Rozdział 36

1.2K 92 5
                                    

Chyba nigdy się tak nie bała idąc na lodowisko. Nie wiedziała czemu. Miała trening z Kornetem już wielokrotnie i nie powinna czuć nic. Ale było inaczej.
Jak zwykle była przed nim i usiadła na schodach przed wejściem. Czekając aż się pojawi wyciągnęła telefon.
Przewijała media społecznościowe próbując zabić stres, ale niewiele to dało, bo kiedy Kornet wreszcie pojawił się obok jej serce dalej biło za mocno.
Otworzył drzwi bez słowa i przytrzymał je przepuszczając ją w drzwiach.
Kiedy ona udała się do szatni by założyć łyżwy mężczyzna zapalił światła i oparł się o bandę czekając aż będzie gotowa do wyjścia na lód.
Nauczona doświadczeniem trzymała się od bandy jakiś metr zanim pozwolił jej wyjść na lód. A kiedy to zorbiła przejechała zaledwie kilka metrów i zatrzymała się by na niego spojrzeć.
Już ją tego nauczył. Nie mogła zrobić żadnego ruchu, bez jego pozwolenia bo inaczej kolejnym rozkazem było ściągnięcie łyżew i koniec treningu.
  - Skocz lutza.
Nie ruszyła się przez chwilę niepewna czy dobrze usłyszała. Miała wykonać skok?
  - Lutz, panno Leman.
  Powoli odwróciła się w stronę lodu powtarzając w myślach to, co umiała. Najazd tyłem z zewnętrznej krawędzi lewej nogi, prawa łyżwa wbita w lód. Odbicie, wykręcenie obrotu, lądowanie na zewnątrznej krawędzi prawej łyżwy.
Według niej skok poszedł całkiem dobrze, ale Kornet kazał jej powtórzyć. I już po tonie wiedziała, że coś jest nie tak.
Kiedy zatrzymała się po drugim skoku otworzył usta i od razu przygotowała się na krytykę.
  - Beznadziejne ręce, ugięte w łokciach, palce nie ściągnięte.
  - Właśnie tak, panno Leman, nieudany skok.- odezwał się drugi głos i natychmiast odwróciła się ku tej osobie.
  Że co?
Dlaczego William był na lodowisku i dlaczego Kornet wogóle nie wydawał się zaskoczony jego obecnością.
Jej twarz musiała odzwierciedlać szok który czuła, bo William prychnął, zanim Kornet kazał mu założyć łyżwy.
Założyć łyżwy? To przecież miał być jej trening.
Nauczyciel ruchem ręki kazał jej podjechać bliżej i stanęła obok, po przeciwnej stronie bandy.
  - Poza tym skok bardzo dobry.
  Pierwszy raz usłyszała od niego pochwałę, ale nawet nie zwróciła na to uwagi. Patrzyła nad jego ramieniem na Williama, który właśnie zakładał łyżwy.
  - Co on tu robi?
  - Chcę abyś spróbowała jazdy w parze tanecznej.
  - Z nim?
Nie. Nie mogła jeździć z nim. Z każdym tylko nie z Wiliamem.
Napadł ją w ogrodzie i skrzywdził. I mimo, że nie doniosła mnóstwo razy zastanawiała się czy zrobiła dobrze.
Unikała go jeszcze bardziej niż Korneta. Pilnowała, aby nie zostać z nim sama, nosiła ze sobą gaz pieprzowy i czuła mocniejsze bicie serca za każdym razem kiedy wracała sama z lodowiska. Bała się go.
A teraz miała jeździć z nim na łyżwach.
Z każdym tylko nie z Wiliamem. Kornet nie mógł wybrać gorzej.
  - Jest najlepiej pasującym do ciebie kandydatem w całej szkole.
  - Ale...
  Głos Korneta natychmiast stwardniał, gdy ośmieliła się zaprotestować.
  - Albo jeździsz albo możesz wyjść w tej chwili. Tylko kolejny raz już nie zaproponuje zajęć.
  Nie. Nie. Nie.
Mogła otworzyć usta i powiedzieć Kornetowi co się naprawdę wydarzyło, ale nie chciała litości w jego oczach. Jeśli miała komuś powiedzieć prawdę to nie jemu.
Potrzebowała treningów z nim, aby szlifować swoje umiejętności. Ale nie z Wiliamem. Tylko nie to.
Uczeń w tym czasie wjechał na lód i spróbowała się uspokoić. Przecież nie będzie aż tak źle. Kornet był obok i nigdy nie opuszczał lodowiska podczas treningów. A w obecności nauczyciela nic nie mogło się jej stać.
William wjechał na lód i objechał ją wokół i zmusiła się aby nie reagować. Zesztywniała, ale starała się oddychać spokojnie, kiedy Kornet tłumaczył jak wykonać podstawowe uniesienie.
Miała proste zadanie. Najechać na Wiliamia, aby chwycił ją w talii, podniósł i w sumie odstawił na lód. Nic więcej. Miał ją podnieść.
Kiedy jechała na niego już wiedziała że będzie bolało. Zrobił ten wyniosły wyraz twarzy i mimowolnie skrzywiła się jeszcze zanim poleciała na lód.
Jej plecy uderzyły w taflę i jękneła przymykając oczy. William zatrzymał się tuż obok niej, obsypując ją lodem spod łyżew i uśmiechnął się tak, że zabolało to mocniej niż sama upadek.
  - Lila, musisz najechać prosto, bo inaczej nie dam rady cię podnieść.
  Przecież zrobiła to dobrze. Oboje wiedzieli, że specjalnie upuścił ją na lód.
Jedyne czego chciała to zacisnąć dłonie na jego szyji, ale zmusiła się aby podnieść się z lodu z zaciśniętymi wargami.
Nawet nie podał jej ręki, aby pomóc wstać.
Spojrzała na Korenta licząc na to, że zakończy ten cyrk po jej upadku, ale kazał powtórzyć.
I znowu, i znowu i znowu.
Przez godzinę leżała na lodzie więcej razy niż przez całą jej dotychczasową naukę jazdy na łyżwach.
Bolało ją całe ciało. Była pewna, że za kilka dni będzie fioletowa od siniaków, a jedyne co czekało ją po zejściu z lodu to niezadowolone westchnięcie od Korneta.
Uciekła z lodowiska pierwsza, aby nie zostać z żadnym z nim sam na sam i ledwo wdrapała się na schody na trzecie piętro.
Opadła na swoje łóżko i po prostu zamknęła oczy. Chciała jedynie odpocząć, ale następnym co pamiętała była Kaja budząca ją na zajęcia.
Przegapiła śniadanie, ale Kornet nie pojawił się ze swoją obietnicą, aby ją tam zanieść.
Siadając na łóżku wypuściła z siebie kilka przekleństw, sprawiać, że Kaja spojrzała na nią krzywiąc się.
  - W porządku?
  - Nie.
  Potrzebowała środków przeciwbólowych żeby wogóle moc wstać z łóżka. Siedzenie na zajęciach było złe. Ale nie tak złe jak lekcja z Lindą i trening z Brauchem.
Założyła łyżwy, ale jedynie co robiła to jeździła po lodowisku. Mina nauczyciela gdy nie wykonała żadnego skoku była bezcenna.
Liczyła na to, że po nieudanym treningu Kornet odpuści, ale kiedy dotarła na lodowisko Wiliam czekał już przy zamkniętych drzwiach. Nie odezwał się ani słowem, ale po jego uśmiechu wiedziała, że będzie bolało.
Ten jeden raz nie zajęła swojego miejsca na schodach i stanęła z dala od niego.
Kiedy w końcu Kornet pojawił się przy drzwiach odetchnęła z ulgą. Zdecydowanie nie chciała być sama z Wiliamem.
Uczeń wszedł na lodowisko ledwo nauczyciel otworzył drzwi, ale Kornet jak zawsze przytrzymał je dla niej, czekając aż wejdzie pierwsza.
Weszła po stopniach, stając obok niego, ale zawachała się znaim przekroczyła próg lodowiska.
  - Panie Kornet, chyba wolę zostać solistką.
  - Świetnie, ale i tak chcę abyś spróbowała jazdy w parze.
  Mówił tym swoim twardym, nauczycielskim tonem i już wiedziała, że się nie ugnie. Ale warto było spróbować.
  - A może być to ktoś inny niż Wiliam?
  - Wybrałem go, bo jest najlepszy na swoim roku. Poza tym idelanie pasuje posturą do ciebie.
  - Niezbyt go lubię- mruknęła tak cicho, że ledwo ją usłyszał.
Przyznanie tego było trudne. Nie chciała mówić Kornetowi o swoich relacjach z Wiliamem, ale brak spotykania go na treningach był jeszcze ważniejszy.
  - Nie obchodzą mnie twoje prywatne odczucia.
Zabolało, chociaż nie powinno. Miał rację ich relacje powinny być na poziomie uczeń - nauczyciel.
Ale to był Kornet. I mimo, że nie wiedział co zrobił jej Wiliam liczyła, że ją obroni.
  - Panno Leman, ja zdania nie zmienię. Jeździsz z Wiliamem. Ty możesz je zmienić i nie wejść do środka, tylko pamiętaj, że więcej już cię tu nie zaproszę.
  Albo jazda z Wiliamem, którego nienawidziła, albo brak zajęć z Kornetem, których potrzebowała. Świetny wybór.
Przekroczyła próg lodowska i skierowała się do szatni, którą właśnie opuszczał Wiliam.
Przynamniej Kornet nie dał mu wejść na lód dopóki nie była gotowa i nie stanęła w swoim standardowym miejscu.
A później wrócili do tego na czym stanęli poprzedniego dnia. Czyli w jej przypadku upadaniem na lód.
Nie mogła uwierzyć, że Korent nie zauważył  tego, że Wiliam robi to specjalnie. Przecież lądowała na tafli co chwila i prawie każdy upadek opatrzony był komentarzem Williama.
Miała dość i jedyne o czym myślała, to czy nie warto wyjść z treningu i już nie wrócić.
Ale została tylko dlatego, że liczyła, że Kornet w końcu zmieni zdanie. I to prędzej niż później, bo nie sądziła, że długo wytrzyma.
Trzeci trening z Wiliamem zaczął się kompletnie inaczej. Kornet co prawda wpuścił ich na lodowisko, ale zabronił zakładać łyżew.
Trzymała się z tyłu, kiedy przeszli do salki szkoleniowej obok. Kornet wskazał im matę na środku pomieszczenia i stanęła tam z wachaniem.
  - Skoro nie umiecie jeździć na łyżwach zaczynamy od początku. Kiedy nauczycie się podnoszeń na sucho wrócimy na lód.
Dla niej te treningi i tak były koszmarem, więc co za różnica gdzie się odbył. Mata powinna być wygodniesza w upadaniu niż tafla lodu, więc dla niej może była to nawet lepsza opcja.
Wiliam musiał myśleć inaczej. Był wściekły, widziała to po jego wyrazie twarzy.
Po pierwszym upadku zmieniła zdanie. Wylądowała w większej części na podłodze niż na macie. Upadła na brzuch i praktycznie od razu przekręciła się na plecy, przyciągając do brzucha prawą rękę i zamykając oczy.
Jeden, dwa, trzy...
Usłyszała jak Kornet krytykuje Williama, informując go, że mata do czegoś służy.
Cztery, pięć...
Nadgarstek bolał, niezbyt mocno bo była na środkach przeciwbólowych. Ale była pewna, że jest skręcony albo zwichnięty. Niedobrze.
Sześć, siedem...
Poczuła ruch obok siebie i dłoń na przedramieniu. Wiedziała, że to był Kornet, mimo, że miała zamknięte oczy.
Osiem.
Nauczyciel kucał obok niej. Oczy niebezpiecznie mu błyszczały.
  - Policzone?- spytał z rozbawieniem
  Śmiał się z niej, kiedy ona musiała zacisnąć zęby, żeby nie pokazać jak bardzo boli ją nadgarstek. Przynamniej pomógł jej się podnieść, bez wysiłku stawiając na nogi, kiedy podała mu rękę.
  - Jeszcze raz- zażądał.

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum