~12~

1.7K 51 1
                                    

Wyszłam do kuchni, chłopcy dalej oglądali film na tarasie, więc można stwierdzić, że e w domu byłam sama. Przynajmniej tak myślałam. Z ozdobnej miski, wyciągnęłam kilka owoców, które pokroiłam i wrzuciłam do mniejszej miseczki. Usiadłam przy wyspie kuchennej, bawiłam się widelcem, co jakiś czas biorąc do ust owoce. Po skończonej kolacji, odłożyłam talerz do zmywarki i ponownie usiadłam. Byłam pewna, że jedyne otwarte drzwi to są te na taras, kiedy spojrzałam w tamtą stronę drzwi były zamknięte. Cicho wstałam i skierowałam się w stronę zamkniętych drzwi. Wyszłam na korytarz przez, który przeleciałem migiem. Przeszłam próg pokoju i poczułam czyjeś ręce na mojej tali.

-Aaaa!- krzyknęłam, zamykając oczy.

Po moim krzyku słyszałam już tylko znajomy mi śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam dwójkę, która przed chwilą prawdopodobnie skończyła film.

-Ale wy kurwa naprawdę jesteście głupi- stuknęłam się w głowę.

~skip time~

Nadszedł dzień jednego z ważniejszych meczy chłopaków. Obaj bardzo się stresowali, ale cały czas było widać, który dokładnie sobie z nim jakoś radzi. Gavi chodził przejęty, kilka razy miałam wrażenie, że się trzęsie. Próbowałam im jakoś pomóc, ale nawet nie jestem pewna co do końca czują. Przez całą noc przez myśl przewijało mi się ich zachowanie. Leżałam i próbowałam zasnąć, kiedy na zewnątrz robiło się jasno. Uznałam, że nie będę bezczynnie leżeć. Ubrałam się w długie legginsy i czarną bluzę. Pierwszy raz od mojego przyjazdu wyciągnęłam z szafy moje treningowe buty. W Londynie biegałam długie dystanse, ale przez przeprowadzkę musiałam odpuścić treningi. Nikomu w Hiszpanii nie mówiłam o tym, twierdziłam, że tu i tak nie zacznę trenować. Wsunęłam buty, sięgnęłam telefon i słuchawki. Zbiegłam na dół. Spojrzałam na godzinę, była 3:40.

-No to nieźle- powiedziałam do siebie, zakładając zegarek na rękę.

-Czemu nie śpisz?- usłyszałam znajomy głos za plecami.

-Nie mogę spać- odwróciłam się, aby zobaczyć z kim rozmawiam. Za mną stał wyprostowany Gavi.

-Dlatego wychodzisz o czwartej rano?- zapytał, na co ja poczułam się zakłopotana.

-Idę pobiegać- odpowiedziałam, zerkając na moje buty.

-Biegałaś wcześniej co nie?

-No, ale nie istotne- po tych słowach nastała chwila ciszy- ja już pójdę, a ty się jeszcze prześpij- otworzyłam drzwi i wyszłam z domu.

Nie miałam planu gdzie biegnę, mieszkałam już tu trochę, ale dalej czułam się niepewnie w tej okolicy. Pobiegłam w stronę parku, w którym wcześniej spotkałam się z Aaronem. Minęłam kilka osób, głównie wychodzących z psami. Dotarłam do ławki na samym końcu jeziora. Trochę zdyszana, usiadłam na ławce. Rozłożyłam nogi i wpatrywałam się w wodę. Na ławce siedziałam może dobrą godzinę, jednak powoli musiałam wracać, żeby się ogarnąć i wyjechać z chłopakami na stadion. Podniosłam się z ławki, sprawdzając czy nic nie zostawiłam. Znowu zaczęłam biec, wsłuchiwałam się w muzykę na słuchawkach. Minęło około trzydziestu minut, a już stałam pod naszą bramą. Było chwilę przed szóstą, więc wchodziłam po cichu, żeby nie obudzić chłopaków. Podreptałam na górę. Na górze słyszałam już rozmowy. Nie przysłuchiwałam się jakoś bardzo i prawie od razu weszłam do środka. Chwyciłam już wcześniej przygotowaną niebieską bluzę i dresowe spodenki. Wzięłam prysznic po czym zeszłam na dół. Na dole siedzieli już przygotowani chłopacy. Czekali na kanapie, na telefon od trenera. Podeszłam do każdego i przytuliłam. Spytałam ile mam czasu żeby się pomalować. Miałam godzinę. Szybko pobiegłam na górę, wzięłam opaskę i zaczęłam robić makijaż. Na lewym oku zrobiłam sobie niebieską kreskę, a na drugim czerwoną. Usta pomalowałam błyszczykiem. Podeszłam do szafy, szukałam jakiejś fajnej stylizacji, jednak nic mi za bardzo nie siedziało. Mieląc w rękach kolejną rzeczą usłyszałam pukanie do drzwi.

-Tak?- wyjrzałam zza dużych drzwi szafy.

-Mogę wejść?- odpowiedział głos za drzwiami.

-No wchodź- zamknęłam szafę.

Do pokoju wszedł Pedri, trzymając jakąś rzecz w ręce. Spojrzałam najpierw na niego a potem na przedmiot w jego dłoni.

-To dla ciebie- wychylił rękę z przedmiotem.

Chwyciłam rzecz i odwinęłam małe pudełeczko. W pudełku leżała złożona koszulka z numerem 8. W identycznej koszulce gra mój brat. Nie odpowiedziałam nic tylko objęłam Pedri'ego.

-Dziękuję- wyszeptałam, skacząc z radości.

-Ubierz się bo zaraz wychodzimy- Pedri pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł z pomieszczenia.

Założyłam na sobie bluzkę, i dobrałam do niej granatowe spodenki. Zeszłam na dół, wykrzyczałam, że możemy już iść. I po chwili już jechaliśmy na stadion.

Najpiękniejszy uśmiech ~Pablo Gavi~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz