Rozdział 35

1.3K 82 7
                                    

Czuła na sobie wzrok Korneta przez cały kolejny tydzień. Znowu nie dał jej żadnej kary i w następną sobotę mogła opuścić szkołę.
Tym razem nie miała ze sobą nic podejrzanego. Zrobił wprawdzie zakupy, ale  poprosiła Kaję, aby przeniosła jej tampony do szkoły, żeby ciąża była bardziej wiarygodna.
Kornet chyba dalej wierzył, że test ciążowy był na serio. A on nie chciała go uświadamiać. Nie spytał, więc nie chciał znać prawdy. A podjęła decyzję, że odpowie mu prawdziwie jeżeli padnie o to pytanie.
Tym razem przy drzwiach była Linda i Kornet. Mimo, że udała się do kobiety omijając mężczyznę szerokim łukiem to i tak zabrał ją na bok, aby obszukać.
Na dodatek chwilę przed cisza nocną rozległo się pukanie do drzwi sypialni chłopaków.
Nawet tym razem nie robili nic zakazanego. Grali w karty na drobniaki ze skarbonki bliźniaków, które niezależnie od wygranej i tak zawsze tam wracały.
Dev otworzył drzwi i jęknął widząc Braucha w drzwiach.
  - Panie Brauch znowu przeszukanie? Ile można? Kiedy pan uwierzy, że nic nie przemycamy?
  - Nigdy- odparł mu nauczyciel.
  Siedziała bokiem do drzwi, ale i tak zauważyła jak Brauch patrzy na kogoś w głębi korytarza. A po chwili do pokoju zajrzał Kornet.
Przebiegł wzrokiem po kartach leżących na podłodze i po stosie monet przed każdym z nim, a później zatrzymał wzrok centralnie na niej, kiedy Dev zwrócił się do niego:
  - Czemu pan już nas nie przeszukuje? Czuje się jakbym spadł w rankingu zła w tej szkole.
  Nawet powieka nie drgnęła Kornetowi, kiedy wypowiedział jej nazwisko i kiwnął w kierunku jej pokoju.
Westchnęła wstając i przechodząc między dwoma nauczycielami, by otworzyć swój pokój.
  To było już jej drugie przeszukanie w ciągu kilku miesięcy. A większość uczniów nigdy nie miała nawet jednego. Powinna czuć się wyjątkowo, ale zupełnie tak nie było.
Wspięła się na wysoki parapet w swoim pokoju i oparła plecami o okno patrząc jak Kornet zamyka drzwi.
Ruszył od razu do jej szafy i skrzywiła się patrząc jak przerzuca jej starannie ułożone rzeczy.
  - Układałam tam!- zaprotestowała, ale nie pokazał żadnej reakcji.
  - Zrobiłaś test?
  A może te przeszukanie nie miało na celu znalezienia nielegalnych rzeczy, tylko była to okazja by mógł z nią porozmawiać, a ona nie mogła uciec?
  - Nie - przyznała zgodnie z prawdą.
  - Dlaczego? Skoro już go kupiłaś to chyba warto wiedzieć.
  - Jestem pewna. Kupiłam go tylko po to, aby pana zirytować.
  Znieruchomiał na moment, a później obrócił się do niej z taką miną, że zadrżała. Pokonał kilka dzielących kroków i pochylił się by mieć usta zaledwie kilka centymetrów od jej.
Jego oczy ściemniały, a usta i pięści zacisnęły się. Był wściekły, a znajdowała się tuż przed nim
  - Pieprzona gówniara- warknął uderzając w parapet tuż koło jej nogi i odsunął się.
  Wyglądał jakby chciał się czymś zająć kiedy chwycił jej pościel i ściągnął z łóżka, by zajrzeć pod materac.
Musiał szybko zmienić temat i powiedziała jedyną rzeczą, która przyszła jej do głowy:
  - Obiecał pan, że kupi mi piłkę.
  Słyszała jak głośno wypuścił powietrze, zanim wysunął szufladę po jej łóżkiem, by ją przeszukać.
  - I kupię.
  - Kiedy?
  - Kupię, Lila.
  Uniósł głos, jakby miał jej dość, ale zastanawiało ją coś innego:
  - Już nie panna Leman?
  - Skoro nie Borys to i nie Lila.
  Co to niby miało znaczyć. Przecież chodziło jej o coś zupełnie innego.
Podniósł jedną z jej poduszek i znieruchomiała. Po tym jak spojrzał na nią z uśmiechem wiedziała, że to był błąd.
Rzuciła się, aby wyrwać ją z jego rąk, ale było za późno. Uniósł ją nad głowę, aby nie mogła dosięgnąć i rozpiął zamek poszewki.
  - Powiedział pan, że jej nie zabierze- jękneła.
  Kornet spojrzał jej w oczy kiedy wyciągnął rękaw swojej bluzy, której nie chciał mu oddać.
Wpatrywał się w nią bez słowa zbyt długo i bała się jego reakcji. Ale była zupełnie inna, niż sądziła.
  - Zostawię, jeśli odpowiesz na jedno pytanie...
  - To nie fair, przecież pan obiecał- jękneła z wyrzutem, ale nie przejął się jej słowami.
  - Dlaczego trzymasz ją właśnie tutaj?
  - Żeby Kaja nie znalazła.
  Odpowiedź była bardzo prosta. I niepełna. Drugą sprawą było to, że o wiele lepiej się jej spało, kiedy miała tą poduszkę obok.
Opuścił dłoń i podał jej poduszkę. Natychmiast wepchnęła rękaw bluzy z powrotem do środka i zapieła zamek.
Przycisneła poduszkę do piersi i objęła dwiema rękoma.
Stała zbyt blisko niego i musiała zadrzeć głowę do góry, by móc patrzeć mu w twarz.
Kornet cofnął się o krok, przeczesując włosy palcami a później zrobił kolejny.
  - Jutro o dwudziestej na lodowisku- zarządził.
  - Po co?- spytała z dziwnym ukłuciem w sercu.
  - Wracamy do treningów. Twoja kara się skończyła.
  Musiał liczyć kiedy to się stanie. Ona czekała z niecierpliwością, nie mogąc się doczekać aż znowu legalnie stanie na lodzie,  bo jeździła codziennie. Natomiast nie rozumiała jaki Kornet ma w tym cel.
  - Ale...
Nie dał jej dokończyć, mimo, że ledwo zdążyła otworzyć usta.
  - Chyba, że nie chcesz ćwiczyć ze mną.
  Dawał jej wybór? Przecież Korent nigdy tego nie robił.
Wiedziała, że jej usta rozchyliły się lekko pod wpływem jego słów. On też musiał być tego świadomy, bo patrzył w to miejsce przez chwilę, zanim warknął i wbił wzrok w okno.
Treningi z Kornetem były ciężkie. Warczał na nią i krzyczał każąc wykonywać kroczki których nienawidziła. Ani razu nie zrobiła niczego innego, a skoki wogóle były zakazne.
Ale mimo oschłości z jaką przeprowadzał zajęcia widziała swój postęp w jeździe. Ciągle powtórzenia, chociaż irytujące sprawiały, że miała coraz lepszą równowagę.
Zależało jej na jeździe, a Korent był najlepszym nauczycielem w tej szkole i mimo tego co do niego czuła albo nie chciała aby ją uczył.
  - Powiedział pan, że treningi skończą się jeśli ja się na jakimś nie stawie. I zrobiłam to.
  Bo była wściekła z powodu braku możliwości wyjazdu na święta. Nie zamierzał się widzieć z nikim, szczególnie z Korentem.
  - Ale zmieniam zdanie. Daję ci jeszcze jedną szansę. Przyjdziesz?
  Kiwnęła głową, a on odwrócił się i wyszedł, zostawiając drzwi otwarte. Dopiero wtedy usłyszała rozmowę z pokoju obok. Bliźniaki mieli przerąbane.
Korent stał na korytarzu, patrząc do środka pokoju chłopaków i zatrzymała się krok od niego.
Brauch stał pośrodku pokoju, trzymając pół butelki whisky i dwie paczki papierosów.
  - Nie może mnie pan za to karać- zaprotestował Dev.
  - A popatrz, bo właśnie to zrobiłem.
  Przecież bliźniacy setki razy powtarzali jej aby nie trzymać nic w swoim pokoju. Mieli mnóstwo skrytek, na korytarzu, w łazience, salce do nauki, podwórku. Połowy nawet pewnie nie znała.
Jedynym miejscem gdzie trzymali coś w pokoju była mała skytka pod podłogą, ale ta była dalej w nienaruszonym stanie. Więc bliźniacy musieli złamać własną zasadę. I mimo, że to była wyłącznie ich wina wyglądali na wściekłych.
  - Dyżur w kuchni na miesiąc dla obu- zadecydował Brauch.
Poczuła mrowienie i oderwała wzrok od akcji na samym środku pokoju, by spojrzeć na Korenta.
Wpatrywał się prosto w nią, z dziwnym napięciem i błyszczącymi oczami.
Dopiero po chwili dotarło do niej co robi. Dalej obejmowała poduszkę, przytulając ją do siebie. A przecież już oboje wiedzieli co znajduje się w środku.
Najpierw nie chciała oddać, a później tuliła do piersi, jakby to było coś naprawdę ważnego. A to przecież była bluza nauczyciela. Nic więcej. I nie mogła nic dla niej znaczyć.
  - Trzy tygodnie bez wejścia na łód, a w poniedziałek o ósmej spotykamy się w gabinecie dyrektorki.
  To Kornet przerwał ich połączenie wzrokowe, żeby przepuścić w drzwiach Braucha. Rzucił jej ostatnie spojrzenie, zanim ruszył za drugim nauczycielem korytarzem.
Słyszała jak Dev przeklina za jej plecami, ale ciężko było oderwać jej wzrok od pleców Korneta, nawet się nie odwrócił, kiedy krzyknął:
  - Dodatkowy tydzień w kuchni, Dev.
  Bliźniacy tym razem odczekali kilka długich sekund, aż nauczyciele zniknął z zasięgu słuchu, zanim zaczęli klnąc.
Mieli prawo to zrobić. Przeszukiwać ich w każdym momencie. Ale czuła się winna. Nie wiedziała, dlaczego, ale była pewna, że to przeszukanie miało związek z nią, a nie fizycznym obejrzeniem pokoju.
Kornet chciał z nią porozmawiać, na spokojnie i bez żadnych świadków. Unikała go jak tylko mogła. Pilnowała się, aby nie zostać z nim sama, więc zrobił wszystko, aby się z nią spotkać.
I bliźniacy musieli teraz za to zapłacić.

Licz do Ośmiu- Część I- Jessica Gotta Where stories live. Discover now