1. Obudź się!

700 16 7
                                    


Pov; Lloyd

Ciemność, ciemność wszędzie do okoła, błysk, strzał, co to? Znowu ciemność wiatr wieje, znowu błysk. Coś się zbliża, ktoś się zbliża. Idę, biegnę, lgne do tego jak ćma do światła. Trafne porównanie... Jestem jak ćma... Boję się, tak cholernie mocno się boję. Ćma, ćma do światła. Dlaczego porównuję się do tego insekta? Bo tak się czuję, bezbronna ćma, która próbuje tylko coś dostrzec. Poemat, słów, wizji, pustka. Jak długo to może trwać, widocznie wystarczająco długo. Idę, biegnę, lgne jak wilk do księżyca. Muszę wyć, to moja pora, mój czas do namysłu. Jak daleko to zmierza? Tego chyba nikt nie wie. Jest taki piękny, duży, a ja... taki mały w porównaniu do niego. Blask. Tak, to od niego. Słońce,, widzę je, dlaczego? Przecież... Nic nie rozumiem. Po co to wszystko? 

Słyszę coś, jakiś głos. Zbliża się, tak... nieubłagalnie. 

- Witaj, długo się nie widzieliśmy.- Oponowała postać. Mimo, że stała pod słońce, łatwo było dostrzec jego długą, gęstą brodę i kapelusz. Głos miał bardzo dostojny, a im bardziej się w niego wsłuchiwałem, tym bardziej tonąłem w jego słowach.

- Em, Pierwszy Mistrzu Spinjitsu... Co ty tu robisz? Co ja tutaj robię?- Zawahałem się, no bo co ja tak właściwie tu wyrabiam? 

- Przybyłem, by Cię ostrzec. Zło śmieje się w rytm kołysanki. Niedługo nadejdzie zmiana, ogromna. A ty? Nie jesteś gotowy. Obserwuje cię. Widzę co robisz.- Orzekł a zerkając na jego postawę można było przypuszczać, że się niepokoi.- Twój czas nadchodzi.

- Co? To niemożliwe, ja... nie dam rady. A wogóle dlaczego mi to mówisz?- Nie wiedziałem po co to wszystko.  Jak to się dzieje i dlaczego to wszystko przytrafia się właśnie mnie. 

- Wiem nad czym myślisz i wiedz... że twoje zdanie nie ma w tym momencie nic do rzeczy. Tal musi się stać i tak będzie. Przeznaczenia nie odmienisz i nie odwrócisz wydarzeń, które już się stały. Nie odwrócisz stojąc po właściwej stronie... Moment twojego ja, wreszcie nadchodzi. Co się ma stać i tak się stanie.- Ciągnął- Jak pewnie podejrzewasz nie będzie łatwo.

- A kiedy niby, było łatwo?- Wręcz podniosłem głos na swojego dziadka.- Gdy byłem sam? Gdy Pythor mnie zdradził? A może wtedy, gdy walczyłem ze swoim ojcem... Tak, nigdy nie było łatwo. A co dopiero, gdyż odzyskałem go, poznałem, pokochałem, a potem.... Odszedł, Już nigdy go nie zobaczę, nigdy nie spytam o coś co byłoby dla mnie bardzo ważne, nigdy więcej nie udzieli mi lekcji życia. - Zaczynałem już tracić nad sobą panowanie, pierwszy raz mi przerwał:

- Lekcje życia ponosisz codziennie, twoje uczynki, słowa, relacje, uczucia. To jest po prostu trwanie. Trwanie w nieskończonej pętli czasu, aż będzie za póżno. A gdy to nadejdzie, będziesz żałować rzeczy które zrobiłeś lub też nie. To twoje wybory. Ale przeznaczenie, od niego się tak łatwo nie oderwiesz. Kim jesteś? Odpowiedz- Zadał pytanie a ja stałem w milczeniu.- Kim jesteś?- Nie poddawał się.

- Jestem Lloyd Montgomery Garmadon.- Orzekłem w jednej chwili.

- Błąd. - Usłyszałem w odpowiedzi.- Kim jesteś?

- Jak to? Przecież powiedziałem.- Powiedziałem zadumiony, przecież tak się nazywam.

- Pytałem Kim jesteś, a nie jak masz na imię czy nazwisko.- Odparł-  To nie to, tak cię nazwano, ale kim TY jesteś?- Stałem kolejną chwilę w milczeniu.- Wydaje mi się, że nasze spotkanie musi dobiec końca. Zastanów się nad tym pytaniem. Powodzenia!

-Czekaj, stój!- Krzyczałem, ale obraz zaczął się zacierać, znowu ten wiatr i płatki kwiatów pomarańczy. 

To był koniec. Obudziłem się.

- Lloyd!- Doszło mnie wołanie. Rozejrzałem się, przez chwilę zastanawiałem się gdzie jestem, jakby było to czysto nie oczywiste. Patrzę, i znowu, i znowu. Pamiętam. Okej, pamiętam.

- Lloyd.- Mówi tak jakby zawiedzionym tonem.- Co ty tu robisz?- Teraz zapewne czeka na odpowiedź, ale jej nie dostanie. Nie po dobroci. Wstaję z dachu. W nocy wyszedłem przez okno i obserwowałem niebo, chyba tu tak trochę...jakby zasnąłem? Wchodzę z powrotem do pokoju, zamykam okno i ignoruję Kai'a. Tak, dokładnie. Od śmierci ojca nie mam ochoty na rozmowy z kimkolwiek.  Wiem, że chłopak już zmierza w kierunku mojego pokoju. Z skąd wiem? Powiedzmy, że przerabiałem już kilka takich sytuacji. Kai jest super, traktuje go jak starszego brata a Nya'e jak siostrę ale... to wszystko nagle tak się zmieniło. Dochodzi mnie pukanie do drzwi, w głowie mam już ułożony plan, otwieram ostrożnie okno, tak znowu. Zeskakuje na dach i biegnę, biegnę tak długo aż się nie skończy. Trochę to trwa lecz znajduje się właśnie z tyłu. Nikt mnie tu nie widzi. Wytwarzam smoka, mimo że jest mi ciężko. Poza rozmowami unikam jakichkolwiek kontaktów z ludźmi nawet z przyjaciółmi i rodziną. Co za tym idzie? Nie ma mnie na treningach, na wspólnych posiłkach. Lecę przed siebie. W stronę wschodzącego słońca.

--------------------------------------

Witam was serdecznie, oto pierwszy oficialny rozdział. Udało mi się dobić 800 słów więc jestem z siebie zadowolona. To nie jest moja pierwsza książka lecz pierwszy fanfik, który planuje skończyć. Będzie mi miło jeśli zostaniecie ze mną na dłużej i podzielicie się w komenatrzu ze mną i innymi swoimi opiniami.

Miłego dnia/ Miłej nocy robaczki<3




Wyrok Demona / NINJAGO LlorumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz