5. Pomocna dłoń.

6.1K 366 285
                                    

#KODwatt

Elias

Znów przyszedłem na wykład przed czasem, gdy sala była jeszcze w większości pusta. I tym razem nie zbudził mnie kac, bo tak właściwie to nie piłem od kilku dni.

Ale za to Benji urządził mi niezwykle fascynujący poranek, wpierniczając się o piątej nad ranem do mojej sypialni i liżąc mnie po twarzy. Aston z Laurette wciąż spali, a ja ostatnio czułem się trochę bezużyteczny, bo mimo harmonogramu sprzątania, który mieliśmy z chłopakami, ja olałem temat. Mogłem więc chociaż zrobić dla nich tyle i zabrać psa na spacer.

Przy okazji odkryłem, że o tak wczesnej porze powietrze było zajebiście świeże. Takie jakieś inne niż w ciągu dnia. A może byłem tylko zaspany i tak mi się wydawało, ale z całą pewnością mogłem zaliczyć ten poranek do w jakimś stopniu udanego.

Później jednak przypomniałem sobie o wszystkich tych sprawach, które wpędzały mnie w podły nastrój i taa... Powrócił zły humor. To wcale nie pomagało, gdy miałem przed sobą wizję kilkugodzinnego wykładu z jakimś zakompleksionym chujem, który mówił do studentów jak najtrudniejszym językiem, byle popisać się przed nami, jak wiele to on potrafi, a jak mało potrafimy my. Czy coś w tym stylu. Przynajmniej ja odbierałem takie wrażenie.

Jak zwykle zająłem miejsce na samym szczycie sali teatralnej, pod ścianą. W kieszeni bluzy czekał już na mnie energetyk, ale miałem nadzieję, że może Rose znów poratuje mnie tą swoją wybitnie zajebistą kawą.

Ostatnio nawet podrzuciłem Cassianowi pomysł na zrobienie takiej, ale on stwierdził, że te wszystkie „gówna z mlekiem i innymi dodatkami" są nietrafionym wymysłem naszych czasów. W sumie nie wiem, czego się po nim spodziewałem. Delmont był kurewsko nudny, przeważnie.

Rose. Dosłownie chyba przywołałem ją myślami o kawie, bo gdy tylko kofeina pojawiła się w mojej głowie, dziewczyna przekroczyła próg sali, grzebiąc w dużej, białej torebce. W jasnoróżowej bluzie i czarnych kolarkach prezentowała się świetnie. Zrobiła też coś dziwnego na włosach. Coś w stylu warkocza, ale takiego pojebanego.

W każdym razie po kilku sekundach odnalazła mnie spojrzeniem i posłała mi serdeczny, lecz nieco powściągliwy uśmiech.

I wcale jej się nie dziwiłem. Ostatnio zachowałem się jak kutas, choć przecież nie zrobiła nic złego. To ja miałem najebane we łbie i niefortunnie to się na niej odbiło.

– Cześć – mruknęła, rozpakowując notatniki na ławce obok mnie. Chociaż tyle, że tu podeszła. Wziąłem to za dobry znak. Chyba się nie obraziła.

Z naciskiem na jebane chyba. Nie chciałbym tego. Była jedyną osobą na medycynie, z którą rozmawiałem. No i jej towarzystwo było całkiem przyjemne, więc nie chciałbym tego spierdolić.

– Cześć. Słuchaj...

– Powiedziałam coś ostatnio nie tak? – wtrąciła, teraz patrząc już na mnie i tylko na mnie.

Wyjebała tym prosto z mostu. Totalnie się tego po niej nie spodziewałem, więc przez dłuższą chwilę tylko siedziałem tak z otwartymi ustami, zastanawiając się nad tym, jak mogła w ogóle pomyśleć, że to ona zrobiła coś nie tak.

W sensie... Dobra, miała pełne prawo tak pomyśleć. Nienawidziłem tego, że czasem nie mam kontroli nad własnym zachowaniem i robię takie lub inne głupoty, przez które ludzie cierpią.

– Nie? To znaczy nie. Serio – wytłumaczyłem zbity z tropu. – Totalnie nie.

Odetchnęła ciężko, a potem opadła na krzesło obok mnie.

Kisses of DarknessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz