~20~

1.6K 65 10
                                    

Przyjęłam sporą jak dotychczas liczbę prezentów, i zaczęliśmy się bawić. Inaczej. Wszyscy, oprócz mnie, zaczęli się bawić, bo ja byłam głównie zajęta szukaniem Pedra, Pabla i Zoe. Parę razy ktoś mnie zaczepił, ale większość po prostu mnie ignorowała. Przeleciałam plaże kilka razy w poszukiwaniu zaginionej trójki, ale po którymś razie przechodząc obok baru. Zrezygnowałam, opadając na małą kanapę w rogu. Oparłam się o stół, schowałam twarz w dłonie i głośno nabrałam powietrza. Właśnie mi się przypomniało, że nie ma tutaj mamy i więcej jej nie będzie. Zapomniałam o tym, przez całe przygotowanie tej imprezy, jednak gdy to do mnie doszło, chciałam już tylko być sama. W głowie przewinęła mi się nawet myśl,żeby wyjechać do Londynu, pójść na grób mamy i zamieszkać u Betty, ale ten pomysł z głowy wybił mi gość dosiadający się do mnie.

-Pisałem, że będę- powiedział znajomym głosem.

-Co?- spojrzałam na mężczyznę przede mną i wytrzeszczyłam oczy-A-aaron?- jęknęłam zakrywając usta ręką.

-Wszystkiego najlepszego- uśmiechnął się w obrzydliwy sposób.

-Dzięki- podniosłam się z siedzenia.

-Czekaj- chwycił mnie za nadgarstek, przeciągając w dół- pogadajmy.

-Nie mamy o czym- spojrzałam w jego ciemne oczy.

-Ja myślę wręcz przeciwnie- przybliżył swoje usta do mojego ucha- widziałem cię z tym chloptasiem, myślisz, że jest ode mnie lepszy?- na te słowa przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

Spróbowałam się odsunąć, poczułam tylko zacieśniający się chwyt chłopaka.

-Musze lecieć spotkamy się kiedy indziej- stwierdził, gładząc mój policzek.

Aaron puścił moją rękę, znowu uśmiechając się w ten sam obrzydliwy sposób. Od razu spojrzałam na mój zasiniaczony nadgarstek, przez który cicho syknęłam. Obejrzałam się czy Aaron na pewno się oddalił, schowałam ręce do kieszeni w spodniach i usiadłam na to samo miejsce. Skuliłam się w kącie, podwinęłam nogi, do których przyłożyłam głowę. Słyszałam wokół pojedyncze kawałki, i jakieś krzyki. W pewnym momencie usłyszałam coś na zasadzie zimnych ogni, i kilka głośnych „Uwaga“. Podniosłam wzrok do góry. Nade mną stał Pedri z ręką wyciągniętą w moją stronę. Złapałam ją i poszłam za nim. Przeszliśmy przez jeden korytarz i trafiliśmy do ciemnego pokoju ze świeczką na środku. Po moim wejściu światło się zapaliło, zobaczyłam wszystkich gości i wcześniej szukaną przeze mnie dwójkę z tortem. Wszyscy zaczęli równo śpiewać sto lat, uśmiechałam się tylko, ale tak naprawdę chciałam stamtąd wyjść i to jak najszybciej. Po pokrojeniu tortu mogłam wrócić na moje miejsce, wiedziałam, że nie kulturalnym jest wyjście ze swojego przyjęcia, dlatego stwierdziłam, że powrót w tamto miejsce będzie najlepszy. Usadowiłam się w rogu, znowu chowając twarz. Na całej plaży grała głośna muzyka, która w pewnym sensie mi pomagała. Przez głośniki za którymi siedziałam nie było mnie widać. I dla sprostowania, lubię imprezy, ale to są pierwsze urodziny bez mamy, w nowym miejscu i do tego z ludźmi których wcale tak długo nie znam. Próbowałam samej sobie wyjaśnić moje zachowanie, ale chyba sama go nie ogarnełam. Rozproszyła mnie cudzą ręka na mojej szyi, prędko przestraszona podniosłam głowę i na całe szczęście zobaczyłam Gaviego.

-Co jest?- zapytał szukając kontaktu z moimi oczami.

-Nic siedzę- mruknęłam, przewracając głowę.

-Co ci się stało!- wskazał na siniaka na moim nadgarstku.

___________________________________________
Miłego dnia/nocy miśki ❤️🖤

Najpiękniejszy uśmiech ~Pablo Gavi~Where stories live. Discover now