Rozdział 39

1.2K 89 4
                                    

Czuła się dziwnie. Na jej policzki wpłynął rumieniec, kiedy zrozumiała gdzie się znajduje.
Leżała wtulona w nauczyciela. W jego łóżku.   Kornet trzymał ręce na jej plecach, ale to ona była wtulona w niego i zaciskała rękę na ubraniu mężczyzny, jakby nie chciała puścić.
Korent wyglądał jakby się nad nią litował. Pozwolił jej spać u siebie, bo nie chciała wrócić do swojego łóżka. A ona trzymała go jakby nie chciała puścić. Jakby jej zależało, a on zrobił to tylko z litości.
Odsunęła się od niego. Tylko nie przewidziała, że leżała na krawędzi łóżka. Uderzyła plecami w podłogę z taką siłą, że musiała jęknąć.
Była pewna, że Kornet do tej pory spał. Musiała obudzić go swoim jękiem, bo wychylił się znad łóżka, by na nią spojrzeć.
Ten uśmiech i ciemne oczy. Dlaczego musiał wyglądać tak dobrze? Musiała odwrócić wzrok, bo jej serce zabiło mocniej.
  - Panno Leman, co pani robi?
  Jeszcze ten rozbawiony ton głosu. Zdecydowanie mógł to pominąć.
Czuła jak policzki palą jej z ciepła i była pewna, że rumieniec się pogłębił.
Słyszła skrzypienie łóżka, kiedy wstał i po chwili poczuła ręce na talii. Została podniesiona, jakby nic nie ważyła. Posadził ją na łóżku i kucnął między jej rozszerzonymi nogami, aby być na jej wysokości.
Nie chciała utrzymywać z nim kontaktu wzrokowego, więc uparcie wpatrywała się w jego sweter. Przynajmniej do kiedy dłoń nauczyciela nie chwyciła jej podbródka. Podniósł go do góry, zmuszając aby spojrzała mu w oczy.
Był zdecydowanie za blisko. I patrzył na nią z takim natężeniem że zadrżała. Korent przesunął kciukiem po jej policzku, wywołując reakcję, których nie chciała czuć.
  - Lila, przecież nic się nie stało.
  Jedynie spędziła noc w łóżku z nauczycielem. Kolejną. A jeśli ktoś się dowie? Przecież szkoła była pełna uczniów, ktoś musiał coś zauważyć.
  - Do niczego nie doszło i jeśli nie chcesz to nie zmienia w naszych kontaktach...nic.
W ich kontaktach nie mogło się nic zmienić. Był jej nauczycielem i jeśli oboje chcieli zostać w tej szkole nie mogła czuć do niego nic więcej.
  - Lila, przecież nikt nie musi się dowiedzieć. Jeśli nie chcesz nikomu nie mów gdzie spędziłaś noc. Zostanie to tylko między nami.
  Wiedziała, że ma niepewną minę. Ale ta sytuacja była zdecydowanie niekomfortowa.
  - Chyba już pójdę- mruknęła.
Miała wrażenie, że Kornet nie chciał odsuwać się od niej, ale w końcu to zrobił.
Wstała zanim zabrakło jej odwagi i ruszyła w stronę drzwi.
  - O dwudziestej na lodowisku.
Odwróciła się ku niemu w drzwiach gdy to usłyszła. Ostatnie czego teraz chciała to treningi z Wiliamem.
  - Będziemy tylko my- uprzedził, kiedy otworzyła usta.
  Przynamniej zrobił dla niej tyle. W końcu Wiliam nie będzie miał szansy ją skrzywdzić i siniaki na jej ciele będą mogły zniknąć.
Litował się nad nią, tylko ciekawe na jak długo.



Na swoim miejscu na schodach pod lodowskiem była już kilka minut przed dwudziestą. Była zdenerwowana jak jeszcze nigdy, przed żadnym z treningów.
Kornet pojawił się punktualnie. Tylko tym razem przejście przez przytrzymywane przez niego drzwi było jakieś trudniejsze.
Chyba widział, że się waha, bo delikatnie popchnął ją w plecy, zmuszając, aby przekroczyła próg.
  - Łyżwy, Lila- ponaglił
Musiała wziąć głęboki oddech kiedy to robiła. Gdy gotowa podeszła do bandy Korneta nie było jak zwykle obok niej.
  - Wejdź. Piruet prosty, bez zejścia w dół.
  Jego głos usłyszła gdzieś z tyłu. To była nowość. Nigdy nie opuszczał bandy.
Tak samo jak piruet, który kazał jej wykonać. Jedynie raz kazał wykonać skok, piruetów nie robiła z nim nigdy. Ich treningi polegały na robieniu kroczków, których nienawidziła.
Weszła na lód i ustawiła się jakieś trzy metra od bandy. Piruety były beznadziejnie łatwe. A ten, którego oczekiwał był ich najłatwiejszą wersją.
Zrobił ich kilkanaście, zanim zrozumiała, że coś jest nie tak. Chciała się zatrzymać, ale ręce na talii jej na to nie pozwoliły.
Chwilę później jej łyżwy straciły kontakt z lodem i wrzasnęła.
Kornet był na lodzie. Trzymał ją bez wysiłku i uniósł kilkanaście centymetrów nad lodem. Dopiero po chwili dotarło do niej, że nauczyciel ma na sobie łyżwy.
Kornet, który uparcie trwał przy tym, że nigdy tego nie zrobi.
Jej wspomnienia z unoszenia nie były dobre.  Mężczyzna podniósł ją jeszcze wyżej i poczuła przerażonie. Lód był zdecydowanie za daleko. Chwyciła nauczyciela za barki, aby przygotować się na upadek.
Jedyne co tym uzyskała to śmiech Korneta i po chwili została bezpiecznie odstawiona na lód. Wylądowała tuż przed nim i mimo, że stała bezpiecznie nie zabrała rąk z jego barków. A dłonie nauczyciela dalej trzymały ją za talię.
  - Musisz mi trochę zaufać. Nie upuszczę cię.
  Opuściła wzrok, aby się upewnić i ponownie spojrzała mu w oczy.
  - Ma pan na sobie łyżwy.
  Prychnął, ale nie odpowiedział. Jakoś nie pofatygował się wytłumaczyć dlaczego, chociaż zaręczał się, że tego nie zrobi.
Odwrócił ją jednym ruchem i pchnięciem w plecy zmusił, aby ruszyła do przodu. Nie zdjął rąk z jej ciała i po kilku minutach znowu poczuła jak traci kontakt z lodem.
Krzyknęła, a jej łyżwy ponownie uderzyły w lód.
  - Lila, przestań krzyczeć. Przecież nic nie robię.
  - Robi pan.
  - Skup się na jeździe.
  Chciała na niego spojrzeć i pozwoliła aby odwróciła się w jego ramionach. Śmiał się. Oczy mu błyszczały i wygiął usta w uśmiechu. Wyglądał za dobrze.
Kornet nie uśmiechał się praktycznie wcale, przynajmniej nie w jej obecności. A kiedy to zrobił jej serce od razu niebezpiecznie przyspieszyło. Poczuła suchość w ustach i musiała oblizać wargi, a wzrok nauczyciela natychmiast opadł na jej usta.
Jego uścisk na talii wzmocnił się i znowu ją podniósł. Kilkanaście centymetrów nad lodem i nadal stał, nie jadąc.
Tym razem nie krzyknęła. Głównie dlatego, że była zbyt mocno skoncentrowana na jego ustach.
  - Lila, sama tego nie chciałaś, więc teraz przestań. Chyba, że zmieniasz zdanie.
  Natychmiast podniosła wzrok. Jej policzki oblały się rumieńcem.
Przecież go odrzuciła, dała mu kosza, gdy on liczył na coś więcej. A teraz gapiła się na niego, nie mogąc przestać myśleć o tym jak bardzo chce, by ją pocałował.
Znowu jej łyżwy dotknęły lodu i poczuła opuszek palca na swoim zarumienionym policzku.
  - Kurde, uwielbiam kiedy tak robisz.
  Odjechał szybko, o kilka metrów i odetchnęła z ulgą, kiedy przerwał ich kontakt. Musiała odetchnąć, chociaż przez chwilę, bo obecność Korneta ją rozpraszała.
  - Tydzień w kuchni, panie Kornet. - mruknęła nie mogąc powstrzymać się, żeby się z nim nie podroczyć.
  - Najazd, panno Leman. 
Bardzo nie chciała tego robić. Przed nią stał Kornet, ale i tak w jej myślach widziała jak znowu uderza w taflę lodu. Nie złapie jej, upadnie po raz kolejny, a nie chciała więcej bólu.
  - Najazd, Lila- powtórzył.
  Zamknęła oczy i zaczęła liczyć, aby się uspokoić. Doszła zaledwie do trzech, kiedy musiała otworzyć oczy.
Kornet się śmiał. Na głos, czego jeszcze nigdy u niego nie słyszała. I ten dźwięk sprawił, że aż miała ciarki.
  - Szybciej sam upadnę, niż upuszczę ciebie. Więc zrób ten cholerny najazd.
Musiała mu zaufać i zrobiła to. Zrobiła najazd i pierwszy raz od kiedy go wykonywała nie poczuła bólu. Poczuła ucisk w talii i jej łyżwy po raz kolejny straciły kontakt z lodem.
Tym razem podniósł ją o wiele wyżej. Trzymał ją aż nad swoją głową i automatycznie chwyciła go za barki.
  - Rozłóż ręce na boki- rozkazał, powoli obkręcając się dokoła własnej osi.
  Nie zrobiła tego, czego chciał. Zamiast tego wzmocniła nacisk.
  - Lila, ręce- ponaglił po kilku sekundach.
  Spojrzała na niego i sapneła widząc jego wzrok. Ciemne oczy mu błyszczały, a na twarzy dalej błąkał się uśmiech.
W tym momencie zrobiłaby dla niego wszystko. Bo wpatrywał się w nią jakby była najlepsza na świecie. Jakby nigdy nie widział nic piękniejszego.
Więc zrobiła to, czego chciał, bo nie umiała mu się oprzeć. Puściła go i rozłożyła ręce na boki, pokazując jak bardzo mu ufa.

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Onde histórias criam vida. Descubra agora