~33~

1.4K 54 14
                                    

*Tydzień później*

Nasz wyjazd trochę się opóźnił, a dokładniej został przełożony na jutro. Poruszam się już w miarę o własnych siłach, ale tak naprawdę Pedro nie spuszcza mnie z oka. Większość czasu spędzamy razem, jeżdżę z nim też na treningi, na których od tygodnia nie pojawił się Gavi. Chłopak pisał i dzwonił, ale chyba się poddał i odpuścił, tak jak ja z moimi uczuciami do niego. Trzymam się w miarę, na pewno teraz jest lepiej niż kilka dni tego, ale nadal mam na co narzekać.

-Gavi odebrał, nie wiem co z tym biletem?- zapytał już zdenerwowany Pedri Ferrana.

-Ja do niego nie zadzwonię- stwierdziłam podnosząc ręce w geście obronnym.

-Nie odbiera, kup najwyżej nie pojedzie- odpowiedział Ferran, który ani trochę nie był zdenerwowany.

-Będzie mi oddawał za to do końca życia, nie wypłaci się!- Na to zdanie parsknęłam śmiechem.

Z tymi słowami zostałam sama w kuchni. Chłopacy poszli się spakować, co ja już zrobiłam wczoraj. Wdrapałam się po schodach na górę, otworzyłam okno na werandzie i ruszyłam do białych drzwi mojego pokoju. Opadłam na łóżko z głową pełną myśli.

Chciałabym już nic nie czuć. Dlaczego zawsze ja? Już nic do niego nie czuje! Nie!

Z mojego transu wyrwał mnie huk i zagięcie materaca po mojej lewej stronie. Odskoczyłam wpatrując się w źródło hałasu. Okazało się, że to Ferran już spakowany postanowił rzucić się na łóżko, przy okazji łamiąc kilka szczebel.

-Jezu, zawału dostałam- wybucham śmiechem, widząc przerażoną twarz mojego towarzysza.

-Rozjebałem ci łóżko- Zaśmiał się, na co ja tylko machnęłam ręką, łapczywie nabierając powietrza.

-Spakowny?- Spytałam, gdy już się trochę uspokoiliśmy.

-Ta, Gavi dzwonił- Na to imię uśmiech zszedł mi z twarzy- Mówił, że widzimy się jutro na lotnisku- Ferran dokończył, rzucając mi jakieś dziwne spojrzenie.

-Pamiętaj, naszą umowę, siedzę obok ciebie- Zagroziłam palcem, znów dostając ataku śmiechu.

Wczoraj razem z Ferranem i Pedrim stwierdziliśmy, że zajmujemy jeden rząd, a reszta niech rozsiada się gdzie chce. Ja siadam przy oknie, obok mnie Ferran a zaraz obok Pedro.

~Następny dzień 4:50~

-Już wszyscy?- spytałam zaspana.

-Ile można jechać na lotnisko!- oburzyła się dziewczyna obok mnie. Nie kojarzyłam jej, pewnie jest drugą połówką kogoś z drużyny.

-Idzie księżniczka- Pedro wskazał na sylwetkę mężczyzny, która powoli się zbliżała. Byłam zbyt zaspana by zobaczyć kogo brakuje, jednak gdy mężczyznę oświetliła lampa zza okna zaczęłam żałować, że nie śpię. Z każdą osobą po kolei zaczął witać się nie kto inny jak Gavira. Podszedł też do mnie, ale ja posłałam mu tylko wymuszony uśmiech. Skierowałam się do samolotu, mijając po drodze kilku ochroniarzy. Zdążyłam się przyzwyczaić, że jako siostra jedynego ze sławniejszych piłkarzy, jestem zmuszona patrzeć na ludzi z góry. Nie lubię tego robić, ale czasem żeby postawić na swoim to jest konieczne.

-Czekaj, musimy zająć najlepszy rząd- Usłyszałam śmiech mojego jak dotąd najlepszego przyjaciela, a zaraz za nim biegła cała grupa z kilkoma osobami z tyłu, którym się nie spieszyło. Wśród nich był Gavi, Pedri i tajemnicza dziewczyna spod bramek.

-Co to za laska?- Zapytałam wprost Ferrana, kiwając na nią głową.

-Chyba nowa dziewczyna Pabla, przykro mi- Odpowiedział, posyłając mi dość troskliwy uśmiech.

-Już mówiłam, nic do niego nie czuje- Wymusiłam uśmiech i wsiadłam do samolotu, który już czekał.

Zajęłam miejsce, dokładnie tak jak wcześniej ustaliliśmy. Nie czekałam na start samolotu, po prostu oddałam się w krainę Morfeusza.

___________________________________________ Przepraszam za długą przerwę, postaram się wrócić ❤️
kocham<3

Najpiękniejszy uśmiech ~Pablo Gavi~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz