Prolog

7.6K 360 158
                                    

Hej, hej. Witam Was ponownie, tym razem przy historii Eliasa :) Standardowo prolog napisany jest w narracji trzecioosobowej, reszta będzie w pierwszoosobowej <3

Miłego czytania!

#KODwatt

A ja nie lubię światła; lubię ciemność, która uwalnia nas od naszych twarzy i od naszych cieni.

Marek Hłasko, "Drugie zabicie psa"

Rozweselony Elias wpadł do kuchni przez szeroko uchylone drzwi tarasowe, brudząc błotem świeżo wypastowane kafelki. Policzki chłopca tonęły w głębokim rumieńcu, a na jego skórze perlił się pot, gdy tak próbował unormować szalejący w płucach oddech. Odgarnął splątane na mokrym czole kosmyki włosów i zerknął na swoją mamę, która właśnie unosiła białą filiżankę do ust. Woń zielonej herbaty unosiła się w powietrzu.

            – Mamo! – wydusił podekscytowany, zrzucając z siebie kurtkę niedbałymi ruchami. Miał wrażenie, że zaraz się udusi, tak bardzo było mu gorąco. Nic dziwnego, w końcu miał za sobą kilka kilometrów sprintu.

            Dopiero wówczas Ellery Brindley, ta niesamowicie elegancka kobieta o pięknych, orzechowych oczach, zwróciła uwagę na syna. Jej spojrzenie pomknęło po roztrzepanych włosach w kolorze ciemnego blond, zaróżowionych końcówkach uszu, aż zatrzymało się na butach.

            Brudnych butach, które pozostawiały po sobie ślady błota na podłodze.

            Kobieta zacisnęła usta w wyrazie dezaprobaty, karcąc Eliasa swoim najsurowszym wzrokiem.

            – Pani Montgomery dopiero tu sprzątała – zwróciła mu uwagę bezosobowym, chłodnym tonem.

            Elias wcale się tym jednak nie przejął. Co dziewięciolatka mogła obchodzić jakaś głupia podłoga, kiedy przepełniała go ekscytacja w związku z wygraną? Od kilku tygodni wymykał się na pobliskie boisko, żeby pograć ze starszymi chłopakami w koszykówkę. I zawsze z nimi przegrywał. Do tej pory nawet nie udało mu się choć raz trafić piłką do kosza.

            Aż do dziś. Dziś ich ograł. I był z siebie bardzo, bardzo dumny.

            – Mamooo – jęknął sfrustrowany, gdy spojrzenie kobiety ponownie skupiło się na czymś, co wyświetlał ekran jej laptopa. Chciał tylko, by poświęciła mu minutkę czy też dwie.

            Czy naprawdę wymagał tak wiele?

            – Lepiej to posprzątaj – mruknęła niewzruszona.

            W Eliasa uderzyła pierwotna złość, ale także pewnego rodzaju smutek. Mama nawet nie dała dojść mu do słowa. Zawsze to robiła.

Zawsze poświęcała uwagę jego wadom, nie zaletom. Zawsze karciła za porażki, ale nigdy nie chwaliła za sukcesy.

            To jednak nie przyćmiło w nim nadziei. Miał jej tak wiele. Naprawdę wiele tej dziecinnej i jakże naiwnej nadziei.

            W pośpiechu ściągnął brudne buty i pobiegł do schowka, gdzie znalazł wiadro oraz starą, poszarpaną już ścierkę. Jej przykry zapach podrażnił nozdrza chłopca, ale ten, niezrażony chwycił ją w dłoń, namoczył w wodzie i wrócił do kuchni. To nie pierwszy raz, gdy musiał po sobie sprzątać. Często broił i robił bałagan, a pani Montgomery – ich pomoc domowa – naprawdę go przez to nie znosiła.

            Klęcząc tak na kafelkach ponownie zadarł podbródek, zerkając na mamę. Ciemne włosy spięte miała na czubku głowy w idealny kucyk, a szczupłe ciało zdobił damski garnitur, którego jaskrawoczerwony kolor podkreślał opaloną skórę. Była naprawdę piękną kobietą, która w ludziach wzbudzała uwielbienie.

Kisses of DarknessWhere stories live. Discover now