~1~

4.2K 78 8
                                    

Kilka dni po pogrzebie mamy, miałam zarezerwowany lot do Barcelony. Spakowana, pożegnałam się z przyjaciółką matki. To ona oznajmiła mi dwa dni temu, że wracam do Hiszpanii. Obiecała, że będzie dzwonić do mnie i do ojca, może nawet kilka razy przyjedzie. Tak bardzo chciałam, żeby jechała tam ze mną, jednak ona miała swoją rodzinę i swoje problemy. W końcu wyszłam z mieszkania i skierowałam się na lotnisko. W samolocie zajęłam miejsce i czekałam, aż ruszy. Po starcie, prawie od razu zasnęłam.

Obudziłam się chwilę przed lądowaniem, patrzyłam w okno podziwiając widoki. Samolot zaczął lecieć w dół, zrobiło mi się niedobrze, nie wiedziałam co się do końca ze mną dzieje, bo nigdy podczas lądowania nie doświadczyłam czegoś takiego. Szybko zignorowałam objawy, i wyszłam z samolotu. Wiedziałam, że ma mnie ktoś odebrać, jednak nie wiedziałam nawet kto. Stanęłam na parkingu lotniska i czekałam. Po chwili błądzenia wzrokiem po samochodach, usłyszałam męski głos, zwracający się do mnie.

-Sofia! To ty?- odwróciłam się, a moim oczom ukazał się dobry przyjaciel rodziny, bynajmniej tak było dziesięć lat temu.

-Xavi!- podeszłam do mężczyzn, obejmując go.

-Daj wezmę- chwycił walizkę spod mojej ręki.

-Sam jesteś?- spytałam.

-Wiesz co, twój ojciec jest w delegacji, a teraz pojedziemy na trening, tam jest Pedri- wytrzeszczyłam oczy nie wiedząc do końca co się dzieje.

-W dużym skrócie, zostałem trenerem FC Barcelony, w której gra twój brat, i teraz jedziemy na trening- powiedział jakby na jednym wdechu.

-Aaaaha- podnosiłam brew, nieco zaniepokojona i ruszyłam za Xavim do samochodu.

-Długo już trenujesz?- zapytałam mężczyzny.

-Trochę już będzie- oznajmił z uśmiechem.

-Opowiadaj co tam robiłaś w tym Londynie- uniósł kącik ust.

Zaczęłam opowiadać o moim życiu, co jakiś czas zadając pytania o moją rodzinę. Przez to, że Xavi słuchał mnie z takim zaciekawieniem, nawet nie zauważyłam kiedy dojechaliśmy pod stadion.

- No wysiadamy- powiedział uchylając mi drzwi auta.

Wysiadłam, i z aktorską gracją ukłoniłam się, jakby skończyła właśnie jakiś występ.

-A Pedri wie, że przyjechałam?- zapytałam.

-Częściowo- zaśmiał się mężczyzna, wpuszczając mnie na murawę.

Trener rozkazał mi zaczekać przy drzwiach boiska, a sam poszedł po piłkarzy do szatni. Zaczęłam się stresować, co oznaczało, że Pedri wie o moim przyjeździe „częściowo“? Zaczęłam strzelać kostkami u dłoni, aby opanować swój stres. Jednak to nie pomogło, bo po usłyszeniu wrzasków w korytarzu myślałam, że się popłaczę. Piłkarze wyszli przez drzwi, nawet mnie nie zauważając. Xavi nakazał, abym poszła za nim. Dotarliśmy już na środek boiska, wszyscy odwrócili się w stronę trenera, jednak ich wzrok skierował się od razu na mnie. Ich wyrazy twarzy, wyraźnie pokazywały, że nie wiedzą kim jestem i co tu robię. Duża część zaczęła się krzywić, na co ja tylko lekko się zaśmiałam. Cały czas nie mogłam znaleźć mojego brata, spoglądałam na każdego chłopaka, jednak go nie widziałam. Pedri szybko odnalazł się sam, krzycząc do mnie gdzieś z tyłu.

-Mała?- podbiegł w moją stronę, tak by móc się przyjrzeć- tak no Sofia no!- objął mnie mocno, i podniósł w górę, zaczął się kręcić, i podskakiwać.

Widziałam, że twarze wszystkich, są skierowane na nas.

-Już możesz mnie postawić- zaśmiałam się obejmując brata.

-Tęskniłem za tobą- czarnowłosy postawił mnie, jednak cały czas obejmował.

-Też tęskniłam- poczochrałam go po głowie.

-A nie miałaś być dopiero za kilka dni?- spytał ze zdziwieniem.

-Dobra, pogadacie po treningu, a teraz raz raz dziesięć długości!- krzyknął trener,na co brat szybko dołączył do grupy.

-Usiądź sobie na ławce- Xavi wskazał mi ławkę po prawo, do której po chwili się skierowałam.

Bacznie obserwowałam cały trening, głównie patrzyłam na brata, jednak jeden z piłkarzy, jakoś szczególnie przyciągnął moją uwagę. Był to gracz z numerem 6. Nie mogłam doczytać się nazwiska, udało mi się przeczytać tylko numer. Po dobrej godzinie, trener ogłosił przerwę. Piłkarze porozchodzili się po boisku. Mój brat i brunet, który tak bardzo mnie zainteresował podeszli do mnie.

-Podaj mi wodę- Pedri wskazał na butelkę obok mnie.

-Co już służąca?- zaśmiałam się, rzucając mu butelkę.

Pedri usiadł przede mną na sztucznej trawie, jego kolega cały czas stał kawałek od nas.

-Pablo, coś ci jest?- spytał czarnowłosy spoglądając za siebie.

-Nic mi nie jest- oznajmił odwracając się na chwilę.

-Może usiądziesz?- poklepałam miejsce obok mnie- jestem Sofia- posłałam brunetowi uśmiech.

-Gavi- odwzajemnił uśmiech, i usiadł obok mnie.

Przez dziesięć minut, rozmawialiśmy o głupotach, śmialiśmy się i wspominaliśmy rzeczy sprzed mojego wyjazdu. Nie trwało, jednak to długo, ponieważ Xavi wołał już wszystkich na drugą połowę treningu. Trener rozdzielił ich na dwie drużyny, które miały grać przeciwko sobie. Podczas gry wpadło kilka bramek do obu drużyn. Pod koniec meczu Pablo prowadząc piłkę, znalazł się przy bramce. Strzelił bardzo ładnego gola, zaraz po strzeleniu odbiegł od bramki świętować ją ze swoją drużyną. Po skończonym meczu cała grupa ruszyła po swoje rzeczy. Podniosłam się z ławki, i chwyciłam swoją bluzę. Odwracając się wpadłam na tors, jakiegoś piłkarza, który się do mnie odezwał.

-Wiesz, że ta bramka była dla ciebie?- spojrzał na moją dość zmieszaną twarz.

-Była bardzo ładna-uznałam odsuwając się od Gaviego.

Wszyscy zachwyceni dobrym treningiem, skierowali się w stronę szatni, co chwilę do mnie i brata podchodzili piłkarze, żeby mnie poznać, dowiedzieć się co tu robię i inne takie.
Weszliśmy do szatni, cały czas szłam za bratem, żeby czasem się nie zgubić. Pedri  wziął swoje rzeczy i zaczął się przebierać. Czekałam chwilę mieszając nogą w podłodze, bez przerwy czułam na sobie wzrok innych. Zaczynało mnie tu wkurzać, ale też stresować, nie lubię być w centrum uwagi. Pedri i Pablo zaczęli żegnać się z innymi. Podeszłam do drzwi czekając,aż skończą, żeby móc je otworzyć. Wychodząc rzuciłam tylko szybkie „do zobaczenia“.

-Dlaczego nic o niej nie wiedziałem?- Pablo założył ręce na piersi wskazując na mnie.

-Bo byś się jeszcze przypadkiem zakochał- zażartował Pedri.

-A tak serio to gdzie byłaś? Nie odzywałaś się do brata?- dopowiedział brunet przyspieszając krok.

-Byłam w Londynie z mamą- odwróciłam głowę w jego stronę- nie uważasz, że zadajesz strasznie dużo pytań?- dodałam podnosząc kącik ust.

Chłopak nic na to nie odpowiedział, parsknął uśmiechając się do mnie. Przeszliśmy przez wielkie drzwi stadionu i zobaczyłam pełno paparazzi robiących nam zdjęcia. Zestresowałam się lekko i zasłoniłam twarz ręką.

-Tak teraz wygląda twoje życie- spytałam dość głośno, żeby przekrzyczeć wszystkich wokół.

-Tak teraz wygląda nasze życie- oznajmił zasłaniając mnie bluzą.

___________________________________________
Miśki mam nadzieję, że pierwszy rozdział wam się spodoba, czekajcie na następne ❤️ (wlecą niedługo!)

Najpiękniejszy uśmiech ~Pablo Gavi~Where stories live. Discover now