8. Swatka.

5.9K 372 283
                                    

#KODwatt

Elias

Dym wypełnił moje płuca, gdy tak siedziałem na masce jaguara, obserwując poczynania ekipy remontowej. Fachowcy doprowadzali do porządku zaniedbany tor wyścigowy, który Aston wykupił dla własnych celów. Według planów mojego przyjaciela to miejsce miało niedługo wrócić do życia. Wydawał się tym podekscytowany jak cholera, a ja po prostu cieszyłem się z tego, że Aston od teraz będzie miał coś całkowicie swojego. Zawsze wiedziałem, że firma ojca nie zaspokoi jego potrzeb. Nie tak do końca. Jako uparty sukinsyn zawsze musiał wybiegać przed szereg.

– Na kiedy przewidują koniec prac? – zagaiłem. Siedzący obok Aston wsunął papierosa między wargi, odpalił go i dopiero wówczas udzielił mi odpowiedzi.

– Do wiosny powinno być gotowe. Później wszystko musi zostać sprawdzone przez ekipę behapowców.

– A potem wielkie otwarcie?

– Zgadza się – potwierdził z westchnieniem. – Muszę skontaktować się z jakąś firmą marketingową. To wszystko okazało się bardziej kosztowne niż myślałem, więc dobrze, jakby tor zaczął przynosić jakieś zyski. W przyszłości.

– Nie martw się, popyt na takie miejsca nie maleje – zapewniłem mimo braku całkowitej pewności. Specem od takich bzdet to ja akurat nie byłem. – Twój ojciec się nie wkurwia?

– Za to, że wykupiłem tor?

– No.

– Nieszczególnie. Trochę kręcił nosem, ale właściwie nie ma nic do gadania.

– A mój ojciec mówił coś twojemu? – dociekałem.

– Na twój temat?

– Tak.

Nie miałem z ojcem kontaktu od kilku tygodni. Nie dlatego, że brak nam było czasu, bo ten zawsze by się znalazł. Sęk w tym, że staruszek był na mnie śmiertelnie obrażony za wybranie medycyny. Był pewien, że wizja mnie na fotelu prezesa właśnie poszła się jebać. Nic nie wkurwiało go tak, jak fakt, że nie doczekał się kolejnego, bardziej rozsądnego, dziedzica.

– Nawet, jeśli by coś mówił, to ojciec by mi tego nie przekazał. A co? Dalej macie na pieńku?

– Bez przerwy. – Wydmuchałem przed siebie dym z poczuciem całkowitej beznadziei. – Nie wiem, do czego jestem mu taki potrzebny. Ty i tak przejmiesz biznes, na cholerę w tym wszystkim jeszcze ja?

– Pewnie chodzi o status. Nie może znieść myśli, że jego jedyny syn nie pójdzie w jego ślady – podsunął.

– No to powinien się przyzwyczaić. W końcu od lat robię mu na przekór. To żadna nowość.

– Nie przejmuj się starym. – Aston poklepał mnie po ramieniu, jak miał w zwyczaju to robić. W ten sposób przekazywał bezgłośnie, że mogę mieć w nim wsparcie. W to akurat nigdy nie zwątpiłem. Traktowałem go i Cassiana jak braci. – Po co ci jego aprobata? Rób, co uważasz za słuszne, i tyle.

Astonowi łatwo było to mówić. On nigdy nie przejmował się zdaniem innych. Rodzina była dla niego zbędnym dodatkiem. Może poza Violet, bo siostrze to akurat ofiarowałby wszystko. Ale rodzice? Nie był do nich przywiązany, co często podkreślał.

W moim przypadku było inaczej i właśnie to wciąż mnie dręczyło. Chciałbym wyjebać się na zdanie matki i ojca, ale z jakiegoś powodu wciąż zależało mi na ich uwadze. Łaknąłem jej wręcz, nie mogąc pogodzić się z tym, że nigdy mi jej tak naprawdę nie dali.

Kisses of DarknessWhere stories live. Discover now