21. pogruchotane kości.

140 15 0
                                    

KIEDY RIN I KAKASHI byli na misji, na którą nie była w stanie z nimi pójść, Sayuri czuła się naprawdę bardzo osamotniona

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.









KIEDY RIN I KAKASHI byli na misji, na którą nie była w stanie z nimi pójść, Sayuri czuła się naprawdę bardzo osamotniona.

Szczególnie, odkąd nie było wśród nich Obito chodziła okropnie przygnębiona. Choć starała się ukrywać to przed swoimi przyjaciółmi, którym także nie było przecież łatwo.

Od jakiegoś czasu jadała na mieście, aby nie nadwyrężać gościnności i dobrej woli gospodyni. Nie chciała się nikomu narzucać. Już i tak uważała się za wielki ciężar. Nie od razu uniosła wzrok, gdy ktoś zagrodził jej drogę.

Niewiele starszy od niej. Często ją zaczepiał. Członek klanu Uchiha, ale raczej jego hańba, niż duma. Nie miał Sharingana.

— Ej. Jesteś sama? Gdzie tamten dzieciak, który zwykle nie odstępuje cię na krok?

— Zostaw ją, wracajmy — rzucił do niego towarzysz, lecz to zignorował.

Przełknęła ślinę.

— To prawda, że zabiłaś brata Shouji'ego-san? Tak mówi, ale nigdy nie wdaje się w szczegóły. Jak taka mała to zrobiła? Żeby zabić własnego ojca? Paskudny z ciebie dzieciak.

Zamarła.

Shouji-Ojīsan wmówił sobie z żalu, że ponosiła za to winę i wysługiwał się innymi, aby ją dręczyć. Obiekt swego gniewu. Dlaczego ci ludzie czepiali się dziecka, któremu zostało już tak niewiele? Sayuri miała dość.

— Nikogo nie zabiłam — wydusiła, starając się ich wyminąć. Bezskutecznie.

Sayuri upadła na ziemię, nim zdołała zareagować i ochronić się przed upadkiem. Już wiedziała, że poraniła sobie kolana i dłonie. Miała też zdarty łokieć prawej ręki, którą amortyzowała upadek, a raczej próbowała to zrobić.

Wtem nagle niczym szybka błyskawica coś zielonego uderzyło w mężczyznę. Drugi zabrał go, nie mając zamiaru mieszać się w jakieś bójki z dzieciakami. Był rozsądniejszy od przyjaciela.

— Sayuri! — odezwał się znajomy głos.

Chłopak o dość grubych krzaczastych brwiach, odziany w zielony kombinezon był całkiem dobrze znany przez Sayuri. Szczególnie z lat Akademii, do której razem chodziło.

— Guy-san? — zagadnęła zdziwiona. — Co tutaj robiłeś? Pojawiłeś się tak nagle...

— Wygrałem! Potwierdzisz mój sukces, żebym mógł dostać punkt? To nasze kolejne wyzwanie. W imię siły młodości!

Uniósł kciuk do góry, mrugnął znacząco, a na jego twarzy widniał uśmiech zwycięstwa.

— Co? — dziwiła się. — Kto cię wyzwał?

— Mój odwieczny rywal, Kakashi! — oznajmił głośno i wyraźnie. — Dzięki temu go wyprzedzę!

— Ah? Racja... Wy dwaj... przecież lubicie rywalizować... — wymamrotała. Nie potrafiła się nie uśmiechnąć, mimo że łzy ciekły jej po policzkach, niczym wodospady. — Dziękuję, Guy-san. Dziękuję za pomoc...

HIKARI || hatake kakashi  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz