Rozdział 17

1.3K 81 2
                                    

Nie pojawiła się na śniadaniu ani obiedzie. Ostatnio rzadko pojawiała się na jakimkolwiek posiłku, ale tym razem chciał sprawdzić czy wszystko w porządku.
Znaczy nie, musiał obejrzeć jej rękę. Zachowanie Lili nie miało nic do rzeczy. A przynajmniej tak sobie obiecywał.
Drzwi otworzyła mu Kaja, lecz nawet na nią nie spojrzał. Utkwił wzrok nad jej ramieniem, w Lili leżącej na swoim łóżku.
Jej głowa przechyliła się w bok, kiedy go zauważyła, w robiła to tylko wtedy, gdy była zaskoczona.
  - Panno Leman, zapraszam za mną.
  Nie poczekał by sprawdzić czy to zrobi. Ruszył spowrotem korytarzem zmuszając się by się nie obejrzeć.
Przecież nic do niej nie czuł. Był uczennicą, nikim więcej.
Zszedł na sam dół i zostawił za sobą otwarte drzwi do gabinet pielęgniarkiego. Pojawiła się kilka sekund później. Nawet nie musiał prosić by usiadła, bo sama wskoczyła na kozetkę.
Starał się nie patrzeć jej w oczy kiedy stanął obok i zaczął rozwijać bandaż.
  - Panie Kornet, ja.... chce podziękować...
  Wiedział, że jego brwi się uniosły, ale nic mógł zmusić się aby je opuścić.
  - Za to, że mnie pan opatrywał i... to jak spytał pan najpierw Williama a później mnie było super, jakbym...
  Znowu coś plotła. Zacinała się, więc się denerwowała. A on nie chciał tego słuchać. Powinna przeprosić za wczorajsze postępowanie, a nie dziękować za byle co.
  - Panno Leman, nie obchodzi mnie co pani myśli. To moja praca. Myli się pani, jeśli sądzi, że opatruje panią z przyjemnością. Po prostu muszę to zrobić.
  Powiedział to zbyt ostro, ale zrozumiał to dopiero kiedy zesztywniała. Siedziała prosto i bez ruchu. Zacisnęła wargi i wpatrywała się w jeden punkt nad jego ramieniem.
Była delikatna, a on znowu powiedział jak mało dla niego znaczy. Tak powinno być. Lila była jedynie uczennicą.
Nie był pewien co zapamiętała z wczorajszej nocy. Ale nie chciał by uznała, że potraktował ją łagodniej. Musiał zachować dystans.
Nie mógł powstrzymać się aby nie skomentować jej wczorajszego zachowania, ale nie chciał robić tego wprost.
  - Panno Leman, szkołę trzeba potraktować poważne. Przestrzegać regulaminu, mówić prawdę i traktować innych z szacunkiem.
  Mówił o skręconej dłoni i piłce i miał nadzieję, że zrozumiała.
  - Inaczej to się nie uda.
  O ile to możliwe zesztywniała jeszcze bardziej, ale zajął się jej dłonią.
  - Podnieś...obróć...
  Wykonywała wszystkie polecania i z ulgą patrzył na jej rękę.
Nie było potrzeby zakładania po raz kolejny opatrunku. Ręka wróciła do normy.
  - To wszystko. Może pani odejść.
  Jeszcze zanim skończył mówić była za drzwiami. Na dodatek zatrzasnęła je z takim hukiem, że aż się skrzywił.
Jego krótki monolog zdecydowanie nie pomógł. Raczej tylko ją rozzłościł.
Zastanowił się czy warto wyjść i na nią krzyknąć, ale coś mu mówiło, że nawet się nie odwróci.
Kolejny raz spotkał Lilę jakieś trzy godziny później. Szedł na lodowisko, kiedy błysk przyciągnął jego uwagę. Siedziała na trawie pod drzewem z papierosem między palcami.
Warknął i wyrwał go z jej ręki.
  - Kurde, Lila!
  Podniosła oczy i zamrugała jakby dopiero teraz do zauważyła.
  - Znowu pan?
  Spojrzała na papierosa pod jego butem i wyciągnęła z kieszeni całą paczkę. Myślał, że chce mu je oddać i nawet wyciągnąć po nie rękę, ale dziewczyna otworzyła ją i wsunęła kolejnego do ust.
Czy ona testowała jego cierpliwość?
Papieros został wyrwany z jej ust, tak samo jak cała paczka. Poderwał dziewczynę do góry i sięgnął do jej kieszeni.
  - Wiesz co ci za to grozi?!- huknął.
  - Wie pan jak bardzo mnie to obchodzi?
  Była zupełnie nieprzejeta tym co się dzieje. Przyłożył rękę do jej czoła, upewniając się czy jest zimne. Coś było z nią nie tak.
  - Może mnie pan chociaż zostawić w spokoju? Przecież zrobił pan swoje. Nie wystarczy?!
A to niby co miało znaczyć?
Położyła obie ręce na jego torsie i odepchnęła go. Zrobił krok do tyłu, podczas gdy Lila odwróciła się i po prostu sobie poszła.
Nie ogarniał. Czasami miał problem z rozmowami z uczniami i potrzebował pomocy. Na szczęście Brauch był w tym świetny i chyba musiał odbyć z nim długą rozmowę.

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz