuchać jedynie śmiech. Mrugam kilka razy zagubiona. Mam ochotę im wtórować, ale powstrzymuje się nie będąc pewna o co tak naprawdę chodzi.

- Widok marudzącego Nicolása i to w dodatku z powodu kłopotów w raju to rzadki widok. - Javierowi udaje się cokolwiek powiedzieć przez śmiech, a już po chwili zaczyna się aż dusić.

- Ale my nie mamy żadnych kłopotów w raju. - marudzę smętnie. Wszyscy nagle milczą i odwracają się w moją stronę. - No co?

- Nic, my i tak wiemy swoje. - mówi Antonio i znowu zaczyna chichotać. Zaciskam pięści zirytowana faktem, że nie wierzą mi na słowo.

- Z jednej strony rozumiem czemu Nicolás to robi, ale faktycznie mógłby dać tobie odetchnąć. - sumuje wszytko Amanda i jestem jej wdzięczna, że chociaż ona jedna stanęła po mojej stronie.

- Problem jest w tym, że on sam ma wewnętrzną blokadę i nie jest w stanie być mniej apodyktyczny i opiekuńczy. - przysłuchuje się uważniej słowom wypowiadanym przez Javiera.

- Wiem, że się martwi, ale jego rozkazy są męczące, w ogóle nie bierze mojej opinii pod uwagę w żadnej kwestii. - mówię smętnie wtrącając się do rozmowy.

- To jest po części cały Nicolás, a jest jeszcze gorzej gdy mu na kimś naprawdę zależy. - unoszę wysoko brwi zdziwiona na słowa Licii.

- W stosunku do was też jest taki? - pytam się zdziwiona. Jeśli miałabym być szczera to nie wytrzymałabym z taką osobą na dłuższą metę. A oni też nie wydają się, aby mu ulegali w jakiś sposób.

mira al cielo amor [zakończone]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن