Rozdział 30

1.3K 68 3
                                    

Była na niego zła. Dobra, przegiął z hamakiem. Nie powinien był jej dotykać jeśli nie chciała.
Zakochał się w swojej uczennicy, ale to był jego problem i to on musiał z nim walczyć. Dziewczyna nie mogła płacić za jego błędy.
Ale płaciła, bo albo odsuwał się za daleko, albo był za blisko i ciągle ją ranił.
Do tej pory nie miał problemu w kontaktach z dziewczynami. Wiedział czego oczekują i umiał sprawić, by go polubiły, ale z Lilą nie było tak prosto.
Przynajmniej w końcu był w stanie przyznać przed samym sobą do swojego uczucia w stosunku do Lili. Teraz musiał jedynie ocenić co dziewczyna czuje do niego i jakoś ogarnąć ta sytuację.
Była na niego zła od dawna. W sumie nie dziwił się. Uparł się, aby ją od siebie odsunąć i skrzywił ją przy tym. Nie zważał uwagi na jej uczucia, chcąc pokazać światu, że nie może zakochać się w uczennicy. A właśnie to zrobił.
Nie było jej w kuchni kiedy przyszedł na obiad, co sprawiło, że mina mu opadła. Uciekła.
Jednak kiedy spróbował swojej porcji, a łzy stanęły mu w oczach, gdy za nic nie mógł wciągnąć powietrza, pod wpływem ostrości, którą poczuł miał ochotę się uśmiechnąć. Nie mógł z piekła, które przeżywał, ale chciał. Nie uciekała. Walczyła. Była ciągle tą samą Lilą, która nie ma zamiaru się poddać, tylko postawić na swoim.
Zrobiła to świetnie, bo kiedy wreszcie mógł oddychać normalnie nie mógł jej znaleźć. Była prawie w ostatnim miejscu, które sprawdził, zostało mu już jedynie podwórko.
Lila była tak skupiona na łyżwiarzu, którego nie nawidził, że nawet nie zauważyła kiedy położył się obok niej.
I od razu odkrył czemu nigdy tego nie robi. Był za stary na leżenie na podłodze. Było między nimi siedem lat różnicy i teraz odczuwał to doskonale.
Odwróciła się do niego dopiero gdy zsunął jej z uszu słuchawki.
  - Zastanawiam się jakim cudem nie umiesz gotować, skoro tyle czasu spędziłaś w kuchni.
  Miał to być żart. Miłe zaczęcie rozmowy, ale odebrała to zupełnie inaczej.
Zacisnęła wargi i wróciła wzrokiem do ekranu.
  - Niech da mi pan dyżur w kuchni od razu do końca roku szkolnego i będziemy mieli to z głowy.
  Na chwilę odebrało mu mowę. Przecież wcale nie chciał jej karać.
  - Lila, nie zamierzam cię za to ukarać...
  - Nie może pan tego zrobić podczas świąt?- przerwała mu by wtrącić swoje zdanie.
  - Uwierz, że mogę.
Odwróciła się do niego z błyskiem w oku.
  - Proszę udowodnić.
  Och, chyba nie spodziewała się, że nie podniesie rękawicy.
  - Za karę, że ignorujesz polecenia nauczyciela i nie mówisz mi po imieniu zrezygnujesz że swoich pomysłów na kolację i jedynie przygotujesz sztućce. Kupię coś na wynos.
  - To nawet nie jest kara - zauważyła.
  - Chyba nie sądzisz, że zjem coś co przygotowałaś po tym co dostałem na obiad.
  Wróciła spojrzeniem do ekranu i położyła głowę na rękach nie odrywając wzroku od tego głupka, który niby uczył jak jeździć.
Przesunął laptop, aby był bliżej niego i zignorował jej krzyk protestu. Zamierzał jej udowodnić jaki źle jedzi Glen i, że nie jest tak przystojny, za jakiego go uważała. To drugie w szczególności.
Dotknął palcem ekranu, wskazując na płozę łyżwiarza:
  - Patrz jak skręca płozę przy wybiciu. To wogóle nie powinno nastąpić. Przenosi ciężar ciała na pietę i pochyla się zbyt mocno przy wybiciu...
  Zerknął na Lilę, bo była podejrzanie cicho, ale śledziła ruchy jego ręki i był pewnien, że słucha. Przynamniej to mu się udało.



Dziwnie się jej spało, kiedy wokoło panowała taka cisza. Zaśnięcie było trudne, ale kiedy w końcu jej się to udało spała nieprzerwanie aż do rana. Przynajmniej zwykle, bo tym razem obudził ją dźwięk zamykanych drzwi.
Przez chwilę zastanawiała się czy nie śni, kiedy Kornet jak gdyby nigdy nic wszedł w środku nocy do jej sypialni.
Ale mężczyzna kucnął koło łóżka i podniósł ją bez wysiłku, układając przy ścianie. Kiedy położył się obok, zajmując miejsce, które sobie zwolnił gwałtownie usiadła.
  - Co pan robi?
  Poczuła rece na talii i nie miała szans z jego siłą. Zmusił ją, aby się położył na boku i przytulił się jej do pleców, obejmując ją ramieniem.
  Ziewnął, zanim powiedział:
  - Wyobraź, sobie, Lila, że mój materac jest cały mokry. Musiałem gdzieś spać.
  - Tu jest masa putych łóżek! Niech pan sobie któreś wybierze!
  Chwyciła jego dłoń, próbując się uwolnić, ale była zbyt słaba.
  - Niech mnie pan puści!
  - Nie krzycz, Lila. To nie ja oblałem mój materac.
  - Nie będę z panem spać.
  Zdecydowanie nie mogła tego zrobić. Spanie z kimkolwiek płci przeciwnej było w szkole zakazane, a wersji z nauczycielem nawet nikt nie brał pod uwagę.
  - Musisz to przeboleć.
  - Panie Kornet, ja nie...!
  Została przewrócona na plecy, a nauczyciel znalazł się na niej. Zdecydowanie zbyt blisko, powodując, że zamarła.
  - Po imieniu, Lila. Powiedz czego chcesz spokojnie i z moim imieniem to rozważę to czego chcesz.
  To brzmiało jak podstęp, ale ona nie mogła leżeć z nim w łóżku, już nie mówiąc o śnie. Musiała spróbować.
  - Borys, nie będę z tobą spać.
  Wokoło panowała półmrok, ale i tak widziała jak się uśmiecha, po czym znowu odwrócił ją na bok, przytrzymując ramieniem, by musiała tak zostać.
  - Śpij Lila.
  - Mówił pan, że się zastanowi.
  - Mówiłem też, żebyś mówiła mi po imieniu.
  Warkneła i cofnęła łokieć, aby uderzyć go w brzuch, ale zablokował cios.
  - Nie waż się- jego ton głosu zmienił się na twardy i wiedziała, że nie żartował.
  Wiedziała, że leży sztywno przy jego ciele, ale przecież nie mogła spać z nauczycielem. A jeśli ktoś by się o tym dowiedział? Przecież wyleci ze szkoły, na której bardzo jej zależało.
  - Lila, co się dzieje?
  Nawet nie zamierzała mu na to odpowiadać, ale odwrócił ją po raz kolejny i jej głowa uderzyła w jego tors.
  - Przecież nic nie będziemy robić. Jedynie śpimy obok siebie. Nie musisz...
  Prychneła przerywając mu jego wypowiedź.
  - Spałam już z chłopakiem. Może pan sobie darować.
  Jego ręce znowu zacisnęły się mocniej na jej plecach. Warknął i uśmiechnęła się unosząc lekko głowę, by móc na spojrzeć na niego w ciemności.
  - A pan spał już z kimś?
  Jego brwi uniosły się do góry, ale po raz kolejny ją zaskoczył, bo odpowiedział:
  - Oczywiście, że tak.
  - Przecież mamy równouprawnienie, więc to takie dziwne, że ja też z kimś spałam?
  Poczuła rękę na swoich włosach i przycisnął ją ponownie do swojej koszulki, ale nie mogła powstrzymać się, by go jeszcze nie podrażnić.
  - Spał pan z chłopakiem czy dziewczyną?
  - Lila, tracę cierpliwość. Idź spać.
  - Bardzo łatwo poszło- mruknęła cicho.
  - Obiecuję, że zaraz zatkam ci usta.
  Dobrze wiedziała o czym mówi. Znowu chciał ją pocałować i natychmiast zamilkła.
Nie zamierzała ani spać w jego ramionach ani pozwolić się całować. Plan był prosty. Poczekać aż Kornet zaśnie i znaleźć sobie inne łóżko.
Chwyciła jego dłoń, ciągle wplątaną w jej włosy i odrzuciła na poduszkę. Nie podłożył jej tam ponownie, co tylko miało ułatwić jej ucieczkę.
  Skupiła się na tym, żeby nie zasnąć i powtarzała w myślach kroki łyżwiarskie, aby tego uniknąć, jednak rozmyślania przerwał jej nauczyciel.
  - Lila, skończyłaś się już mścić? Mogę jutro bezpiecznie zjeść śniadanie?
  - Jest pan optymistą, jeśli sądzi pan, że cokolwiek będzie na pana czekało.
  - Chyba znowu kupię coś na wynos.
  Chciała podnieść głowę, aby móc na niego spojrzeć, ale nie pozwolił jej na to.
  - Pamięta pan, że miał kupić mi piłkę?
  - Owszem, ale nie ustaliliśmy limitu czasu więc będę odwlekał to jak tylko będę mógł.
  Jej wargi same się zacisnęły. To było bardzo w jego stylu. Obiecał coś, a zamierzał zrobić wszystko, by jak najbardziej tego uniknąć.
Chyba wyczuł, ze zesztywniała, bo jego ręka przesunęła się po jej plecach, kiedy mruknął:
  - Przecież obiecałem. Kupię ci ją.
  - Niech zgadnę. W dzień końca roku szkolnego?
  - Lila...
  - Przecież zawsze tak jest. Udaje pan miłego, by później się na mnie odegrać. Teraz znowu pora na bycie miłym, ale nie zamierzam się na to nabrać.
  Zostało dokładnie półtorej dnia, może troszkę dłużej. Musiała przeżyć z Kornetem jeszcze cały dzień, a później zostanie już tylko kilkanaście godzin, gdy wieczornem uczniowie zacznął wracać. I nie mogła się tego dnia już doczekać.
  - Kupię ci jutro tą głupią piłkę- warknął.
  - Tylko po to, aby udowodnić, że nie mam racji? Może pan sobie darować. Nawet jeśli ją dostanę i tak wymyśli coś pan żebym nie mogła jej używać. Brak pompki, zamknięte salki treningowe czy przypadkowa kradzież piłki. Więc niech się pan nie fatyguje z zakupem.
  Warknął i podniósł jej głowę, zmuszając aby na niego spojrzała.
  - Lila, czy ty nie możesz mi chociaż trochę zaufać?
  - Na jakiej podstawie? Oceniam pana po poprzednich czynach i te idealnie do nich pasują.
  Sapnął, ale nie odezwał się. W końcu odwróciła się do niego plecami i przysuneła do ściany tak mocno jak była w stanie, żeby go nie dotykać.
  - Słuchaj...
  Nie chciała go już słuchać. Znała go już trochę i wiedziała, że każdy jego miły gest ma później jakieś źłe konsekwencje, a ich chciała uniknąć.
  - Skoro zmusił mnie pan, żebym spała z nim w jednym łóżku to nie chociaż przestanie pan gadać i pozwoli mi zasnąć.
  Myślała, że będzie dalej się kłócił, ale nie odezwał się ani słowem. A ona nie zrobiła tego, co zamierzała. Zasnęła przed mężczyzną, nie mając możliwości ucieczki przed snem w jednym łóżku.


 
 

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Onde histórias criam vida. Descubra agora