7. Cukier jest dobry na wszystko.

5.7K 379 293
                                    

#KODwatt

Rosalie

Powiedzieć, że się stresowałam, to jakby nic nie powiedzieć. Byłam wręcz przerażona, gdy u boku Eliasa wchodziłam do średniej wielkości baru, w którym, jak twierdził chłopak, najczęściej imprezują ludzie z naszej uczelni.

            Już na wstępie powitała mnie głośna muzyka, rozmowy, przepychanki, zapach alkoholu, a także widok ludzi, których do tej pory tylko mijałam na korytarzach Imperial.

            Spojrzałam na Eliasa, który w odróżnieniu do mnie wydawał się całkowicie wyluzowany, jakby znajdował się w swoim żywiole. W czarnej bluzie i spodniach o prostym kroju w tym samym kolorze wyglądał nieziemsko. Ciemne blond włosy jak zawsze miał roztrzepane, ale nie w tej niechlujny sposób, raczej atrakcyjny, czego nie potrafiłam wyjaśnić. Doskonale czułam też snującą się za nim woń dymu papierosowego w połączeniu czegoś słodkiego.

            – Jaki mamy plan? – zapytałam z obawą, nie odstępując go na krok.

            – Poczekaj, zaraz pewnie ktoś do nas podejdzie.

            Super. Świetnie. Wcale właśnie nie panikowałam. Wcale nie pociły mi się dłonie i wcale nie robiło mi się słabo.

            Boże, ale ze mnie cykor.

            Elias wysunął dla mnie hoker, na którym zaraz usiadłam. Sam zajął miejsce tuż obok, trzymając się blisko mnie, jakby podświadomie chciał mnie chronić przed tymi wszystkimi ludźmi. Gdybym tylko lekko się pochyliła, mogłabym skryć się w jego ramionach. W tamtym momencie ten pomysł wydawał się równie zawstydzający, co kuszący. Stresowała mnie obecność tych wszystkich ludzi tak samo jak świadomość, że Elias prawdopodobnie zna większość z nich.

            Ale przecież właśnie o to w tym wszystkim chodziło, racja? Miałam się otworzyć na nowe znajomości, nie chować więcej głowy w piasek. Miałam dobrze się bawić, choć szczerze nie wiem, czy właśnie to mogłoby być dla mnie definicją dobrej zabawy.

            – Co chcesz do picia? – zapytał, patrząc na mnie z ukosa.

            W pierwszym odruchu chciałam poprosić o sok, ale może powinnam spróbować jakiegoś alkoholu? To w końcu robiło się na imprezach, tak? Ale czy powinnam pić teraz, skoro do tej pory w ustach miałam tylko szampana, którego rodzice dawali mi raz do roku przy okazji Sylwestra?

            Pewnie nie... Na pewno nie... Ale...

            – Może drinka? – Zdobyłam się na odwagę. – Ale jakiegoś lekkiego.

            – Na pewno?

            – Tak. – Pokiwałam głową. – Wybierz coś, bo ja się nie znam.

            – Cholera... – parsknął. – Ale jak będziesz się źle czuć, to od razu mów, dobra? Nie wiem, jak ogarnia się pijanych ludzi. To inni zazwyczaj ogarniają mnie.

            – Będziesz miał okazję poćwiczyć – zażartowałam.

            Elias wziął dla siebie colę, a dla mnie mojito, ale poprosił o zmniejszoną porcję rumu. Nie protestowałam, bo nie miałam pojęcia, jak zareaguje mój organizm. Nie chciałam się przecież schlać. Pewnie zrobiłabym coś głupiego, a potem miałabym przez to wyrzuty sumienia.

            Barman nawet nie zdążył podać nam naszych zamówień, gdy podeszło do nas jakichś dwóch chłopaków, których kompletnie nie kojarzyłam. Stanęli przy Eliasie i zaczęli się z nim witać, jakby byli dobrymi kumplami. Ja cały czas siedziałam na swoim miejscu, nie wiedząc, co robić.

Kisses of DarknessWhere stories live. Discover now