Rozdział 9

1.3K 72 3
                                    

Jeden raz chciał spędzić wieczór w ciszy i spokoju. Nawet już zaczął, otworzył piwo i znalazł odpowiedni program w telewizji.
Tylko nie było ani cicho, ani spokojnie. Spojrzał na sufit w swojej sypialni licząc, że mu się przesłyszało i żaden dźwięk nie sięgnie jego uszów. Jednak kolejny łomot sprawił, że się skrzywił.
A na dodatek zawibrował jego telefon. Brauch wysłał mu smsa: ,, nie ja".
Zostali na weekend sami w akademii i wiedział, że padło na niego. Musiał porzucić swoje zajęcie i wdrapać się na schody.
Podjęcie decyzji o tym, aby starsi uczniowie zajęli trzecie piętro była słuszna. Przynajmniej miał jedno mniej do pokonania. Dziewięćdziesiąt procent przypadków zakłócania ciszy nocnej wynikała z aktywności pokoju czterysta sześć. Bliźniaków.
Ledwo stanął na trzecim piętrze, a ktoś wpadł na niego z rozpędu. Odwrócił się w jego stronę i chwycił, aby oboje nie upadli i dopiero wtedy dotarło do niego kto sam wpadł mu w ręce.
Lila natomiast wrzasnęła tak przeraźliwie, że był pewien, że obudziła wszystkich, o ile ktoś wogóle zdołał zasnąć.
Podniosła głowę by na niego spojrzeć i gdy dotarło do niej kim jest wyglądała jakby jej ulżyło. To było dziwne, bo był nauczycielem, który przyszedł ją zganić za zakłócanie ciszy nocnej.
Po czym zrobiła coś, czegoś już kompletnie się nie spodziewał. Zrobiła krok w bok, jakby chciała odsunąć się od niego i po prostu sobie pójść.
Natychmiast wzmocnił uścisk dokoła jej talii i dotarło do niego jak bardzo jest szczupła. Trzymał na niej obie ręce i brakowało mu zaledwie kilku centymetrów, aby połączyć dłonie.
  - Lila, co robisz?
  - Uciekam.
  Jego brew uniosła się i spojrzał w głąb korytarza. Wczoraj przecież ktoś ją skrzywdził i to na pewno nie był kamień.
Szarpnęła się, próbując wyrwać się z jego uścisku, ale nie zamierzał na to pozwolić. Pasowała zbyt dobrze do jego rąk.
  - Musi mnie pan puścić.- obejrzała się do tyłu, kiedy nie chciał tego zrobić.
  - Przed kim uciekasz?
  Chwyciła dłońmi jego ręce i próbowałam zdjąć je ze swojej talii.
  - To gra i zaraz przegram.
  Przynajmniej to go uspokoiło. Nie była w niebezpieczeństwie.
W głębi korytarza rozległy się szybkie kroki i dziewczyna jękneła, rozglądając się wokoło. Tym razem puścił jedną rękę, a gdy pociągnęła go za nią zrobił za nią kilka kroków.
Weszła za pierwsze drzwi, które były obok. Do małej salki treningowej i starannie zamknęła za sobą drzwi.
Lila oparła się o nie bokiem i zamknęła oczy.   Dopiero teraz dotarło do niego czemu zrobiła na nim takie wrażenie.
Dyszała lekko z rozchylonymi ustami. Jej twarz była lekko zaczerwienienia ze zmęczenia, a kosmyki włosów wysuniętych z koka rozsypały się dokoła jej twarzy. Na dodatek się uśmiechała, czego nigdy wcześniej u niej nie widział. Przez ostatni tydzień była przybita i Brauch wypominał mu to w każdym możliwym momencie. A teraz Lila wyglądała jakby naprawdę dobrze się bawiła.
  - Na czym...
  - Cicho!
  Była tak zaangażowana w to co robiła, że aż sam nie mógł powstrzymać uśmiechu. Mały uparciuch chciał za wszelką cenę wygrać i nawet nie zamierzała pozwolić aby nauczyciel pokrzyżował jej plany.
Pochylił się nad nią i prawie przycisnął usta do jej ucha. Próbował nie zwracać uwagi na to co poczuł kiedy spytał:
  - Na czym polega ta gra?
  - Trzeba zdobyć... coś.
  Był niemal pewien, że te coś było nielegalne w szkole.
Tuż za drzwiami rozległy się kroki i Lila prawie przestała oddychać. Naprawdę bardzo jej zależało.
  - I co wtedy?
  Jego usta otarły się o ucho dziewczyny i zadrżał. Zdecydowanie nie powinien był tego robić. Nie z nią.
  - Wygrywa się i zamierzam wygrać. Przegrani sprzątają pokój przeciwników.
  Więc jednak bliźniacy byli zaangażowani w tą grę. Umieszczanie Lili obok ich pokoju z pewnością nie było dobrym pomysłem.
  Odsunął się od niej i upewnił się że mówi stanowczo:
  - Panno Leman, wracamy do pokoju.
Jej oczy otworzyły się i oparła się plecami o drzwi żeby na niego spojrzeć. Niepewność przepłynęła przez jej twarz i miał wrażenie, że dopiero teraz dotarło do niej, że rozmowa z nauczycielem.
  - Pięć minut. Proszę, wygram i wracam do siebie.
  Była zdecydowanie zbyt urocza. Przygryzała wargę kiedy czekała na decyzję i przyłapał się na tym, że chciał kiwnąć głową. A przecież był nauczycielem, odpowiedzialnym za porządek w szkole. Chciał to złamać, bo jedna uczennica poprosiła go o dodatkowe pięć minut.
  - Do pokoju, panno Leman.
  - A może pan chociaż iść przodem i udawać, że mnie nie widział? Przyłapie ich pan pierwszy i wtedy nie przegram.
  Nie, nie mógł się uśmiechać. Chociaż chciał.   Lila zdecydowanie nie lubiła przegrywać.
Chwycił klamkę, wywołując jej cichy jęk.
  - Pani przodem.
  Nawet nie drgnęła.
  - Przecież mogę być na korytarzu po ciszy nocnej, a jestem cichutko i...
  Zdecydowanie nie zachowywała się ciuchutko. Słyszał ją dwa piętra niżej.
  - Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę.
  Prychneła, ale tym razem ruszyła w kierunku swojego pokoju.
Zrobiła to tak wolno jak mogło i widział jak wyciąga telefon aby ostrzec smsem innych. Nawet się z tym nie kryła.
  - Przegram przez pana.
  - Sama na mnie wpadłaś.
  Zatrzymała się na środku korytarza i znowu do niego obróciła.
  - Jeśli da mi pan te pięć minut obiecuję, że będę grzeczna przez następny tydzień.
  Kiedy on zdecydowanie bardziej lubił ją właśnie w takim wydaniu. Gdy grała w dziwną grę w środku nocy na środku korytarza.
Dotknął dołu jej pleców i obrócił do właściwego kierunku marszu.
  - Do pokoju, Lila.
  Ciche westchnięcie wydobyło się z jej ust kiedy wznowiła swoje kroki.
  - Przegram przez pana. Proszę o tym pamiętać kiedy będzie chciał pan zasnąć.
  Dobrze, że puścił ją przodem, bo tym razem nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Lila stanęła pod swoim pokojem, a on minął ją i zastukał do kolejnego.
Otworzyły się po pięciu sekundach. Ben dyszał ciężko i zajrzał za jego plecy, upewniając się, że drugiego bliźniaka nie ma w pokoju.
Nie musiał długo czekać, bo Kaja i Dev właśnie nadchodzili z głębi korytarza. Przynajmniej oni wyglądali na przejętych jego obecnością.
  - Do pokoi.
  Przybyła dwójka natychmiast znalazła się z  progami, natomiast Lila zwlekała aby przestąpić swój.
  - Jeśli zobaczę kogoś na korytarzu dzisiaj w nocy to już nie będę tak miły.
  Pokój bliźniaków natychmiast zamknął się tuż przy jego ręce, natomiast stojąca w drzwiach Lila nie zrobiła gestu aby zamknąć drzwi. Zrobiła to Kaja, odpychając koleżankę i po chwili usłyszał jej szybki, ale niezrozumiały głos zza zamkniętych drzwi.
Nie ukarał ich, chociaż powienen. Ale musiałby też ukarać Lilę, a nie chciał aby straciła ten błysk w swoich oczach. Przynajmniej poszło mu w miarę szybko. Jego piwo powinno być dalej zimne.




Zdarzył wypić piwo i obejrzeć film a nawet dwa i nikt mu nie przeszkodził. Jednak rano znowu obudziły go hałasy.
Zerknął na zegarek i zaklnął. Jeden po siódmej. Cisza nocna zakończyła się przed chwilą i już mieli możliwość hałasowania.
Przykrył głowę poduszką i zajęczał. Dalej pachniała Lilą, mimo, że wymienił pościel aby jak najmniej mu o tym przypominała.
Jego telefon rozdzwonił się i przycisnął go do ucha z cichym jękiem.
  - Nigdzie nie idę- stwierdził zanim rozmówca się odezwał.
  - Normalnie bym sam poszedł, ale to twoja dziewczyna hałasuje więc idziesz ty- odpowiedział mu Brauch
  To spowodowało, że obudził się natychmiast. Usiadł na łóżku i zaczął wsłuchiwać się w odgłosy płynące z budynku.
  - Lila?- upewnił się.
  - Dobrze wiesz, że nie wstaje przed dziesiątą w niedzielę. Zajmij się nią. Zatkaj jej czymś usta.
  Możliwości zatkania Lili ust przebiegły mu przez głowę, ale żadnej nie mógł zrobić. A żałował.
Usłyszał jakiś hałas na dole i wybiegł z pokoju w idealnym momencie. Nawet nie musiał wchodzić po schodach, bo już tu była. Biegła środkiem korytarza, lecz na jego widok gwałtownie stanęła na samym środku.
Wyglądała jeszcze lepiej niż wczoraj, a nie wierzył, że to możliwe. Miała na sobie jedynie krótkie szorty i zdecydowanie za dużą koszulkę, na dodatek męską, co wcale mu się nie podobało. Musiała ją od kogoś pożyczyć, aby obandażowaną ręka bez kłopotu przeszła przez rękaw, ale to, że była męska wcale mu się nie spodobała.
  - Psuje pan zabawę- jękneła ledwo go zauważyła.
  Nawet nic nie powiedział. A ona wyglądała za słodko. Nie zamierzał pozwolić aby biegła tak po korytarzu.
  - Tydzień dyżurów w kuchni, panno Leman. 
Momentalnie opadły jej kąciki ust. Widział jak zaciska pięść, ale schowała ją za plecami przed jego wzrokiem.
  - Przecież nic nie zrobiłam.
  Miała rację. Mogła biegać po korytarzu o siódmej rano.
  - Za brak szacunku dla nauczyciela.
  Zdecydowanie jej się to nie spodobało. Zacisnęła wargi, a jej ręka zaczęła drżeć.
Odwrócił się w kierunku swojej sali i zmusił się aby na nią nie obejrzeć, kiedy rzucił przez ramię.
  - Skoro już pani wstała, to proszę zacząć teraz.
  Był ostry, ale taki powinien być. Szczególnie dla niej. Nie mógł pozwolić, aby weszła mu na głowę.
Już i tak próbowała to zrobić. Nakłonić go, aby się ugiął i dał jej dodatkowe pięć minut.
Była uczennicą i nikim więcej. Zamierzał pokazać jej, że tylko tym jest, nawet jeśli pozwolił jej spać w swoim łóżku.


 

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon