5. Zielony chaos

375 12 10
                                    

Lloyd

- Harumi żyje.- Rozbrzmiewa w mojej głowie. Jak on może być taki spokojny. Wstałem natychmiast przyśpieszając kroku, pędzę do drzwi. Zamknięte, zacząłem w nie walić. Nie panowałem nad sobą. Nie zauważyłem kiedy je zakluczał. Prawie nic nie zauważyłem, w końcu się nie oglądałem. 

- Uspokój się bratanku. - Zarządził

- Kłamiesz! Ona umarła! Odeszła! Zabiłem ją!- Nic do mnie już nie docierało. Kręciło mi się w głowie

- Nikogo nie zabiłeś. To nie twoja wina. Nie myśl tak. Musisz się uspokoić.- Lloyd!- Zawołał gdy nie odpowiadałem, prawdę mówiąc nie słuchałem go. 

Osunąłem się na kolana i wpatrywałem w podłogę. Nie to nie może być prawda. Mój wewnętrzny głos krzyczał. Wujek wpatrywał się we mnie w ciszy. Czułem to, nienawidzę tego uczucia. 

- Wstań. Nie ma co już nad tym tyle rozmyślać. Przeszłość już była, przyszłość będzie, a teraz; jest. Korzystaj z życia tu i teraz, nie zważając na błędy z przeszłości.- Trwałem w bezruchu. Łzy chciały płynąć do moich oczu, nie pozwoliłem im na to. To nie czas by pokazywać, że jestem słaby, a na pewno o tym wiedzą. To nie czas i miejsce by dać upust emocją, które skrywam od tak dawna. Zawsze miałem trudniej niż inni, zawsze byłem ten ci ma najgorzej. Nie liczy się co chce, chciałbym o tym wszystkim zapomnieć...

- Lloyd, jesteś zielonym ninja, przyszłym sense'iem i mistrzem, wybrańcem. A przede wszystkim jesteś liderem i częścią rodziny. Jeśli uważasz, że jest wszystko okej, to przykro mi nie mogę Cię okłamywać. Ninjago na nas liczy, w każdej chwili mogą nas zaatakować. Co wtedy zrobisz?

- Czy mogę już wrócić do siebie?

- Możesz, mimo że z trudem to mówię.- Wyciągnął klucz z kieszeni i otworzył drzwi. Powoli wstałem i się zachwiałem.

- Jak się czujesz?- Zapytał jakby nie wiedział. Jak może czuć się osoba, która przed sekundą dowiedziała się, że jej największa słabość i wróg żyje a na dodatek będzie mieszkać z nią pod jednym dachem?

- Super, po prostu znakomicie.- Powiedziałem z ironią kierując się wzdłuż korytarza. To by było na tyle z wieczornego latania. No tak, zapomniałem wspomnieć, było grubo po osiemnastej. Gdy tylko zamknąłem drzwi oparłem się o nie i powolnie zsunąłem się po nich na ziemię opierając głowę o drewno. Byłem zagubiony, jestem zagubiony i już zawsze będę zagubiony. Jeśli raz dopadł cię taki stan to kiedyś wróci, w najmniej oczekiwanym momencie i najbardziej niespodziewanej chwili, będziesz szczęśliwy, będziesz się uśmiechał i nagle; puf! To znowu wróciło i nic z tym nie zrobisz. To wszystko sprawiało wrażenie jakbym był na fazie wręcz takiego odłużenia. A może to nie słowa i myśli tylko Wu coś mi dodał do herbaty? Bardzo możliwe, to podobne do niego. Mógł dać mi coś na uspokojenie czy coś tego typu, chyba nie pomyślał że na pusty żołądek nie bierze się takich rzeczy. Wszystko w koło wirowało, czułem się jak w klatce, klatce bez drzwi. Nie mogłem się ruszyć, tak jakby jakaś niewidzialna siła trzymała mnie czy oplatała linami.

Przecież to niemożliwe, ona nie żyje, widziałem to. Ten budynek... A jeśli to prawda? Co jeśli... ona wróciła. Tęsknię za nią, ale... zdradziła nas. Zdradziła mnie i moje zaufanie. Tęsknię...- Nagle zrobiłem się bardzo śpiący. wstałem i sięgnąłem na półkę z płytami po kawałek metalu. Spodziewałem się większego bólu, gdy robiłem to pierwszy raz. Nie mogłem już tego wytrzymać i po chwili z powrotem siedziałem na podłodze oparty o drzwi, pięknie przyozdabiając nadgarstek lewej ręki. Zaczęło się to gdy jeszcze chodziłem do Szkoły Dla Niegrzecznych Chłopców. Krótko, potem przestałem gdy znalazłem nową rodzinę. Byłem okropnym dzieckiem i jestem jeszcze gorszy jako ja teraz. Wybuchłem cichym płaczem, uleciałem. Przyjemność którą robiłem w tym samym czasie była dziwna.  Lubię zagłuszać problemy, bólem fizycznym. Było mi zimno. 

Powieki zaczęły mi ciążyć, usiłowałem to zatrzymać, na marne. Od płynąłem z tymi wszystkimi myślami i zaschniętymi łzami na policzkach. 

Kai

Kolacja, na reszcie. A potem tylko gry. Skaylor wpadła w odwiedziny i zostaje na noc. Będzie ciekawie. Niby ma swój pokój, my wolimy jednak mieć wspólny. Mój wzrok przykuł uwagę wolnego miejsca obok mnie. Miejsca Lloyda. Może po niego pójdę, nie raczej mnie nie wpuści. A może? Zobaczymy, spróbować nie zaszkodzi. 

- Pójdę po kogoś. - Powiedziałem z zadumą do czerwono-włosej. W odpowiedzi spojrzała na mnie porozumiewawczo. Wyszedłem.

Rozmawiałem z Nya'ą i resztą, po jej historii postanowiłem wejść jak swoja siostra. Przez okno. Na zewnątrz wiał lekki wiatr, wzdrygnąłem się. Mogłem ubrać długi rękaw, w końcu jest środek lata i nie po to zmieniałem wyposażenie szafy by było bardziej na czasie letnim. Pokój blondyna znajdował się najdalej z naszych wszystkich. Nic dziwnego , dołączył do nas jako ostatni. Jest najmłodszy z nas a jest liderem drużyny. Spoczywa na nim wielka odpowiedzialność, w części Oni, w części smok a w połowie dziecko, które musiało szybko dorosnąć by nas uratować. Smutne to wszystko, ale prawdziwe. Zawahałem się przy uchylonym oknie i zasłoniętych zasłonach. Raz się żyje. Wpadłem na widok chłopaka opartego przy drzwiach, jakoś dziwnie siedział. Wchodzę, tak wchodzę.

- Hej.- Cisza.

- Nie ignoruj mnie chłopie.- Nic, zero reakcji. Podszedłem bliżej i ostrożnie przykucnąłem obok niego. Wzdrygnąłem się na widok jego prawie białej skóry.- Ej, młody. - Podniosłem jego twarz za policzek lekko do góry, miał zamknięte oczy, ale żył. Kamień spadł mi z serca co nie polepszało sytuacji, byłem śmiertelnie przerażony. 

- Kai...- Jego głos był tak cholernie słaby i ciężko oddychał.

- Co jest? Co się dzieje? Słabo Ci?- Wpadłem w totalną panikę, jedyne co wiedziałem to ,to że potrzebujemy tu Zane'a. 

W pewnym momencie, chłopak z wielkim wysiłkiem obrócił się i zwrócił zawartość żołądka. Przerażenie odbiło się jeszcze bardziej. 

- O boże... Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Możesz mówić? Co jest nie tak?

- N-nie wiem. D-d-duszno tu...- Ewidentnie nie miał pojęcia co mu jest. 

Podparłem jego ramię tak aby miał możliwość wstać i przemieścić się na łóżko. Opadł łagodnie przy czym cały czas go podtrzymywałem.

- Poczekaj, biegnę po pomoc.- Mówiąc to otworzyłem drzwi i biegłem po tytanowego ninje. 

- Zane! Zane! Szybko, choć!- I zacząłem biec w stronę z której przybiegłem a Nindroid bez wahania wybiegł za mną zostawiając resztę w czystej nie pewności i chaosie.

- Kai, powiedz o co chodzi.

- O Lloyda a o kogo innego?

- Co z nim?- Zapytał pełny obiekcji.

- Nie wiem, był nieprzytomny, na szczęście się ocknął, ale zwymiotował. - Po drodze zabrałem apteczkę pierwszej pomocy, może się przyda. Dobiegawszy na miejsce wpuściłem Zane'a pierwszego, trzymałem się z tyłu na wypadek jakbym jednak mógł w jakiś sposób poprawić sytuację. Blaszaka ewidentnie zatkało po wejściu do sypialni przyjaciela. Zaczął go skanować od góry do dołu.

- Wydaje mi się, że będzie trzeba założyć kroplówkę. Lloyd, słyszysz mnie?- Poszkodowany potwierdził ledwo słyszalnym jękiem, można było pomyśleć o przeniesieniu się w inną rzeczywistość. - Wysoka gorączka, odwodnienie, niedożywienie o czym wiemy, podrażnienie układu pokarmowego... iii hm a to ciekawe.

- Co jest takie ciekawe?- Niecierpliwiłem się w drzwiach.

- Później. Przynieś z ,,laboratorium,, potrzebne rzeczy i daj mi apteczkę. 

------

Nie wiem do końca jak nazywać pomieszczenia, ale jakoś chyba damy radę.

Wyrok Demona / NINJAGO LlorumiWhere stories live. Discover now