#51 Zabawa się zaczyna

62 1 0
                                    




Następnego dnia z początku było w miarę dobrze. Normalnie się ogarnęłam do życia i nic nie wskazywało na to, że dzisiaj wydarzy się katastrofa. Ubrałam na siebie strój bohaterski a na to biały zapięty płaszcz Vindicty razem z maską. Byłam zmęczona. Poprzedniej nocy zaraz po rozmowie z Lucą musiałam jeszcze ostatni raz lecieć do budynku komisji i upewnić się, że wszystkie wskazówki zrozumieli, bo spodziewałam się, że te staruchy nie zrozumiały nawet słowa z tej książeczki, którą dał im Hawks. Ku mojemu zdziwieniu wszystko szło zgodnie z planem.

Trzymałam się blisko Touyi, który wydawał się mieć wyjebane przez ostatnie miesiące na cały Front. Pewnie chce się odegrać na ojcu. Z resztą tak samo jak ja. Tylko w porównaniu do niego, Endeavora mogła zabić tylko Vindicta a (Y/n) musiała siedzieć cicho i tylko sobie marzyć.

Szliśmy sobie z bratem przez jakiś korytarz, kiedy nagle rozległy się szumy i jakieś trzęsienia.

Zaczęło się. Pomyślałam idąc z nie przejmującym się Dabim przed siebie. Tylko gdzie się podział Luca?

*+*+*+*+*+*

W pewnym momencie doszliśmy do jakiejś sali, przy której Touya się zatrzymał i zaczął podsłuchiwać. Najpierw popatrzałam się na niego jak na idiotę, ale później sama dołączyłam. Jednak w pewnym momencie usłyszałam głos, który sprawił że zamarłam. Luca.

Luca był w środku i nie wiadomo było, co się z nim dzieje. Chciałam szybko otworzyć drzwi, ale brat mnie wyprzedził posyłając w nie dużą falę ognia. Na szczęście nie musiałam się przejmować temperaturą ognia, z której korzystał Dabi, więc szybko wbiegłam do pokoju. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to ciemnowłosy chłopak opierający się głową o ścianę, leżący w kałuży krwi i Hawks leżący obok Twica na ziemi, co Touya wykorzystał przyciskając mu nogę do twarzy. Zbytnio nie interesowało mnie, co on mu robił. Ważniejszy dla mnie był przyjaciel, który na oko miał przeciętą okolicę brzucha chyba dwa razy, jak to określiła osoba z 3 z biologii.

Usiadłam na kolanach obok niego, zamaczając płaszcz w czerwonej cieczy. Na szczęście jeszcze był przytomny. Zaczęłam panikować. Zdjęłam maskę Sabito, a następnie oderwałam rękaw stroju bohaterskiego i zaczęłam przyciskać nim w miejscach przecięcia. Ten jednak złapał mnie za nadgarstek próbując odciągnąć mnie od niego.

Zostaw. Kaszlnął krwią na mój biały płaszcz pozostawiając czerwone plamy. I tak u-umrę. Proszę tylko. Prz-e-erzyj

Jego głos był słaby, jednak uśmiech dalej nie schodził z twarzy. Czułam, jakby zaraz miały mi zacząć krwawić oczy

Postaram się. Przyłożyłam jego dłoń do klatki i zamknęłam oczy na chwilę

Miałeś przeżyć... O-obiecałeś. Szlochałam

Wybacz... Znowu kaszlnął. Nie dałem mu r-rady

Nie przepraszaj. Wszystko będzie w porządku. Zaraz cię stąd zabiorę tam do obozu i tam cię opatrzą. Pocieszałam go dalej przyciskając mu materiał do rany ale bezskutecznie. Nie wiedziałam, co mam robić. Z jednej strony przydałoby się pomóc Hawksowi a z drugiej to wszystko jego wina

Nie zrobisz tego. Po pierw *kaszl* sze, nie zdążysz mnie przenieść, *kaszl* bo jestem za ciężki. Po drugie *kaszl* nie pomogą mi, bo jesteśmy po różnych stronach. Wytłumaczył. Mogłam się tylko przyglądać jak próbuje zlepić zdania co chwile krztusząc się krwią

T-to nie tak. Wymamrotałam

Dziękuję, Todoroki (Y/n). Uśmiechnął się w moją stronę po raz ostatni

Przeciętna trójka (KiriBaku x reader)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon