14. Pogrążeni w kłamstwach.

7.2K 388 240
                                    

#KODwatt

Elias

Jeśli myślałem, że pocałunek z Rose pozwoli mi na pozbycie się nieprzyzwoitych myśli o tej dziewczynie, to byłem w błędzie przez wielkie B.

Właściwie los po raz któryś z kolei postanowił zrobić mi na przekór i finalnie wszystkie te uczucia, których nie potrafiłem jeszcze nazwać, a którymi zacząłem powoli darzyć Rose, wezbrały na sile.

            Wciąż wspominałem jej ciało na moim. Jej miękkie i słodkie w smaku usta na moich. Moją dłoń na jej szyi i nierówny oddech dziewczyny. To, jak ocierała się o mnie w spazmach rozkoszy. I to, jak wielką przyjemność sprawił mi z pozoru niewinny pocałunek.

            Kurwa, całowałem naprawdę wiele dziewczyn w swoim życiu. Nie jestem pewny, czy potrafiłbym je zliczyć.

            Ale to było coś innego. Zdecydowanie.

            Może i był to pierwszy pocałunek Rose, ale jakimś cudem okazał się lepszy od wszystkich, które było mi dane przeżyć.

            I pomyśleć, że to wszystko w ramach jakiegoś eksperymentu naukowego. Choć ocieranie się o moją nogę raczej nie mieściło się w jej planie.

            Jezu, kurwa.

            Nie rozmawialiśmy ze sobą od tamtego wieczoru, a teraz siedziałem w sali wykładowej z pełną świadomością, że Rose powinna pojawić się tu lada moment. Niby nie miałem powodów do obaw, w końcu każdemu zdarza się stracić kontrolę, ale naprawdę nie chciałem, by zrobiło się między nami dziwnie. Jej przyjaźń zbyt wiele dla mnie znaczyła.

            Postukiwałem nerwowo butem o podłogę, nieustannie zerkając w stronę dwuskrzydłowych drzwi. Serce stawało mi za każdym razem, gdy się uchylały.

            Wykład zaczyna się za pięć minut. Gdzie ona jest, do cholery?

            Mógłbym do niej napisać. Ale po tym, jak nie odpisała mi na ostatnie „dobranoc", nie wiedziałem, co myśleć. Może uznała, że nasza znajomość nie ma już żadnego sensu. A może wciąż to wszystko trawiła i powinienem jej dać czas.

            Cierpliwości, Elias.

            Rose nie odrzuciłaby mnie po jednym pocałunku, który wymknął się spod kontroli, prawda? Każdy inny tak, ale nie ona.

            Spiąłem się, gdy przed oczami mignęły mi blond włosy o złocistym odcieniu.

            Jest.

            Rose powoli obróciła się przodem do sali. Wstrzymując oddech, czekałem aż jej oczy spoczną na mnie. Gdy tak się stało, skóra zaczęła mnie mrowić. Wpatrywała się we mnie z tak wielką niepewnością, jakby potrafiła czytać mi w myślach. Przyciskała zeszyt do klatki piersiowej i przez kilka długich sekund nie ruszała się z miejsca, jakby nie wiedząc, czy może do mnie podejść.

            Zmusiłem się do uśmiechu w ramach zachęty. Zresztą założę się, że mój wyczekujący wzrok był wystarczająco wymowny.

            Wreszcie ruszyła przed siebie. Pokonała schodki, aż dotarła do rzędu, w którym siedziałem. Przecisnęła się obok kilku studentów, by następnie opaść na krzesło obok mnie.

            Jak zwykle ciągnęła się za nią woń waty cukrowej i malin.

            – Cześć – wymamrotała cicho, zawzięcie unikając kontaktu wzrokowego.

Kisses of DarknessWhere stories live. Discover now