Rozdział 34

1.2K 84 6
                                    


Zacisnęła usta i spróbowała skoncentrować się na tablicy przed sobą. Wdech i wydech. Spokojnie. Nie okazywać emocji.
Ale kolejne wibracje jej telefonu w kieszeni sprawiły, że musiała się odwrócić. Spojrzała na Kaję siedząca trzy ławki dalej i poruszyła ustami nie wypowiadając na głos słów:
- Czego ty chcesz?
Nawet nie zdążyła wypowiedzieć tego do końca, kiedy za jej plecami rozległ się głos, na który zacisnęła usta.
- Panno Leman, skoro chce pani czymś się podzielić zapraszam na środek.
Musiała wziąć głęboki oddech, zanim wzięła głęboki oddech i zmusiła się aby wykonać tych kilka kroków by znaleźć się przed Kornetem.
Odchylił się na krześle, ustawiając je bokiem do biurka, by stała do niego przodem. Obrócił długopis między palcami patrząc na nią tak jak od tygodnia. Chłodno. Jakby była ostatnią osobą na świecie, z którą chciał rozmawiać.
Przecież sama tego chciała. Nie mogła mieć romansu z nauczycielem, chociaż on chyba na to liczył. Nic dla niej nie znaczył.
Tylko kiedy rozchylił usta i dostrzegła koniec jego języka nie mogła przestać myśleć jak się czuła kiedy ją całował.
- Słuchamy panno Leman.
Widziała, że wszyscy na nią patrzą. Była pewna, że wywołał ją na środek specjalnie. Wiedział, że tego nie lubiła. A odkąd uciekła z jego łóżka robił wszystko, aby uprzykrzyć jej życie.
Przy czym ani razu nie dotknął i nie spojrzał na nią tak jak zawsze- czule. Teraz czuła tylko chłód jego wzroku.
Powiedziała pierwsze co przyszło jej do głowy. To co mówiła, gdy nie potrafiła rozpocząć rozmowy:
- Ładna dzisiaj pogoda.
Przez sekundę coś minęło w jego wzroku, była pewna, że go rozbawiła. Ale wrócił do swojego chłodnego spojrzenia szybciej niż zdążyła się tym nacieszyć.
- Pada śnieg- zauważył.
- Lubię zimę.
Zacisnął nieco usta i była pewna, że to nic dobrego.
- Skoro tak to na kolejne zajęcia obejrzy pani pięć pierwszych przejazdów z zimowych mistrzostw Europy z poprzedniego roku i przygotuje z nich program.
To była jej pora aby zacisnąć usta. Była pewna, że zajmie jej to całą noc, a musiała przygotować się jeszcze na zajęcia z biologii.
- Zrobię to z przyjemnością.
- Świetnie. Więc dodatkowe pięć nie będą dla pani żadnym wyzwaniem.
Milcz Lila. Nie komentuj.
Przygryzła wargi i wzrok Korenta natychmiast opadł na jej usta.
- Siadaj.- Jego głos się zmienił na ostatnim rozkazie. Pogłębił się i brzmiał identycznie jak wtedy, gdy dociskał ją do ściany.
Odetchnęła głęboko zajmując swoje miejsce i spróbowała skupić się na swoich notatkach. Ale nie dała rady, bo Korent właśnie podwijał rękawy swojego swetra.
Był nauczycielem. Argonackim i niesprawiedliwym. Powinna go nie nienawidzić. Ale nie mogła oderwać wzroku od jego rąk, a jej myśli krążyły nie na temat tego co właśnie mówił, tylko o tym jak obejmował ją kiedy spali w jej łóżku.


Zawachała się, mimo, że była pewna, że może to zrobić. Ale to było dziwne uczucie.
Była sobota. I po raz pierwszy od kiedy dostała się do szkoły nie miała dyżuru. Mogła opuścić szkołę.
Tylko, że w drzwiach stali Brauch i Kornet i czuła się jakby robiła coś bardzo nielegalnego.
Wiedziała, że Kaja czeka na nią za drzwiami, ale przekroczenie tej granicy było okropnie trudne.
Była jednym z ostatnich uczniów, którzy mieli opuścić szkołę i korytarz prawie opustoszał. Czuła na sobie wzrok Braucha, ale Kornet zdecydowanie jej unikał. Tak jak chciała.
Brauch uniósł brew kiedy stanęła wreszcie przy drzwiach i zmusiła się aby wykrztusić:
- Nie mam dyżuru.
- Więc możesz wyjść.
Uśmiechnął się do niej i przeniosła wzrok na drzwi, ale nie zrobiła kolejnego kroku.
Śmiech Braucha wypełnił korytarz.
Nie wiedziała czemu się tak czuje. Jakby nie była w stanie wykonać kroku naprzód i opuścić szkoły.
- Mam cię popchnąć, czy co?
Śmiał się z niej, ale nie odbierała tego negatywnie. Po prostu dobrze bawił jej się niezdecydowaniem.
- Idź, zanim Kornetowi skończy się cierpliwość.
To skłoniło ją, aby wreszcie przekroczyć próg szkoły. Jednak wykonała zaledwie dwa kroki za progiem i ponownie wróciła do progu szkoły.
Przytrzymała drzwi i spojrzała na zdziwionego Braucha, specjalnie ignorując stojącego obok drugiego mężczyznę.
- Panie Brauch, tak się zastanawiam. Skończyłam osiemnaście lat. W szkole nie mogę pić, ale w świetle obowiązującego prawa...
- Nie. Kombinuj. Lila.
Odpowiedział jej Kornet i to bardziej warknięciem niż słowami. Po każdym słowie robił długą przerwę, jakby to było osobne zdanie.
Zmusiła się aby na niego nie spojrzeć, za to zrobił to Brauch i uśmiech pojawił się na jego twarzy kiedy spotkał się z nią wzrokiem.
- Masz wrócić trzeźwa.
- Jest to jakoś sprawdzane? Macie alkomat albo...
- Lila!
Nagle po tygodniu przestała być panną Leman?
Dobrze wiedziała, kiedy uciec. I właśnie był moment żeby opuścić szkołę.
Na szczęście Kaja dalej na nią czekała, bo nawet nie widziała gdzie ma iść.
- Co tak długo?
- Musiałam zdenerwować Korneta.
On robił to samo. Jeden niepotrzebny ruch na jego zajęciach i lądowała pod tablicą. Była pewna, że robi to, bo wiedział jak tego nie lubi.
- Muszę zajść do apteki- poinformowała Kaję.
- Po co?
- Zobaczysz.


Specjalnie wróciła z miasteczka w momencie gdy robiło to najwięcej uczniów Kaja nalegała, aby pójść z nią i cała drogę śmiała się pod nosem.
W drzwiach znowu stali Kornet i Brauch. Specjalnie ustawiła sie jak najbardziej z lewego boku, aby być bliżej Braucha. Czuła jak Kornet śledzi ją wzorkiem, kiedy robiła wszystko, by nie dać mu się obszukać.
Kiwnął na nią i wiedziała czego chce. Aby podeszła, ale zupełnie to zignorowała i wpuściła przed sobie chłopaka z młodszej klasy, aby zajął Korneta, a sama stanęła przed Brauchem.
- Przygotował pan alkomat?
Jego brew uniosła się do góry, ale nie był w nastroju do żartów.
- Torebka i kieszenie, Lila.
Jej torebka była tak mała, że mieściła tylko portfel i telefon, a w kieszeniach kurtki miała jedynie klucze do pokoju i rękawiczki.
Brauch przepuścił ją skinięciem głowy i z ulgą wypuściła powietrze, ale tylko na chwilę. Bo krok później zatrzymały ją słowa Korneta:
- Panno Leman, zapraszam.
Odwróciła się do niego i zacisnęła dłonie w pięści.
- Ale ja już...
- Zapraszam.
- Pan Brauch...- spróbowała ponownie.
- Zapraszam.
Podeszła do niego i Kornet odsunął się o kilka kroków od drzwi, zmuszając aby poszła za nim.
Widziała jak robi to tylko z kilkoma uczniami, w tym z bliźniakami za każdym razem gdy wracali z miasta.
- Pan Brauch już mnie przeszukał.- zaprotestowała gdy znalazła się obok niego.
- Zdejmij kurtkę.
Stanął przed nią i widziała, że nie ma wyboru.
Zabrał od niej okrycie gdy je zdjęła i przeszukał, zanim odłożył na krzesło stojące pod ścianą. Chwycił jej rekę zaciśniętą w pięść i zmusił żeby trzymała ją prosto.
- Denerwujesz się?- spytał patrząc na jej pięść.
- Wcale - skłamała.
Umiejścił obie dłonie na jej ręce i powoli przesuwał je do góry, sprawdzając czy nic nie ma w rękawach. Po chwili to samo zrobił z drugą ręką.
Kiedy przytknął dłoń do jej brzucha gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Chce mnie pan obmacać?
Pochylił się, zawieszając twarz naprzeciwko jej i nie mogła oderwać od niego spojrzenia, kiedy spytał:
- A chcesz tego?
Musiała przełknąć, a jej wargi zrobiły się suche, kiedy Kornet skupił na nich swe spojrzenia.
Jednak w ciągu jednej sekundy zmienił swoje spojrzenie na to chłodne, nauczycielskie, przesunął ręką po jej brzuchu i krawędzi spodni po czym obrócił ją plecami do siebie.
Jego palce natrafiły na zgrubienie na jej plecach i wyciągnął przedmiot zza paska jej spodni szybciej niż zdołała jęknąć.
Odwróciła się ku niemu i wyrwała przedmiot z jego uniesionej ręki. Wsunęła go w rękaw bluzki, którą miała na sobie, aby nikt postronny nie mógł go zobaczyć. Ale było za późno mina nauczyciela mówiła, że zdążył zobaczyć co przyniosła do szkoły.
Spojrzała w oczy Korneta dokładnie wtedy kiedy szok odbił się na jego twarzy.
- To nie jest zabronione- rzuciła mu w twarz.
- Nie jest- potwierdził cicho.
Jego dłoń dalej wisiała w powietrzu między nimi, jakby nie był w stanie przesunąć jej dalej.
- Lila, jeśli potrzebujesz pomocy to...
- Mogę już iść?
Spytał o to szybko, chcąc po prostu uciec z tego miejsca. Jego dłoń opadła kiedy kiwnął głową.
Zabrała swoją kurtkę i biegiem wbiegła po schodach. Zatrzymała się dopiero na pierwszym piętrze, gdzie przybiła z Kają piątkę.
- Pięknie ci to wyszło- mruknęła jej współlokatorka.
- Dziękuję.
Miała ochotę ukłonić się przed Kają bo mina Korenta trzymającego w dłoni test ciążowy była po prostu bezcenna.

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin