~14~

1.7K 49 3
                                    

-No o czym?- postanowiłam udawać głupią.

-Nie udawaj- przeciągnął mnie w bardziej ustronne miejsce- Gavi to mój najlepszy przyjaciel, kocham go ale on się bawi dziewczynami, jego najdłuższy związek był Lynzy, zerwał z nią bo ty...- przerwał na chwilę.

-Bo ja?- podniosłam brew do góry.

-Bo ona mu się po prostu znudziła, nie chcę żeby on cię skrzywdził rozumiesz?- chciałam się zaśmiać, ale po minie Pedri'ego widać było, że sytuacja jest poważna.

-Słuchaj ja...-przerwał mi.

-Nie nie chcę słuchać żadnych wytłumaczeń, po prostu odpuść go sobie- zaczął powoli odchodzić.

-Zachowujesz się jak nasz ojciec- stwierdziłam, na co on się tylko odwrócił.

-Nie porównuj mnie do tego skurwiela- syknął machając palcem.

Po tych słowach Pedri jakby nigdy nic zaczął świętować. Czarnowłosy pierwszy raz był na mnie, aż tak zły. Czułam się źle, bo pierwszy raz poczułam coś do chłopaka, a okazuje się, że nagle nie mogę nic czuć akurat do niego.

Kurwa mać!

Usiadłam na ławce i czekałam, aż piłkarze się ogarną. Czekałam sobie spokojnie, gdy nagle moją klatkę piersiową przeszył ogromny ból, przyłożyłam sobie rękę do piersi i syknęłam z bólu. Piłkarze, którzy stali obok mnie, zauważyli albo usłyszeli mnie bo od razu kilka osób skierowało się do mnie. Zaczęło mi się kręcić w głowie a jedyne co umiałam powiedzieć to -Gdzie jest Pedri?. Gdy brat był już przy mnie trzymając mnie za udo próbował się dowiedzieć co się dzieje. Zaczęłam panikować, bo pierwszy raz przydarzyło mi się coś takiego, mój oddech znacznie przyspieszył, zaczęłam się trząść. Chciałam stamtąd uciec, jednak nawet nie mogłam się podnieść. Przez szum w głowie, usłyszałam tylko kilka słów do mnie. Złapałam się jedną ręką brata, a drugą cały czas trzymałam na klatce piersiowej. Zamknęłam oczy z nadzieją, że nagle zniknę, albo, że mi się to śni. Starałam się opanować oddech, ale ból cały czas się nasilał. Czułam jakby coś ściskało mi serce. Z narastającym bólem, coraz mocniej ściskałam rękę Pedri'ego. Otworzyłam na chwilę oczy, a przede mną stała już pani pielęgniarka. Przedstawiła mi się, jednak ja nie usłyszałam jej imienia. Kazała mi oddychać i spróbować się położyć na podłodze. Położyłam się na ziemi, cały czas nie puszczałam ręki brata. Pielęgniarka osłuchiwała mnie, coś uciskała i uznała, że jak zaraz mi nie przejdzie trzeba jechać do szpitala. W ciągu kilku sekund obok mnie stał już Gavi. Pedri był na niego zły, ale teraz skupiał się na mnie, chyba nawet go nie zauważył. Ból zaczął powoli zanikać, a ja zaczęłam się podnosić. Parę razy coś jeszcze mnie ukłuło, ale pani w białym ubraniu stwierdziła, że jest już okej.

-Sofia, powiedz coś do mnie- kobieta machała mi ręką przed twarzą.

-Wody, poproszę wody- wydusiłam z siebie puszczając uścisk dłoni.

Migiem dostałam swoją wodę, oparłam się o ścianę i wzięłam duży łyk. Widziałam duże przejęcie ze strony chłopców. Z jednej strony było to kochane, a z drugiej czułam się jakby musieli mnie nańczyć. Tak czy inaczej całkowita diagnoza wskazywała na to, że przez kilka najbliższych dni mam siedzieć w domu i odpoczywać. Wizja siedzenia cały czas w łóżku nie zbyt mi się podobała, ale z Pedrim u boku jakoś nie miałam innego wyjścia.

~skip time~

Leżałam sama w domu dopiero kilka godzin. Miałam przytulny kącik na kanapie, ale cały czas brakowało mi kogoś z boku. Pedri musiał pilnie pojechać do Xaviego, a Gavi jakimś cudem znalazł się w swoim domu. Strasznie mi się nudziło, więc stwierdziłam, że napiszę do Pedri'ego za ile będzie. Okazało się, że sam będzie dopiero za godzinę, ale chwilę przed nim powinien przyjść Pablo. Zdziwiłam się trochę, ale też ucieszyłam. Chciałam z nim pogadać o tym co zaszło między nami i co między nami tak właściwie jest.




Najpiękniejszy uśmiech ~Pablo Gavi~Where stories live. Discover now