Rozdział 18

1.7K 100 6
                                    

  - Gdzie jesteś?
To był jej ostatni wieczór w akademii musiała wykonać jeszcze jeden ważny telefon, aby powiadomić rodzinę, że wyleciała i jutro wraca do domu. Ale nie mogła się do tego zabrać. Siedziała pod swoim drzewem z papierosem w ręku kiedy telefon sam się rozdzwonił. Kaja dobrze wiedziała gdzie była, więc te pytanie było zaskakujące.
  - O co chodzi?- zapytała zamiast odpowiedzi.
  - Pan Kornet tu jest i...
  - Powiedz mu żeby...- warkneła.
  Nie chciała go już widzieć. Nawet na ostatniej lekcji nie dał jej spokoju i musiał zapytać przed całą klasą.
  - Nawet nie kończ- odpowiedział jej głos nauczyciela.
  Słyszała w tle głos Kaji, chociaż nie rozróżniała słów. Kornet musiał zabrać jej telefon.
  - Gdzie jesteś?
  Chciała raz zostać sama. A nawet na to ciężko było liczyć.
  - Już nie jestem uczniem tej szkoły, więc nie powinno pana to obchodzić.
  - Lila, gdzie jesteś?
  Słyszała szum, jakby się przemieszczał lecz nie zamierzała mu tego zdradzić. Włożyła papieros do ust i pociągnęła zanim mu odpowiedziała:
  - Wypowiedzenie mojego imienia nic nie zmienia.
  - Czy ty znowu palisz?!
  Teraz go obchodziła. Gdy już zupełnie nie było to ważne.
  - Już nie jest pan moim nauczycielem.
  - Ale dalej pilnuje tej szkoły, a ty jesteś w jej obrzeżach.
  On nie odpuści, a naprawdę nie miała ochoty na rozmowę. A szczególnie z nim.
  - Niech pan powie czego chce i zakończmy wreszcie tą rozmowę.
  - Lila, powiedz...
  - Panno Leman- mruknęła tak uroczym tonem jak była w stanie.
  - Lila, powiedz gdzie jesteś.
  Kornet używał jej imienia za każdym razem kiedy czegoś chciał i musiał ją zmiękczyć. Ale tym razem bardziej złościło niż działało. Nie miał już prawa tak do niej mówić. W szkole panował zwyczaj mówienia do uczniów po imieniu, ale ona już nie była uczniem.
  - Niby po co chce mnie pan znaleźć? Żadna rozmowa już nie ma sensu.
Odsunęła słuchawkę od ucha aby się rozłączyć, ale przyłożyła ją ponownie gdy usłyszała szybkie słowa w słuchawce.
  - Nie, nie, daj mi minutę. Tylko minutę. Tyle chyba jesteś w stanie mi poświęcić.
  Jego oddech się zmienił jakby znacznie przyspieszył.
  - Już i tak dałam panu za dużo czasu.
  - Nieprawda.
  Ostanie słowa zabrzmiało i w słuchawce i obok niej. Kornet kucnął przed nią z takim uśmiechem jakby wygrał na loterii i wyjął papierosa z jej palców.
  - Zawsze chciałem to zrobić. Tak jak na filmach. Rzeczywiście jest podwójne echo.
  Zacisnęła wargi na jego słowa. Cieszył się głupotą, podczas gdy ona musiała odejść ze szkoły.
Podniosła się i bez słowa ruszyła w kierunku szkoły. Już i tak wygrał. Nie zamierzała robić nic więcej, aby miał więcej satysfakcji.
Chwycił ją za rękę zanim zdarzyła zrobić dwa kroki.
  - Lila, przepraszam. Nie powinienem cię tak potraktować.
  Wyrwała rękę i ruszyła dalej, ale nauczyciel nagle znalazł się przed nią i wpadła z impetem w jego ciało. Sapnął, ale jego ramiona zacisnęły się wokoło niej, nie pozwalając odejść.
  - Przepraszam- powtórzył, ale to nic nie zmieniało.
  - Może mnie pan puścić? Chcę po prostu zostać sama.
  - Nie mogę.
  - Muszę jeszcze zadzwonić do mamy i powiedzieć, że wracam. Zebrać pranie i oddać ciuchy dla Deva, a potem...
  - Najpierw musimy coś zrobić.
  Prychneła w jego sweter, bo nawet się nie odsunął.
  - Nic nie musimy. I na pewno nie my.
  - Wiem, że jesteś zła. Ale chodź.
  Odsunął się, zwalniając uścisk do jednej ręki i pociągnął. Ale zaparła się nogami, aby nie musieć nigdzie iść.
  - Może pan zrozumieć, że nigdzie nie idę. A szczególnie z panem?
  Przestał ciągnąć i odrobinę się do niej zbliżył.
  - Jeśli sam nie pójdziesz, poniosę cię. Już to robiłem, ale teraz wszyscy będą się patrzeć.
  Spojrzała mu w oczy które wręcz lśniły. On się świetnie bawił tym, że odchodziła. Ale była pewna, że nie żartuje.
Zrobiła krok w stronę szkoły i jego uśmiech się powiększył.
  - Dzielna dziewczyna. To nie zajmie dłużej niż piętnaście minut.
  Pozwoliła mu trzymać swoją rękę jakieś dziesięć metrów, po czym wyrwała ją gdy zauważyła pierwszego ucznia.
Kornet spojrzał na nią, ale nic nie powiedział. Zwolnił kroku, aby iść za nią i była pewna, że zrobił to aby nie uciekła.
  - W prawo- zakomendował kiedy znaleźli się w szkole.
  Weszła do jego sali i westchnęła kiedy zamknął za nimi drzwi.
  - Siadaj.
   Nie zareagowała. Poczuła jak dłonie nauczyciela zaciskają się na jej barkach i prowadzi ją dwa kroki, zmuszając naciskiem aby usiadła.
  - Świetnie
  Patrzyła jak podchodzi do swojego biurka i po chwili przed nią pojawiła się kartka, oczywiście odwrócona pustą stroną do góry i długopis.
Zastanawiała się co na niej jest, ale nie zrobiła nic aby po nią sięgnąć.
  - Już podpisałam wszystkie papiery- zauważyła.
  Kornet prychnął i sam obrócił papier. Patrzyła na kartkówkę. To była tabelka wyjęta z książki, taka jak na pierwszym sprawdzianie, ale kolumna do uzupełniania była zupełnie inna. Miała jedynie uzupełnić rodzaj wybicia do odpowiednich skoków.
  - Identyczna jak ta, którą pisali wszyscy na pierwszej próbie.
  Nie wszyscy, bo ona dostała inną wersję.
Nauczyciel oparł się o biurko, założonymi rękoma i wpatrzony w nią.
  - Pisz.
  - Dlaczego?
  Zawachał się, jakby nie umiał dobrać odpowiedniej odpowiedzi.
  - Oboje wiemy, że tamte były nie fair i zasłużyłaś na jeszcze jedną szansę. Tym razem taką na serio.
  - I tak już odeszłam. Nie muszę nic pisać, żeby udowodnić sobie, że umiem.
  - Lila, wywalczyłem dla ciebie jeszcze jednen termin, więc nie zmarnuj tego i pisz.
  - Po co?- zamrugał, jakby nie rozumiejąc pytanie, więc dodała- Przecież zrobił pan wszystko, żeby mnie stąd wyrzucić. Jeśli to napiszę to zostanę?- potwierdził jej skinieniem głowy - Więc po co? Żeby mnie pan uwalił przy następnej?
  - Nie uwalę cię.
  - Skąd niby mam to wiedzieć?
  Jakiś grymas przebiegł przez jego twarz, ale niezbyt ją to obeszło. Nie miała powodu żeby mu wierzyć.
Wpatrywała się w kartkę przed sobą zastanawiała się czy warto. Już pożegnała się ze wszystkimi, spakowała się i miała wyjeżdżać. Czemu zrobił to właśnie teraz?
Nie mogła uwierzyć w żadne jego słowa. Mógł dać jej tę szansę z powodu wyrzutów sumienia, a ocena którą jej postawi i tak mogła nie być adekwatna do jej wiedzy. Pokazał, że potrafi to zrobić. Potrzebował zaledwie tygodnia aby wyrzucić ją ze szkoły i nie chciała tego powtarzać. Wolała odejść już teraz.
  - Panie Kornet, ja chyba nie chcę- przyznała nawet na niego nie patrząc.
  Nagle znalazł się przed jej stolikiem wypowiadając takie przekleństwo, że prawie spadła z krzesła. Oparł obie ręce o kanty jej ławki z taką siłą, że ta się zatrzęsła i pochylił się, aby mieć twarz tuż przed nią.
Lili serce prawie stanęło i odchyliła się na krześle, aby być od niego chociaż trochę dalej.
  - Nie denerwuj mnie, tylko pisz! Jeśli za coś cię wywalę to za alkohol w stołówce, a nie za głupie testy!
  Był blisko i na dodatek ryknął tak głośno, że się skrzywiła.
  - I przestań się bujać na krześle! Nie zamierzam znowu cię opatrywać!
  Była przekonana, że jej nie skrzywdzi, ale i tak serce biło jej o wiele za szybko.
  - Trochę mnie pan przeraża- przyznała.
  - I dobrze!
  Uderzył otwartą dłonią w blat stolika i odsunął się. Zaczął chodzić od jej stolika do drzwi przeczesując włosy ręką.
Dopiero po długiej minucie chwycił wolne krzesło i ustawił ją z drugiej strony stolika. Usiadł naprzeciwko niej z dziwną miną.
  - Trochę za mocno zareagowałem- przyznał.
  - No raczej.
  - Zrobimy tak. Dam ci jedną rzecz, której chcesz, a ty napiszesz ten głupi sprawdzian. To może być cokolwiek. Nowa piłka, by móc obijać mi nad głową, dostęp na lodowisko poza godzinami otwarcia, nawet będę udawał, że nie widzę jak pijesz w stołówce. Nie wyciągnę z tego żadnych konsekwencji do końca roku. Tylko powiedz czego naprawdę chcesz, a ci to dam.
  Zostać. To było jedyne co chciała. Ale przecież już jej to zaoferował.
Widziała, że za długo się nie odzywa. Wpatrywała się w niego jedynie mrugając. Jego głos zmiękł, kiedy spytał:
  - Lila, czego chcesz?
  - Nie chcę żeby mnie pan już uczył.
  To rozwiązywało wszystkie problemy. Bez Korneta w jej życiu być uczniem tej szkoły nie mogło być już trudne. To przez niego wynikły wszystkie trudności, jakie miała.
Nauczyciel zmienił wyraz twarzy. To co powiedziała nie było tym czego oczekiwał i wcale mu się to nie spodobało.
  - Możemy znowu przenieść cię do grupy Braucha - powiedział w końcu kamiennym tonem- Ale teorii uczę tylko ja i nie ma opcji, że się nie spotkamy.
  Mogła się nie zgodzić. Zmienić swoje warunki na coś innego, ale dzięki temu będzie widziała Korneta godzinę mniej dziennie. A to i tak dużo.
  - Tak może być.
  - Więc pisz.
  Sięgnęła po długopis, ale zanim zdarzyła to zrobić rozdzwonił się telefon. Kornet wyciągnął z kieszeni aparat Kaji i spojrzał na wyświetlacz.
  - Dev.
  - Na pewno Kaja- zaprzeczyła.- Chcę odzyskać swój telefon.
  Nie zrobił nic, aby odbierać. Przeniósł wzrok na jej rękę trzymającą długopis.
  - Odniosę jej, jak napiszesz.
  Serce znowu prawie jej stanęło. Spojrzała na zegarek, żeby się upewnić, że już wybiła dwudziesta.
  - Mogę odebrać?- podał jej telefon z wahaniem, ale spojrzała na niego, zanim odebrała.- Proszę pamiętać, że jeśli pan teraz wyjdzie sprawdzian będzie nieważny.
  Uniósł brew, a jego spojrzenie pociemniało, kiedy przyłożyła telefon do ucha. Usłyszała głos Kaji, ale nie dała jej nic powiedzieć.
  - Mamy jakieś hasło bezpieczeństwa? To właśnie je wypowiadam. Kornet będzie tam za kwadrans.
  Nauczyciel wyrwał telefon z jej ręki z prychnieciem i rozłączył się. Przez chwilę sądziła, że odwróci się i wyjdzie, ale nie zrobił tego.
Odchylił się na krześle, bujając się na dwóch nóżkach, czego przed chwilą jej zabronił.
  - To moja ostatnia noc tutaj. Chyba nie sądził pan, że nie będzie imprezy.
  Westchnął i otarł ręką oczy, zanim rozkazał:
  - Pisz.
  Spojrzała jeszcze raz na zegarek i odwróciła długopis między palcami. Napisanie kartkówki zajmie jej nie więcej niż pięć minut, a bliźniacy i Kaja potrzebowali czasu, by posprzątać.
  - Ładna dzisiaj pogoda, prawda?

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Where stories live. Discover now