~8~

1.9K 43 2
                                    

Minęło kilka tygodni, podczas których chłopcy ciężko trenowali do nadchodzących jak mówili bardzo ważnych meczy. Starałam się im pomagać jak tylko umiałam. Okazało się, że w internecie już są informacje o „zaginionej siostrze González“. Paparazzi coraz łapczywiej wyczekiwali tylko momentu, aby zrobić mi zdjęcia. Mój stres j niechęć przed aparatem nie zniknęła, wręcz przeciwnie miałam wrażenie, że wzrasta. Próbowałam ignorować wszelkie próby nawiązania ze mną czegoś w stylu wywiadu, o dziwo nawet i to wychodziło. Przyjaciółka matki dzwoniła już kilka razy do mnie, w ostatnim telefonie upewniła mnie, że porozmawia z Pedrim, którego uznała za mojego opiekuna. Bałam się tego telefonu, wcześniej upewniałam Betty, bo tak nazywała się kobieta, że poinformowałam barta o moich jak to nazwała Betty, problemach psychicznych. Zaczęły się od imprezy z moim przyjacielem w Londynie. Pewien gość postanowił wtedy mnie zgwałcić, co prawda do czynu nie doszło, ale ślad na psychice został. Po tym zdarzeniu zaczęłam się samookaleczać i zostałam wysłana do psychologa. Moje leczenie zakończyło się przez moją wyprowadzkę, miałam je kontynuować w Barcelonie, jednak ja bardzo nie chciałam, nie lubię rozmawiać o swoich uczuciach i każda wizyta przyprawiała mnie o nieprzyjemne dreszcze. Moje rozmyślanie przerwał mi pukający do drzwi Pablo.

-Pedro cię woła, to ważne- powiedział troche przybity.

Ruszyłam za chłopkiem, chciałam zadać jakieś pytanie, ale w progu kuchni w której stał zdenerwowany Pedri zrezygnowałam. Stałam na środku pomieszczenia całkiem zmieszana. Czy to już, Betty wykonała obiecany telefon? Spięłam się, podpierając o wyspę kuchenną. Kątem oka zobaczyłam tylko jak Gavi opuszcza kuchnie i wychodzi na zewnątrz. Ze stresu nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, więc po prostu posłałam bratu pytające spojrzenie.

-Betty do mnie dzwoniła- upewnił mnie w moich obawach.
Nie wiedziałam co zrobić, postanowiłam po prostu udawać głupią-Co mówiła?

-Dobrze wiesz o czym rozmawialiśmy, chcę to usłyszeć od ciebie- w tym momencie czułam na sobie ciężar całego świata. Moje gardło było tak skręcone, jakby próbowała wycisnąć z niego wodę.

Stałam w całkowitej ciszy, choćbym chciała coś powiedzieć, to nie potrafiłam, nie w tym momencie. Rzuciłam kolejne tym bardziej już błagalne spojrzenie na brata, który zaczął opowiadać.
-Betty mówiła o twoim leczeniu, dlaczego nic nie powiedziałaś?- zapytał głośnym tonem.

-Nie wiem- wypaplałam cicho, myślę, że Pedri musiał się wysilić, żeby mnie usłyszeć.

-Nie wiesz?- zakpił ze mnie- chce wiedzieć czy dalej robisz sobie krzywdę mała- obniżył ton głosu i podszedł bliżej do mnie.

-Przestałam już- stwierdziłam opuszczając głowę.

-Chcesz żebym zapisał cię do psychologa?- zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku.

-Nie trzeba naprawdę- odpowiedziałam patrząc się w podłogę.

-Pamiętaj, że jestem i zawsze ci pomogę- chłopak przyciągnął mnie do siebie, po czym objął czule- od dzisiaj to ja się tobą opiekuje i chcę żebyś o tym wiedziała.

Skinęłam głową na znak, że wszystko rozumiem i wtuliłam się w klatkę piersiową brata. Po tej ciężkiej i bardzo niekomfortowej rozmowie Pablo wrócił do kuchni, a ja obracając się na pięcie chciałam wrócić do pokoju. Jeden z mężczyzn stojących przy wyspie w porę mnie zatrzymał.

-O dwudziestej jedziemy na urodziny Ansu, też jesteś zaproszona- odwróciłam głowę, aby upewnić się, że słowa są kierowane do mnie.

-Ja jestem zapr...- przerwał mi.

-Tak jesteś, szykuj się powoli- odparł, wchodząc w rozmowę z Gavim.

Wróciłam do pokoju, rzucając się na miękkie łóżko. Nie chciało mi się nigdzie wychodzić, zwłaszcza po ostatniej rozmowie z Pedrem. Ostatecznie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Szukałam czegoś co będzie się idealnie nadawało. Znalazłam jakąś białą sukienkę, idealnie kontrastującą z moimi czarnymi włosami. Wciągnęłam na siebie kawałek materiału. Podeszłam do toaletki, wygodnie siadając na krzesełku. Zrobiłam sobie trochę mocniejszy makijaż, rozpuściłam włosy i teoretycznie byłam gotowa. Chwyciłam komórkę patrząc, która godzina. Za dziesięć minut mieliśmy wychodzić. Oparłam się o zimną ścianę i wpatrując się w ruchliwą ulicę czekałam na chłopaków. Usłyszałam tylko krzyk dobiegający z pokoju obok. Odgarnęłam włosy i wyszłam z pomieszczenia, przechodząc przez drzwi obok.

-Gotowa?- spytał Pedri.

-Gotowa- oznajmiłam, energicznie się uśmiechając.

Wyszliśmy do garażu, w którym skierowaliśmy się do białego, idealnie pod kolor mojej sukienki, BMW. Wsiadłam na tylne siedzenia szybko zapinając pasy. Chłopcy zrobili to samo, i po chwili byliśmy już w drodze do Ansu.

___________________________________________

Krótka informacja
Ważne!!!!

Od poniedziałku wracam do szkoły po feriach, rozdziały będą się pojawiać, jednak nie obiecuję, że codziennie. Mam nadzieję, że zrozumiecie. ❤️💙

Najpiękniejszy uśmiech ~Pablo Gavi~Where stories live. Discover now