16. Jaque mate kolego.

325 23 27
                                    

Minął prawie kolejny tydzień, który spędziłam w szpitalu. Mam wrażenie, że zaraz sama z siebie zostawię tutaj po sobie jakiegoś ducha. To miejsce działa mi już tak strasznie na nerwy, że przed chwilą pokłóciłam się z Nicolásem i właśnie szykujemy się do wyjścia na zewnątrz po raz pierwszy od dwóch tygodni.

Od naszej ostatniej rozmowy nic nowego się nie zadziało. Każdy stara się przyswoić na tyle informacji, ile jest w stanie, a w tym samym czasie unikamy tego tematu jak ognia. Stało się to po części naszym tematem tabu, który za każdym razem jest pomijany.  Czuje się jakby wiecznie gniła w tej samej zagadce dostając co jakiś czas nowe poszlaki, które za chwilę okazują się nie pasować do układanki i całe śledztwo zaczyna się od nowa.

Wiele osób może się w tej chwili zastanawiać, dlaczego nie skorzystam z Internetu, sęk w tym, iż korzystam, aż za wiele, a moje poszukiwania i tak nie przynoszą żadnych rezultatów. Zamiast spać to po nocach szukałam jakiś najnowszych informacji na temat mojego ojca i Nicolása, oprócz różnych spekulacji związanych z nową dziewczyną Nicolása, którą okazuję się być ja, mimo że nic mi o tym nie wiadomo, nie byłam w stanie znaleźć czegokolwiek co przykuło moją uwagę i choć trochę mi pomogło.

Z jeden strony mogę cierpliwie poczekać aż Nicolás mi wszystko wyjaśni, ale coś mi się zdaje, że nie jest do tego aż taki zawzięty jak się wydawał w zeszły czwartek.

Wzdycham ociężale i staram się wsunąć na nogi szare workowate dresy jednak wciąż jest to ciężkie. Niebieskooki widząc moje poczynania, mimo moich wcześniejszych zakazów podchodzi do mnie i pomaga mi się ubrać. Czuje się zażenowana tą sytuacją i równocześnie jestem na niego zła, że nie dał mi szansy.

Spogląda mi w oczy i widząc moją zagniewaną minę momentalnie przewraca oczami, a uroczy uśmiech wpływa na jego wargi. Czuje jego ciepły oddech na swojej twarzy, kiedy nasze usta dzielą jedynie milimetry.

- No już nie gniewaj się tak, to że muszę tobie pomóc się ubrać ani trochę tobie nie ubliża. - mówi i pstryka mój nos swoim palcem wskazującym.

- Ale jest to męczące. - wzdycham i marzę o czasach, kiedy znowu będę mogła się sama ubrać.

W międzyczasie biorę swój telefon do ręki, który wydaje charakterystyczny dźwięk przychodzących wiadomości.

Antonella: Jasne, że mi pasuje! ;) Do zobaczenia już niedługo.

Ostatnio dużo pisałam z Antonellą i nawet przyszła mnie odwiedzić. Mam wrażenie, że teraz jest zupełnie innym człowiekiem niż była. Prawdopodobnie sytuacja z Samuelem musiała bardzo na nią wpłynąć i przytłoczyć.

Wzdycham cicho, wrzucam swój telefon do kieszeni szarej bluzy z kapturem i zajmuje się obserwowaniem bruneta krzątającego się po pomieszczeniu. Pakuje moje rzeczy do walizki, czuje się jakbym to dzisiaj miała opuścić szpital, ale tak się stanie dopiero jutro.

Odwracam od niego wzrok i kieruje go na okno. Słońce jasno świeci, a jego promienie przedostają się do pokoju i go oświetlają, wygląda jakby miało być ciepło, ale nie daje się zwieść tej iluzji. Jest już szesnasty listopada więc nawet w Walencji zrobiło się już chłodno.

- Gotowa? - pyta się mnie, a ja z ekscytacją kiwam głową.

Urwanie się z tego miejsca chociaż na kilka godzin jest dla mnie niczym zbawieniem, a podsycający fakt, że jutro będę już w domu napawa mnie jeszcze większą radością. Nicolás pomaga mi usiąść na wózku inwalidzkim i tym sposobem jestem eksportowana do jego samochodu.

Kiedy zobaczyłam to czarne porsche poczułam chwilową nostalgię. Zadziorny uśmiech błąkał mi się na ustach, kiedy zmierzaliśmy w jego kierunku. Pomógł mi wsiąść do środka. A po chwili przez przednią szybę patrzyłam jak w ten swój typowy tylko dla siebie sposób szybko pokonuje odległość i już za moment siedzi po mojej lewej stronie.

mira al cielo amor [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz