12. Gilmore Girls.

5.6K 370 205
                                    

#KODwatt

Elias

– Dzisiaj masz tę randkę? – zapytałem od niechcenia, odciągając na moment swoją uwagę od wypełnionych drobnym druczkiem kartek.

            Siedzieliśmy z Rose w bibliotece akademickiej, popijaliśmy kawę i uczyliśmy się wspólnie, jakby zapominając o wieczorze sprzed kilku dni, kiedy to wprosiłem się pijany do jej sypialni.

            – Tak. – Podekscytowanie rzuciło się cieniem na jej oczy.

            – Powiedział, gdzie cię zabiera? – Starałem się nie okazywać zbytniego zainteresowania, ale nie potrafiłem się powstrzymać przed zadawaniem tych wszystkich pytań. Miałem nadzieję, że mój swobodny ukryje irracjonalną zazdrość, którą odczuwałem.

            Bo przecież to uczucie było pozbawione wszelkiego sensu. Może zwyczajnie miałem już tak namieszane w głowie, że wmawiałem sobie różne rzeczy.

            – Do kina i na spacer – odparła, sunąc niebieskim cienkopisem po kartce. Przyjrzała się dokładnie swojemu dziełu, po czym westchnęła. – Wyszło krzywo.

            Stłumiłem śmiech. Perfekcjonistka.

            – Może ty też powinieneś wybrać się na randkę – wypaliła nagle. Niedowierzanie mieszało się we mnie z rozbawieniem.

            – Ja się nie umawiam, Rose.

            Zgniotła kartkę i rozpoczęła tworzenie notatki od nowa. Czasem robiła to tylko dlatego, że któraś z literek jej zdaniem wyszła koślawo.

            – A może właśnie powinieneś spróbować? – Nie dawała za wygraną. – Rzuciłam się w wir nowych doświadczeń i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że to dość ekscytujące. Człowiek nagle dowiaduje się o sobie nowych rzeczy. Nie masz nic do stracenia.

            Człowiek nagle dowiaduje się o sobie nowych rzeczy. Hmm.

            W myślach analizowałem jej sugestię. Rozważałem wszelkie „za" i „przeciw", aż doszedłem do wniosku, że randkowanie wcale nie musi być takie złe. I może pomogłoby mi wyrzucić z głowy tę uroczą blondynkę, która sama też umówiła się z kimś innym.

            – Chyba brak mi kreatywności. – Szukałem wymówek.

            – Wierz mi, wyjście do restauracji powinno wystarczyć na pierwsze spotkanie.

            – Nie byłabyś zawiedziona, gdyby Patrick po prostu wziął cię na kolację?

            – Nie, dlaczego? – Posmarowane błyszczykiem usta dziewczyny wygięły się w subtelnym uśmiechu. – To idealne warunki do rozmowy, a przecież o to chodzi w randkowaniu, prawda?

            – Nagle jesteś specjalistką w tej dziedzinie? – zadrwiłem. – Nawet jeszcze nie zaliczyłaś swojej pierwszej randki.

            – Mówię, co myślę. – Wzruszyła ramionami.

            Ja i randkowanie to jak stereotypowa relacja kota i psa. Dwa światy, których nigdy nie powinno się ze sobą łączyć.

            A przynajmniej tak sądziłem. Teraz ten pomysł wydawał mi się nawet... dobry. Rose miała racje. Zdobywanie nowych doświadczeń nas rozwijało.

            – Kogo miałbym niby zaprosić na randkę?

            Rose gwałtownie uniosła podbródek, triumf odznaczył się na jej twarzy.

Kisses of DarknessWhere stories live. Discover now