39. Przepraszam?

227 12 5
                                    


Rozdział z dedykacją dla Magdalenkassss

-------------

Lloyd

Wyciągnęli mnie do salonu, Jay z Kai'em grają na konsoli. Zane gotuje, Nya łączy jakieś przewody. Co do Pixal, ta jak zawsze siedzi w centrum i majstruje coś przy mechach. Skaylor czyta książkę, w ogóle strasznie długo u nas siedzi i chyba nie śpieszy jej się do siebie, nie przeszkadza mi to żeby nie było. A Cole jak to on coś je. 

Błyski z gry gasły, mieniły się i wydawały się co raz bardziej bliskie. Stawały nie do zniesienia. Znacie to uczucie, gdy patrzyliście w jasny punkt a potem przenosicie wzrok w normalną jasność, albo noc? To właśnie czuję. 

Oparłem się na kanapie tak jakbym był zmęczony, bo w rzeczywistości byłem. 

- Wszystko dobrze? 

- Ta... - Wpatrywałem się w boczną ścianę, na której wisiały zdjęcia. Nagle jedno ze zdjęć spadło i się rozbiło, ten dźwięk przyprawił mnie o ciarki. Nikogo z towarzyszy to nie ruszyło. Jak? Przecież to było strasznie nie przyjemne. 

Ciągłe wybuchy w grze, śmiechy, chichy i kąsanie chłopaków. Metalowy stukot, rysowanie, mlaskanie, przewracanie stron i na dodatek jeszcze stukot garów z kuchni. Moje nerwy zaczynają się kończyć, czy oni muszą być tak głośno? Czara goryczy się przelała gdy metal przetarł się o siebie i wywołał straszliwy pisk. Poduszka, która leżała obok mnie poleciała w stronę czarnowłosej. Jednym ruchem ręki odbiła ją po czym dany przedmiot upadł na ziemię i zaczął się palić zielonym ogniem. 

- Wow. - Urwałem sam do siebie.

- Co ty robisz? - Poniosło Nya'ę. 

- Co wy wyprawiacie? - Odwrócił się do nas czerwony. - Co ty wyrabiasz? - To pytanie było do mnie. 

Dziewczyna użyła mocy by ugasić mój ,,ogień'' a ja popędziłem w stronę najbliższego wyjścia, jak się potem okazało popędziłem do kuchni gdzie znajdował się Zane. Był akurat w trakcie mycia naczyń po przygotowaniu posiłku z czego jestem bardzo nie zadowolony. Szorowanie garów tak to potocznie zwią. Zgadzam się, brzmiało jakby platynowanie? Ale nie co głośniejsze.   

 Machnąłem ręką wzdłuż szafki przewracając przy tym garnki, sztućce, durszlak i jeszcze parę innych rzeczy łącznie o zgrozo z talerzami, które rozbiły się sekundę później po zetknięciu z podłogą. Jaki to był jazgot, aż podskoczyłem.

- Lloyd? - Już kierowałem się do wyjścia, zahaczyłem jeszcze przez przypadek o jedną z półek i ta również znalazła się niżej niż powinna, trzask tuczonych słoików doprowadził do mojej ucieczki. 

Do mojej ucieczki i napadu szału. Czym? Chuj wie. Wparowałem jak poparzony z powrotem do salonu. 

- Co wy tam robiliście? - Spytał mnie mistrz błyskawic zmierzający w moją stronę.

- Nic. - Uciąłem z zaciętym wyrazem twarzy.  

- Znowu Ci odwala? 

- Nie. - spojrzałem w bok. - Może, nie wiem. - W tym momencie kopnąłem w filar obok. Nie wiadomo dlaczego.

- Boże, Lloyd! Mama Cię nie uczyła, że nie kopie się słupów?

- Zostaw mnie w spokoju, wiesz że nie. 

- Żartowałem. - Podniósł teatralnie ręce do góry. 

- A ja nie. 

- Chodź do reszty. 

Wyrok Demona / NINJAGO LlorumiWhere stories live. Discover now